Organ Michnika prezentuje kolejne „poważne argumenty” za tym, jak to w Polsce prowincjonalnej jest wspaniale. Wszystko się rozwija, rozbudowuje i przebudowuje a „unijne pieniądze” płyną szerokim strumieniem. Argumenty GW są przekonujące, jak na gazetę intelektualnych elit czeciej-erpe przystało. Jest nawet zdjęcie prowincji, gdzie nie widać ani ruin ani głodnych dzieci! Każdy przyzna, że jakiekolwiek opowiadania o biedzie, o zacofaniu prowincji, o Polsce B, o niedojadających dzieciach to jedynie wroga pisowska propaganda.

Jeden z czołowych dziennikarzy Wyborczej, niejaki Maziarski nie tylko nie bał się wyjechać poza centrum Warszawy, ale nawet przyznał się do dłuższej bytności na polskiej prowincji. Gdzież to był i co zwiedził? Oto ów Maziarski zwierza się, że spędza sporo czasu „na wsi na Podbeskidziu”. A skoro elyta pisze o „wsi na Podbeskidziu” wiadomo niemal na pewno że chodzi tu nie o cokolwiek innego, jak o południową część województwa śląskiego, część wypoczynkowo-rekreacyjno-weekendowo-letniskowo-zimowiskową, pełną hoteli, knajp, pensjonatów, ośrodków sportowych, turystycznych i konferencyjnych, gospodarstw agroturystycznych, kolejek linowych, wyciągów. Chodzi przy tym o jedno z trzech województw najwyżej sytuujących się w statystykach pod względem poziomu życia, pod względem niektórych wskaźników osiągające pozycję najlepszą. Jak widać, to właśnie dla redaktorów z Czerskiej standardowa prowincja.

Posłuchajmy przez chwilę zachwytów Gazety Wyborczej nad rozwojem owej typowej polskiej prowincji. Zachwyty te niewątpliwie zadają kłam pisowskiej propagandzie.

„Wioski podłączane do kanalizacji za unijne pieniądze, jak Kamesznica, Złatna, Laliki, Nieledwia. Miasta pucujące się i upiększające, jak choćby Żywiec, który przebudowuje swój rynek, żeby wyglądał ładniej. Rodziny rozbudowujące i tynkujące swoje domy. Miasteczka i gminy, w których wyrastają nowe centra handlowe, a stacje benzynowe są powiększane i rozbudowywane, jak w Milówce. Picowane nadrzeczne bulwary, obiekty sportowe i nowe parkingi, jak w Węgierskiej Górce. Nowe drogi ekspresowe, jak ta łącząca Bielsko-Białą z Żywcem, i asfalt wylewany na starych drogach, które przez lata składały się głównie z dziur.” (Wojciech Maziarski, Polska w ruinie przez Balcerowicza, wyborcza.pl 20.08.2015)

Tak więc część Śląska zwana Śląskiem Zielonym, z Bielsko Białą, Żywcem oraz popularnymi beskidzkimi miejscowościami letniskowymi i ośrodkami narciarskimi to dla Wyborczej typowa polska prowincja. A naprawa dziur w jezdni, wypicowanie nadrzecznego deptaka w popularnym letnisku, ba, nawet parking czy stacja benzynowa w turystycznym centrum to dla czerskich propagandzistów miara dobrobytu ogółu społeczeństwa.

Oczywiście, z perspektywy hoteli, pensjonatów, knajp, gospodarstw agroturystycznych, kolejek linowych nigdzie też nie widać głodnych dzieci. No a skoro propagandzista GW ich nie widział, to znaczy że pewnie ich tam nie ma.

Argumentem świadczącym o rozkwicie typowej polskiej prowincji (czytaj: gmin przygranicznych woj. śląskiego) są dla Maziarskiego także Słowacy przyjeżdżający do nas na zakupy. (Jutro skądinąd pewnie GW będzie przekonywać, jak to fajnie jest w strefie euro; wtedy pewnie okaże się, że żadni Słowacy wcale do nas na zakupy nie przyjeżdżają).

Rewelacje GW na temat prowincji zilustrowane zostały zdjęciem przedstawiającym kamieniczki przy Placu Chrobrego w Bielsku-Białej, będącej jednym z większych miast Polski, leżącym w tymże województwie śląskim. „Czy tak wygląda miasto w ruinie, jak chce PiS?” – głosi podpis pod zdjęciem.

Jak widać, GW przedstawia bardzo rzetelne i przekonujące argumenty. Każdy musi przyznać, że jakiekolwiek opowiadania o biedzie, o zacofaniu prowincji, o Polsce B, o niedojadających dzieciach to jedynie wroga pisowska propaganda.

Tomasz Poller