Tomasz Wandas, Fronda.pl: Katalończycy opowiadają się za niepodległością. KE nie uznaje referendum, a w sprawie brutalnego traktowania Katalończyków przez hiszpańską policję nic nie ma do powiedzenia. Jak to jest, że wobec jednych KE mówi językiem „delikatnym”, a wobec innych przyjmuje znacznie ostrzejszą retorykę?

Barbara Dziuk, klub parlamentarny PiS: Sytuacja stała się niezręczna. UE nie może powiedzieć, że jest za, ani tego, że jest przeciw. Ponieważ straciłaby wiarygodność w każdym z przypadków- woli milczeć aż do dzisiaj, kiedy zajęła jednoznaczne stanowisko w sprawie wydarzeń w Katalonii. Głośne poparcie Katalończyków oznaczałoby co prawda, że UE prowadzi konsekwentną politykę rozmontowywania Europy i tworzy eurokołchoz.

Wynarodowienie państw Europy przynosi efekty poprzez konsekwentną politykę antyrodzinną, niszczenie tożsamości narodowej, celowe obniżanie poziomu edukacyjnego społeczeństw, antykościelne i antyklerykalne działania, wprowadzenie kultury konsumpcji i korporacyjne zasady życia i współżycia. Naród, który nie ma pamięci, który nie ma poczucia wspólnoty religijnej i kulturowej, zostaje rozbity na atomy. UE wygrała. Mały kraj nie stanie się wielki przez to, że uzyska autonomię. Siła jest w jedności i wielkości, a na tym nie zależy UE, przynajmniej oficjalnie. 

Katalończycy zapomnieli, że: nec Hercule contra plures.  Autonomia to wielkie niebezpieczeństwo zarówno dla Katalonii, jak i dla całej Hiszpanii. W konsekwencji dla Europy. Z całą mocą chciałabym jednak podkreślić, że rozwiązanie sporu Katalonii z Hiszpanią, to sprawa wewnętrzna Królestwa Hiszpanii.  

Dlaczego KE stosuje różne standardy względem poszczególnych krajów UE? Czy nie należy się nam równe traktowanie? 

UE nigdy nie liczyła się i nie liczy z tymi zza żelaznej kurtyny. Wbrew górnolotnym deklaracjom UE nie szanuje krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Ma przekonanie, że poza siłą roboczą nie jesteśmy nic jej w stanie dać i pracuje tylko nad tym ostatnim zadaniem – obroną rynku zbytu towarów drugiej świeżości i obroną rezerwuaru taniej siły roboczej. Między tym co się należy pogardzanym krajom europejskim, a tym co otrzymujemy  jest przepaść. UE patrzy pragmatycznie – liczy każdy wydany grosz i za każdy pobiera odpowiedni haracz. 

Czy Ruch Autonomii Śląska nie przypomina trochę tego co mówią dziś Katalończycy?

Trochę to inaczej wygląda. Po pierwsze Ruch Autonomii Śląska stracił tak bardzo  na wiarygodności, że łączy się ze Związkiem Górnośląskim z zamiarem  utworzenia  Śląskiej  Partii  Regionalnej. Oczywiście chodzi o to, żeby w wyborach samorządowych wystąpić pod nowym szyldem, bo stary zardzewiał.  Tym panom na Śląsku już nikt nie ufa, oni jednak   tego nie przyjmują do wiadomości. Śląsk to specyficzny region, a jego mieszkańcy to nie lekkoduchy. Na lep autonomii łapią się dzieci, a wykorzystywane są do osiągnięcia politycznych celów. Proszę też zauważyć – przyszła zmiana polityczna, kto ostatnio słyszał o walczących górnikach? Wie Pan coś o paleniu opon w Warszawie? W najbardziej newralgicznym miejscu, jakim są kopalnie, panuje spokój. Czy sądzi Pan, że Ślązacy chcieliby wojny, jeśli mają pokój?  

Oczywiście, że nie, jednak wszystko jest możliwe. Jakie mogłyby by być konsekwencje, gdyby jednak zdecydowali się na taki zryw?

W ponad czteromilionowym regionie jest ok. 800 tysięcy rodowitych Ślązaków, czy ta reszta marzy o wyemigrowaniu? Jak Pan sądzi? Poza tym Śląsk w odróżnieniu od Katalonii jest regionem podtrzymującym tradycje religijne i co za tym idzie rodzinne – to nasz wielki atut. To nas spaja. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to zapraszam na  stanową pielgrzymkę mężczyzn do Piekar. 100 tysięcy chłopa na kolanach robi wrażenie. Należy jeszcze raz spojrzeć i zobaczyć jak z tych kolan wstają. Nie widzę przyszłości dla Ruchu Autonomii Śląska w tym kontekście. Takie instytucje polityczne  są sterowane poprzez Europę i dotowane, po to żeby paru wichrzycieli celowo i spremedydacją opowiadało o miłości do Śląska,  który mają tak naprawdę w wielkim poważaniu, że się  tak oględnie wyrażę. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. O duże pieniądze. I tu leży pies pogrzebany, który z miłością do regionu nie ma nic wspólnego. 

Należy spojrzeć na osiągnięcia Ruchu w kontekście sprawowania władzy w nim i rozwoju Śląska. Na pewno do wielkich osiągnięć należy budowa stadionu. Już został nawet na nim pobity światowy rekord. Droższej i dłuższej budowy stadionu Europa nie zna. 

Czy ruchu typu 'Ruch Autonomii Śląska' nie szkodzą w Polsce?

Pytając o szkodliwe działanie tego typu ruchów politycznych należy zadać sobie pytanie: kto zyska na wprowadzeniu autonomii dla Śląska? Jeśli ktoś ma świadomość działania pewnych mechanizmów, ten wie, że naszą siłą jest kultura, religia, rodzina, a skłócić nas i doprowadzić do upadku można jedynie dzieląc kraj na działki i odbierając ludziom kolejno jedno po drugim: wolność, tożsamość, religię i rodzinę. My już wiemy, że po drodze zamienia się ludzi w niewolników wmawiając im, że praca 24 na dobę to wolność, dzieci to zło, a Bóg nie istnieje. Proszę zobaczyć jakie to proste. A efekt: kasa, dużo kasy. Dla niewielu. Dla garstki, która wyznaje jeden światopogląd – hedonizm i ośmiorniczki. Znamy ten obrazek, prawda? 

Tak, oczywiście.

Czy Ślązacy chcą utracić wolność – wątpię. Przez ostatnie lata pracowali w systemach korporacyjnych, napatrzyli się   na niesprawiedliwość, wiedzą, że hipokryzją i kłamstwem są  słowa polityków autonomii o miłości do Śląska. My Ślązacy tak naprawdę jesteśmy zmęczeni naprawianiem błędów ostatnich ponad 20 lat i marzymy o normalności, tj. o normalnie funkcjonującej służbie zdrowia, punktualnych tramwajach, bezpiecznych wieczornych spacerach na własnym osiedlu, a nie o wojenkach, karabinach i czapkach Wehrmachtu, jak nam to próbują wmówić „oświeceniowcy” z Ruchu Autonomii Śląska. Dlatego też jestem pewna, że posłuchu u Ślązaków autonomiści mieć nie będą i przebieranie nogami z radości na widok wydarzeń w Katalonii nic im nie da.  

Dziękuję za rozmowę.