Fabrice Balanche to z Uniwersytetu w Lyonie, współpracujący z renomowanym think-tankiem z USA "The Washington Institute". Przez dziesięć lat mieszkał w Syrii i Libanie. Teraz uczony nie ma wątpliwości: W tym roku Europę czeka potop. Do drogi ku naszym granicom ma szykować się aż milion Syryjczyków. Do tego dochodzą Irakijczycy, Pakistańczycy, Afgańczycy, Afrykanie...

Według prof. Balanche w ostatnich tygodniach kryzys imigracyjny bardzo intensywnie nakręca Rosja. Między innymi poprzez bombardowanie miasta Aleppo "chce zmusić cywilów do ucieczki", by oddzielić ich w ten sposób od wojskowych, co ma ułatwić jej zwalczenie powstania wymierzonego w Baszara al-Asada. "Ludzie spieszą ku granicom, bo nie wiedzą już, dokąd w Syrii mogliby ucieć" - mówi w rozmowie ze "Spieglem Online" francuski profesor.

Jak wskazuje, według ONZ w ciągu ostatnich czterech miesięcy Syrię opuściło przynajmniej 300 tysięcy osób, i to tylko na północy kraju.

Zdaniem Falanche'a dla al-Assada imigranci są po prostu doskonałą... bronią. "Dla Assada uchodźcy to broń przeciwko Turcji, Jordanii i Europie. Ta broń może sprawić, że Europa przestanie domagać się ustąpienia Asssada. Dochodzi do tego dodatkowy aspekt: Wielu uchodźców to sunnici. Wygnanie z kraju kilku milionów sunnitów to dla Assada sposób na zmianę demograficznego balansu kraju i zwiększenie wagi mniejszości [religijnych], a te [Assad] kontroluje" - powiedział profesor.

Francuz mówił też o sytuacji syryjskich chrześcijan. "Chrześcijanie są, biorąc rzecz relatywnie, dotknięci najbardziej: 40 procent z nich opuściło Syrię. Zależy to od szeregu czynników. Chrześcijanie są rozproszeni w całej Syrii. Nie mają twierdz, w których mogliby się schronić, tak jak inne mniejszości. W regionach [kontrolowanych przez] rebeliantów znajdowali się pod ciągłym naciskiem zarzutów o wspieranie reżimu. Wraz z powstaniem radykałów stali się celem" - mówi uczony.

Emigracji chrześcijan pomaga fakt, że wielu z nich ma krewnych lub przyjaciół zagranicą.

Falanche pytany, ilu Syryjczyków przybędzie w tym roku do Europy, odparł, że może być ich aż milion.

"Tylko w walkach o Aleppo cierpią 2 miliony ludzi. Do tego trzeba doliczyć ludzi z miast jak Latakia, Tartus czy centrum Damaszku, których nie dotykają działania zbrojne, ale pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Dochodzi do tego łączenie rodzin. Jeżeli utrzyma się obecna tendencja, w tym roku do Europy przybędzie milion Syryjczyków. W ubiegłym roku było to 500 tysięcy" - wyjaśnił profesor.

Według profesora dawanie pieniędzy państwom sąsiadującym z Syrią w nadziei, że to zatrzyma imigrantów w obozach, nic nie da. Ich położenie jest tam trudne, a więc tak czy inaczej będą kierować się ku Europie. Według Balanche'a nie ma innego wyjścia, jak ograniczenie prawa do łączenia rodzin, co jest jednak sprzeczne z fundamentami europejskiego prawodawstwa. Trzeba też zmniejszyć świadczenia socjalne dla imigrantów.

"Jeżeli nie zostanie to zrobione, ruch imigracyjny będzie trwał. Na dłuższą metę jest to nie do wytrzymania" – twierdzi prof. Balanche.

hk/Spiegel Online