Unijni ambasadorowie omówią dziś w Brukseli po raz pierwszy zmiany w dyrektywie gazowej, które mają utrudnić powstanie gazociągu Nord Stream 2. To krok naprzód w prowadzonych pracach nad nowelizacją, o co zabiegała Polska. Do tej pory Bułgaria, kierująca w tym półroczu pracami Unii, hamowała te prace, ograniczając je jedynie do rozmów technicznych na poziomie ekspertów.


Zmiany, nad którymi toczą się prace, mają doprecyzować zapisy, że wszystkie gazociągi, także te importowe i ich części podmorskie, na terytorium Wspólnoty muszą podlegać przepisom unijnego, trzeciego pakietu energetycznego. Te zapisy są wymierzone w Nord Stream 2. Ale jeśli znowelizowana dyrektywa miałaby objąć w przyszłości drugą magistralę Gazociągu Północnego, to prace nad nią muszą być sfinalizowane przed ukończeniem tej inwestycji - a ta już się rozpoczęła. Dlatego Polska naciskała na Bułgarię, by przyspieszyła prace.

- Po to, żeby doprowadzić do sytuacji, w której będziemy rozmawiać o projekcie takim jak Nord Stream 2 w gronie europejskim, a nie doprowadzimy do tego, że to będzie projekt dyskutowany tylko i wyłącznie przez beneficjentów z dostawcą gazu - mówił w niedawnym wywiadzie dla Polskiego Radia wiceminister energii Michał Kurtyka.

Przedstawiciele bułgarskiego przewodnictwa informują, że po dzisiejszym spotkaniu ambasadorów nie należy się raczej spodziewać uzgodnienia wspólnego stanowiska. Kraje członkowskie mają opracować plan wyjścia z impasu. Na wspólne uzgodnienia czeka już Parlament Europejski, którego stanowisko jest po myśli przeciwników Nord Stream 2. Ostateczny kształt przepisów będzie zależał od wyniku negocjacji przedstawicieli unijnych rządów i europosłów.

mod/polskie radio - IAR