Tego czytelnicy „Newsweeka” chyba się nie spodziewali. Opisując trwającą eskalację konfliktu izraelsko-palestyńskiego tygodnik dowodzony przez Tomasza Lisa posłużył się określeniem „żydowski motłoch”.
Trwa eskalacja na Bliskim Wschodzie. We wzajemnej wymianie ognia pomiędzy Izraelem a Hamasem giną kolejni cywile, w tym dzieci. Rośnie międzynarodowa presja na Izrael, a w kolejnych państwach Europy oraz w Stanach Zjednoczonych organizowane są propalestyńskie demonstracje, których uczestnicy protestują przeciwko obecnej polityce Izraela.
Poza działaniami militarnymi w izraelskich miastach zamieszkanych przez Żydów i Arabów dochodzi też do rozruchów. Te w niespodziewany sposób postanowił opisać „Newsweek”.
- „W Bat Jam żydowski motłoch wyciągnął z samochodu kierowcę i niemal go zakatował. Napastnikom wydawało się, że był Arabem. W Lod trwają zamieszki i większość mieszkańców się boi. Podpalane są sklepy (żydowskie i arabskie), synagogi i meczety, a na ulicach chuligani polują na ludzi. W izraelskich miastach mieszanych zapanował strach”
- pisze „Newsweek”.
Sformułowanie „żydowski motłoch” pojawiło się również na profilu „Newsweeka” na Facebooku, jednak po czasie post został edytowany.
W komentarzach swoje oburzenie wyrażają czytelnicy. Zdaniem wielu sformułowanie to służy „podkręcaniu spirali nienawiści”.
kak/newsweek.pl, Facebook, wPolityce.pl