W wywiadzie dla portalu "wiadomo.co", będącego tubą propagandową opozycji totalnej biskup Tadeusz Pieronek ("ten Kościół wtrącający się do polityki! Jak tak można, przecież mamy świeckie państwo?!") sugeruje, że Prawo i Sprawiedliwość przekupuje wyborców 500 Plus, a ostatnio również za pomocą programu "Dobry Start". 

A przekupuje oczywiście po to, aby zaprowadzić dyktaturę. Pytany o ostatnie wydarzenia wokół Sądu Najwyższego, duchowny stwierdza, że to "prosta droga do dyktatury", którą zresztą Polska podąża już od początku rządu PiS.

"Jeżeli "reforma" sądownictwa doprowadzałaby na przykład do przyspieszenia pracy sądów, to byłbym za, ale niestety nie o to chodzi"-sugeruje Pieronek. Cóż, na razie pewne środowiska w Polsce nie pozwalają przeprowadzić tej reformy... 

"Nie może istnieć niezależny system sądownictwa poddany kontroli politycznej. A w tym wypadku władza nad sądami została przekazana w ręce ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Dotychczasowe zapisy ustalone według zasad obowiązujących w państwach demokratycznych zapewniały niezawisłość sędziów i niezależność sądów. Ale to się kończy, kiedy wchodzi czynnik polityczny, który może decydować o przyszłości sędziów i konkretnych spraw."- stwierdził biskup. Co ciekawe, najwyraźniej nie pamiętał o sędzim Milewskim z Gdańska, czy o innym przedstawicielu wymiaru sprawiedliwości, który uniewinnił byłą polityk PO, Beatę Sawicką. Zdaniem biskupa Pieronka, Prawo i Sprawiedliwość chce podporządkować sobie Sąd Najwyższy między innymi w związku ze zbliżającymi się wyborami, a począwszy od tej jesieni czeka nas cała seria wyborów. 

"Władza zmienia prawo wyborcze pod dyktando wodza, który zdaje się nie mieć miary w "reformowaniu" państwa. To człowiek, który nie ponosi odpowiedzialności za to, co robi. Właściwie nie istnieje też parlamentaryzm. Nie dopuszcza się do głosu opozycji, karze za błahostki posłów, którzy mają inne zdanie, a na o wiele gorsze wystąpienia swoich - na przykład Jarosława Kaczyńskiego o "zdradzieckich mordach" - przymyka się oko"-przekonuje ksiądz w rozmowie z portalem wiadomo.co. Jak zwykle rozmywanie: karze tych, którzy mają "inne zdanie", sam mówi o "zdradzieckich mordach", zapominając już o tym, że chodzi również o to, w jaki sposób to "inne zdanie" jest wyrażane (czy poseł Szczerba wyraził "inne zdanie", czy raczej storpedował pracę Sejmu?) i co właściwie Jarosław Kaczyński miał na myśli z tymi "zdradzieckimi mordami". Dostaje się również Marszałkowi Sejmu, zapominając o tym, co robili poprzedni marszałkowie, np. Stefan Niesiołowski czy Radosław Sikorski. 

Duchowny stwierdził, że "dotarliśmy do końca" drogi do dyktatury, która- choć nie jest "formalna i zadekretowana", to jednak nosi wszystkie cechy dyktatury, ponieważ "władza gnębi opozycję" i "chce pozbawić ludzi słusznych przekonań", między innymi tych dotyczących "uchodźców". A o to, że Polacy nie chcą przyjmować imigrantów, duchowny obwinia oczywiście politykę PiS. Co tam jakieś zamachy, dokonywane często przez ludzi, którzy trafili do Europy wraz z falą uchodźców. Co z tego, że nad tym napływem ludzi z Afryki i Bliskiego Wschodu przestaliśmy mieć w Europie jakąkolwiek kontrolę, co zaczęli przyznawać również unijni przywódcy. 

"Jest jeszcze jeden ważny sposób dokonywania tej zmiany, który nazywa się przekupstwem. Program 500 Plus, Mieszkanie Plus, 300 zł na wyprawkę szkolną, zapowiedziane podwyżki dla nauczycieli - to wszystko potrzebne jest do zdobycia wyborców. Tylko i aż tyle"- przekonywał biskup. Najciekawszy moment następuje jednak, gdy dziennikarka pyta, dlaczego Kościół zabiera głos sprawie aborcji, a w sprawie "łamania konstytucji" już niekoniecznie... To w końcu Kościół ma się wtrącać do polityki czy też nie? Zdaniem Pieronka, łamanie Konstytucji jest łamaniem praw ludzkich, ale i wykroczeniem moralnym,więc biskupi powinni zabrać w tej sprawie głos. 

"Mam obowiązek mówić głośno i wyraźnie o tym, co się dzieje w naszym kraju. Po to jestem biskupem, żeby reagować na zło. Wolę mówić niż milczeć i schować głowę w piasek"-przekonuje. Dziennikarka sugeruje również, uwaga uwaga,że rządzący nie słuchają głosu hierarchów Kościoła, mimo iż twierdzą inaczej.

"Premier Mateusz Morawiecki po objęciu urzędu mówił o potrzebie "reewangelizacji Europy". Niech sobie da spokój, to nie jest rola państwa i polityka"-odpowiada duchowny. 

W jednym wywiadzie zarówno biskup, jak i dziennikarka kilkakrotnie sami zaprzeczają własnym słowom. Paradne! 

Zabawne jest również to, że ludzie, którzy na co dzień raczej do kościoła nie chodzą i nie czują się zbytnio związani z Kościołem Katolickim tak bardzo troszczą się o respektowanie jego nauk, kiedy rozmawiają z księdzem o takich poglądach, jak biskup Pieronek. 

yenn/wiadomo.co, Fronda.pl