Tomasz Wandas: Kim jesteś? Na Uniwersytecie im. Jana Pawła II w Krakowie jesteś rozpoznawany przez każdego. Jak znalazłeś się w gronie studentów teologii?

Bawer Aondo-Akaa (sparaliżowany, czarnoskóry, doktor teologii.) Studiowanie teologii było moim życiowym marzeniem. Teologiem chciałem zostać mając już siedem lat. Wychowali mnie moi wujkowie, zadawaliśmy sobie wiele trudnych pytań, ja nie potrafiłem odpowiedzieć np. na pytanie czym jest wiara. Ciekawość rosła z dnia na dzień, z roku na rok. Pamiętam też taką sytuację w przedszkolu, gdy Panie pytały się dzieci kim chcą zostać w przyszłości. Dziewczynki odpowiadały, że chcą być aktorkami, modelkami, księżniczkami itd. Chłopcy, że strażakami, policjantami. Ja chciałem być teologiem. Dziś mogę powiedzieć, że to marzenie, które miałem wryte w siebie od „zawsze”, odkąd pamiętam -  zrealizowało się.

I tak kilka dni temu obroniłeś doktorat...co teraz, profesura?

Bardzo bym chciał na mojej uczelni otworzyć pierwszą w Polsce placówkę G.K Chesterton'a, marzy mi się analizowanie i badanie jego myśli. Oczywiście mam nadzieję otworzyć studia podyplomowe, prowadzić wykłady i ćwiczenia wokół Chesterton'a.

Dlaczego akurat Chesterton, co tak bardzo Cię w nim urzekło?

Urzekł mnie i to bardzo, powodów jest wiele. Po pierwsze reprezentował poglądy konserwatywne, walczył w piękny sposób z rozszerzającym się agnostycyzmem i socjalizmem. Po drugie sposób w jaki to robił był fenomenalny, nikt tak jak on o rzeczach najistotniejszych i poważnych nie pisał w tak groteskowy i zabawny sposób. Czytając jego dzieła można nieźle się uśmiać, duch tego człowieka, jego myśli jest prze-optymistyczny. Wyobraźmy sobie dzisiaj człowieka, który w sposób zabawny udowadnia, że Bóg nie tylko, że istnieje ale, że działa a centrum jego działania jest w Kościele katolickim. Jego argumenty są tak racjonalne i przyziemne, że ciężko się z nim nie zgodzić, człowiek więc, który uważa się za agnostyka w świetle jego myśli i nauki uchodzi za głupca. Ponadto, mimo racjonalizmu z jego dzieł da się wyczytać mnóstwo, dobrych emocji, mądrego optymizmu. Dzisiaj niektórym ludziom żyjącym poza Kościołem wydaje się, że ludzie Kościoła są smutni i pesymistyczni co nie jest prawdą, on żyjąc na przełomie XIX/XX wieku jest tego dobrym przykładem. Opierając swoją myśl na kulturze antycznej, przechodząc przez wszystkie epoki pokazał, że chrześcijanin mimo, różnych uwarunkować historycznych być człowiekiem optymistycznie nastawionym do rzeczywistości, mimo że pozory często były inne.

Czym się zajmujesz poza studiowaniem, podobno jesteś mocno zaangażowanym działaczem pro-life?

W chwili obecnej mam dwie prace. Pracuję w studium Jagiellońskim i w klinice a dokładniej w Stowarzyszeniu osób niepełnosprawnych i ich przyjaciół. Teraz w stowarzyszeniu podejmujemy wiele pracy w przygotowaniu do Światowych Dni Młodzieży. W klubie Jagiellońskim zajmuję się sprawami edytorskimi, grafiką - jestem asystentem redaktora naczelnego kwartalnika, klubu Jagiellońskiego. Fundacja prawa obrony życia, w której siedzę najwięcej stara się, aby nie było w ogóle aborcji, aby wszystkie dzieci nienarodzone - te niepełnosprawne też - nie były mordowane, lecz aby dano im szanse na życie. W ramach naszej działalności zajmujemy się urządzaniem licznych pikiet pod szpitalami, pod tymi, w których aborcje są regularnie przeprowadzane. Zbieramy również podpisy pod ustawami antyaborcyjnymi, edukujemy ludzi młodych i starszych.

W życiu prywatnym, domowym, jesteś spełniony?

Tak jestem osobą szczęśliwa, przede wszystkim zawdzięczam to Panu Bogu. To, że Pan Bóg we mnie działa i czasem przeze mnie napawa mnie niesamowitym szczęściem. Poza tym, mam bardzo kochaną, porządną żonę. Pobraliśmy się ponad trzy lata temu (…) przepraszam, ponad cztery lata temu – podpowiada mi teraz moja przepiękna żona Grażynka. To, że Pan Bóg dał mi Grażynkę i mnie Grażynce to powoduje, że mam się kim opiekować (uśmiech). Bo wiesz, to nie jest tak, że ona mną się opiekuje (uśmiech), to ja nią się opiekuję. Ona mną? No troszkę, czasem. To jest właśnie małżeństwo oboje dajemy sobie siebie nawzajem. To czyni nas bardzo szczęśliwymi bo realizujemy Boże powołanie jako małżonkowie.

Każda historia miłości jest niezwykle interesująca, każda jest inna. Jak to było/jest z Wami, jak się poznaliście?

Poznaliśmy się w Klice (Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych). Był to jeden wyjazd, taki zorganizowany do Zakopanego. Jadąc tak długo myślałem czy kiedykolwiek się z kimś zwiążę, doszedłem do wniosku, że na pewno nie, że będę sam. Grażynka również pojechała do Zakopanem z swoją siostrą i niepełnosprawną przyjaciółką – Renatką. Jeżeli chodzi o naszą pierwszą rozmowę z Grażynką, to wiesz...przyglądałem się jej, nie wiedziałem jak zagaić. W końcu podjechałem do niej i powiedziałem: „Fajny masz sweter” na co Grażynka: „dziękuję”, cięgłem dalej: „..i dobry kolor...” zapytałem też „jakie lubisz kolory”? Grażynka na to: „Wszystkie poza czarnym”. Tydzień potem byliśmy już razem, po roku dokładnie w tym samym miejscu czyli w Zakopanem w szkole, oświadczyłem się a Grażynka powiedziała „tak”. Tak, to był Sylwester, później 26go października wzięliśmy ślub w kościele oo. dominikanów.

Bardzo dziękuję za rozmowę