Prawo i Sprawiedliwość dało wyraźnie do zrozumienia, że z Andrzejem Dudą to już nie przelewki. Prasowe wywiady Zbigniewa Ziobry można byłoby wprawdzie próbować rozumieć jako eskalację osobistego konfliktu ministra i prezydenta, biorąc pod uwagę wcześniejsze pojednawcze wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, co byłoby jednak poważnym błędem. Ta sama zasada działa w polityce międzynarodowej. Przywódca chcąc zachować pozory wypowiada się oględnie, ale jego podwładni stawiają sprawę ostro. W ubiegłym tygodniu przyjęcie tego kierunku zasygnalizowały liczne wystąpienia posła Marka Suskiego, wyjątkowo twardo eksponujące stanowisko PiS. Ziobro tylko to potwierdza, zarazem jednak pokazując, że w gruncie rzeczy PiS ma w sporze z Andrzejem Dudą tylko jeden argument: kolejną kampanię wyborczą w wyborach prezydenckich.

Zarówno Suski jak i Ziobro dali jasno do zrozumienia, że jeżeli Andrzej Duda nie będzie wspierał programu Prawa i Sprawiedliwości, partia wycofa dla niego poparcie, wystawiając własnego kandydata. Jakie mogłoby mieć to skutki praktyczne dla wyniku wyborów, nie sposób rozstrzygnąć, nie wydaje się jednak, by Duda mógł liczyć na drugą turę ścierając się w pierwszej z jednej strony z wyrazistym kandydatem opozycji (jeśli taki będzie), z drugiej z nominatem PiS. Jeżeli chce być prezydentem Polski przez 10 lat, nie może porzucić swojego obozu politycznego. Całkowicie własnego nie zbuduje, kukizowcy to zdecydowanie za mało. Może próbować wygrać dla siebie silniejszą pozycję, zwłaszcza na gruncie przyszłorocznego referendum konstytucyjnego, ale bez poparcia Jarosława Kaczyńskiego nie będzie nigdy w stanie osiągnąć sukcesu. Umocnienie roli prezydenta jest możliwe na gruncie porozumienia, nie wojny.

Wszystko rozbija się więc o kwestię ambicji. Czy Andrzejowi Dudzie wystarczy jedna kadencja, a później już tylko – jak powiedział Ziobro – rola „młodego komentatora z własną ochroną”? Jeżeli tak, to wiele może być stracone. Trudno jednak uwierzyć, by tak miało być w istocie. Prezydent dobrze wykonuje swoją funkcję, podejmuje ciekawe inicjatywy i widać, że znakomicie odnajduje się w roli Głowy Państwa. Wyborcy wciąż go cenią i wiążą z nim wielkie nadzieje. Pozostaje sądzić, że w sprawie reformy sądownictwa uda się wypracować jakiś kompromis zadowalający obie strony sporu wewnątrz obozu PiS. Twierdzić, że Andrzej Duda gotów jest ten obóz rozbić, byle tylko zaznaczyć swoją niezależną pozycję, byłoby wobec niego obrazą. Potencjalnego skutku takiego rozbicia, czyli oddania kierownictwa w państwie w ręce ludzi spod znaku opozycji totalnej, nie może sobie życzyć nikt, kto jest szczerym patriotą. Prezydent wielokrotnie udowodnił, że braku patriotyzmu nie można mu zarzucać. PiS ostrymi wypowiedziami wprost to podważa. Mam nadzieję, że Andrzej Duda wytrzyma te ataki i pójdzie na kompromis z rządem. Wszystko inne byłoby niewątpliwie ogromną szkodą dla Polski.

Paweł Chmielewski