Po przyjęciu Komunii św. stanął przed nią Jezus. Był bardziej realny od świata doświadczanego naszymi zmysłami, wtedy Alicja przeżyła radość rozsadzającą serce.

Na rekolekcjach w Gostyniu w 1985 roku rozpoczął się niesamowity czas w życiu Alicji Lenczewskiej. Otrzymała ona wtedy od Jezusa podczas Eucharystii nadzwyczajny dar mistycznych spotkań z Nim. Na wyraźne polecenie Jezusa zaczęła spisywać Jego rady, pouczenia i duchowe prowadzenie, w dwóch dziennikach: ŚwiadectwieSłowie pouczenia. Trwało to od 1985 roku aż do jej śmierci w 2010 roku. Dopiero wtedy te dzienniki jej duszy dotarły do rąk ks. arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, który powołał komisję teologiczną w celu zbadania, czy treść w nich zawarta jest zgodna z nauczaniem Kościoła. Opinia teologów była jednoznacznie pozytywna. Teologiczna i duchowa głębia tych tekstów zachwyca czytelnika. Treści w nich zawarte umacniają wiarę, dają odpowiedzi na najtrudniejsze pytania i prowadzą trudną drogą dojrzewania duchowego.

Kim była Alicja Lenczewska, ta niesamowita mistyczka, świadek rzeczywistej obecności zmartwychwstałego Chrystusa w Eucharystii?

Od dzieciństwa do wieku dojrzałego

Alicja Maria Lenczewska urodziła się 5 grudnia 1934 roku w Warszawie, w katolickiej rodzinie. Z rodzeństwa miała tylko starszego brata Sławka. Ojciec zmarł w kwietniu 1939 roku. Mama była nauczycielką, nie wyszła drugi raz za mąż i sama wychowywała dzieci.

Po zajęciu przez Niemców Warszawy we wrześniu 1939 roku nastały czasy okrutnego terroru. Z tego powodu matka zdecydowała się opuścić stolicę w sierpniu 1940 roku. Wraz z dwójką dzieci zamieszkała u krewnych we wsi Knapy pod Rzeszowem.

W lipcu 1946 roku przenieśli się do Szczecina. Alicja skończyła tam szkołę podstawową i rozpoczęła naukę w Liceum Pedagogicznym. To były bardzo trudne, komunistyczne czasy. Katolicki kościół i ludzie wierzący byli represjonowani. Uczniom nie wolno było nosić medalików, a w świąteczne dni tak organizowano im czas, aby nie mieli możliwości uczestniczenia w niedzielnej Mszy św.

Mama Ali była głęboko wierzącą osobą. Codziennie z dziećmi wspólnie się modliła, uczęszczała na Msze św. nie tylko w niedzielę, ale również w ciągu tygodnia. Nie zmuszała jednak swych dzieci do modlitwy i do chodzenia do kościoła, zostawiała im wolność wyboru.

W 1952 roku Alicja zdała maturę i zaczęła pracować jako nauczycielka w wiosce Banie. Po dwuletnim kursie pedagogicznym awansowała na stanowisko zastępcy inspektora szkolnego w Gryfinie i dlatego musiała zapisać się do komunistycznej partii (PZPR). Jej katolicyzm był wtedy bardzo powierzchowny, a w pewnych kilkuletnich okresach była poza Kościołem, żyjąc niezgodnie z Dekalogiem.

Pod koniec lat 50. Alicja zakochała się i była blisko zawarcia sakramentu małżeństwa z Jankiem. Zerwała jednak zaręczyny z powodu nadużywania przez niego alkoholu. W 1960 roku poznała pochodzącego z Bolonii Włocha Michele. Zakochali się w sobie. Michele trzy razy przyjeżdżał do Alicji, a ona także odwiedziła go w Bolonii. Musiała jednak zakończyć tę znajomość, ponieważ okazało się, że Michele jest żonaty.

Po kilku latach pracy w Gryfinie Alicja rozpoczęła studia pedagogiczne w Gdańsku, które ukończyła w 1965 roku z tytułem magistra. W latach 1966-1975 pracowała jako nauczycielka prac ręcznych i mechaniki w I Liceum Ogólnokształcącym w Szczecinie.

W 1975 roku została zatrudniona w szczecińskim liceum dla przedszkolanek jako nauczycielka pedagogiki, a następnie otrzymała nominację na wicedyrektorkę tegoż liceum. Przeszła na emeryturę w 53. roku życia.

Poszukiwania i spotkanie ze Zmartwychwstałym

Alicja była pasjonatką harcerstwa, pełniła w nim odpowiedzialne funkcje jako instruktorka. Uwielbiała podróże, górskie wspinaczki, jazdę na nartach, spacery nad morzem, zachwycała się pięknem przyrody, była ciekawa kultury i sposobu życia ludzi w różnych krajach.

W latach 70. i 80. razem ze swoim bratem, który znał 12 języków, zwiedziła Bułgarię, Rumunię, Francję, Hiszpanię, Grecję, Włochy oraz Maroko. Alicja była bardzo wrażliwą osobą, przez turystyczne podróże pragnęła zaspokajać głód piękna i miłości, który był nieuświadomionym przez nią jeszcze wtedy pragnieniem Boga.

Jej bliska przyjaciółka Bernadetta Woźniak-Hoppe wspominała, że Alicja „była osobą wybitnie inteligentną, zdolną, o dużej kulturze osobistej. W działaniu konsekwentna, zdyscyplinowana, odpowiedzialna i twórcza. Posiadała również cechy przywódcze, które były do zaakceptowania, gdyż w temacie, w którym chciała dominować, posiadała silny argument – wiedzę. Miała świadomość również, że przewyższa niektóre koleżanki z pracy swoją ciekawą i silną osobowością”. W 1982 roku Alicja wzięła do swojego mieszkania schorowaną mamę i troskliwie się nią opiekowała. Był to dla niej trudny, ale błogosławiony czas. Codzienny kontakt z głęboko wierzącą i modlącą się mamą powoli wprowadzał Alicję i jej brata na drogę nawrócenia; zaczynali się otwierać na tajemnicę miłości i miłosierdzia Boga. Wtedy Alicja zaczęła czytać książki o tematyce religijnej i studiować Pismo Święte.

W 1984 roku jej mama zmarła. Było to dla Alicji bardzo bolesne przeżycie. Po pogrzebie pojechała sama z pielgrzymką na Jasną Górę, gdzie zawierzyła siebie Maryi. Przywiozła stamtąd dużą figurkę Matki Bożej, którą postawiła na grobie matki.

Tego samego roku dokonał się w życiu Alicji i jej brata radykalny przełom – oboje wstąpili do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w kościele św. Jana Chrzciciela. Pobyt w tej wspólnocie sprawił, że Alicja całkowicie oddała siebie Jezusowi na Jego wyłączną własność i postanowiła żyć tylko dla Niego. Pozostała już do końca życia osobą samotną. Natomiast jej brat przyjął sakrament małżeństwa i założył rodzinę.

W 1985 roku 52-letnia Alicja wzięła udział w trzydniowych rekolekcjach animatorów Odnowy w Duchu Świętym na Świętej Górze w Gostyniu. W czasie Eucharystii otrzymała od Jezusa nadzwyczajny dar mistycznego spotykania się z Nim. Tak rozpoczęły się jej dialogi z Jezusem, które zapisywała, na Jego wyraźną prośbę, w dwóch duchowych dziennikach: ŚwiadectwieSłowie pouczenia. Od 1985 roku aż do swojej śmierci w 2010 roku Alicja zapisała w nich mistyczne doświadczenia, rozmowy z Panem Jezusem oraz Jego pouczenia i rady dotyczące życia duchowego.

On mnie kocha

W 1987 roku Alicja napisała świadectwo swojego nawrócenia, które podpisała imieniem Maria: „Mam na imię Maria, mam 52 lata i jestem nauczycielką. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale mój katolicyzm przez wiele lat był bardzo powierzchowny. A nawet były okresy kilkuletnie, kiedy to żyłam poza Kościołem, prawie zupełnie będąc w wyraźnej sprzeczności z przykazaniami Bożymi.

Główne moje zainteresowania w tamtym okresie to historia sztuki, turystyka, robienie przezroczy oraz chwalenie się nimi i doznanymi przeżyciami. W swych podróżach poszukiwałam piękna i dobra, a także sensu życia. Tęsknota za nimi goniła mnie po wielu krajach przez wiele lat. Ale nadszedł wreszcie okres, kiedy coraz wyraźniej odczuwałam pustkę takiego życia.

W tym samym czasie, niby przypadkowo, zaczęły trafiać do moich rąk książki religijne. Wśród nich: Krzyż i sztylet, Trzecia godzina dnia, Najszczęśliwsi na świecie i inne mówiące o Odnowie Charyzmatycznej w USA. Nie śmiałam marzyć, bym kiedykolwiek mogła zetknąć się z taką grupą, choć bardzo pragnęłam. Do USA nie miałam przecież możliwości pojechać.

Wtedy ktoś przypadkowo powiedział mi, że w Szczecinie, o kilka przystanków od mojego domu, jest taka grupa. Było to jesienią prawie trzy lata temu.

Po pierwszym spotkaniu modlitewnym wiedziałam, że zaczęło odradzać się moje życie i odnalazł się jego sens. Potem było seminarium przygotowujące do odnowienia, a podczas jego trwania wyjazd na rekolekcje dla animatorów do Gostynia (w zastępstwie za animatorkę grupy domowej, która nie mogła wyjechać). I tam stało się coś, co zmieniło zupełnie moje życie. Tam stanął przede mną Jezus. Bardziej realny, prawdziwszy niż wszystko, co było w kaplicy: niż ludzie, którzy stali obok. Stało się to po przyjęciu Komunii św. (podczas Eucharystii), kiedy ze skruchą myślałam, jak bardzo jestem spóźniona w drodze do Niego. Wszystko przestało istnieć, był tylko On. Jego potęga, moc, ogrom coraz większy i ja coraz mniejsza przy Nim. Ogrom miłości tak wielkiej, niespotykanej, przed którą można tylko płakać nad swoją niewdzięcznością. A potem radość, że On mnie kocha. Radość rozsadzająca serce.

Od tej chwili zmieniło się wszystko: hierarchia wartości, struktura potrzeb, cel życia. Jedyną wartością, pragnieniem i celem stał się On – Jezus Chrystus. A najpiękniejszymi chwilami stały się spotkania z Nim: w modlitwie codziennej, w codziennej Eucharystii, w Komunii św., a także w powszedniości życia i pomagania innym.

Wszystko, za czym tęskniłam i goniłam po świecie przez tyle lat, dał mi On. I dał wiele więcej, niż mogłam sobie wyobrazić i pragnąć.

Dużo zgromadzonych wpierw rzeczy stało się niepotrzebnych, wiele zaczęło zawadzać. Najpierw pozbyłam się kolorowego telewizora, a pieniądze otrzymane ze sprzedaży przekazałam na cele charytatywne. Potem przyszła kolej na inne przedmioty, które niepotrzebnie zajmowały przestrzeń w moim domu. Czas, swoje siły oraz to, co mam, przeznaczyłam na służbę Bogu i bliźnim. A moje dolegliwości i trudy, jakich nie szczędzi życie codzienne, na ofiarę wynagrodzenia za grzechy własne i innych ludzi.

I stało się ze mną tak, jak z ową ewangeliczną wdową, która przez wiele lat cierpiała na swą chorobę. Mimo iż udawała się do różnych lekarzy i majątek na to traciła, nie została uleczona, a miała się coraz gorzej. Aż przyszedł moment, gdy spotkała Jezusa i jedno Jego dotknięcie uczyniło ją zdrową. Chwała Panu! Maria. Szczecin 1987 rok”.

Droga dziecięctwa

Najpiękniejszymi chwilami w życiu Alicji stały się spotkania z Jezusem na modlitwie i w codziennej Eucharystii. Pan Jezus wychowywał ją, uczył całkowitej ufności, bycia małym dzieckiem, prowadził ją drogami życia duchowego i prosił, aby wszystkie Jego pouczenia zapisywała, aby inni ludzie mogli je poznać i nimi się kierować. Pewnego dnia powiedziała Jezusowi: „wszystko jest jedną wielką i ciągłą lekcją wychowawczą zbliżającą mnie do Ciebie. Przygotowującą do ostatecznego spotkania”.

Pan Jezus dał Alicji spowiednika i przewodnika duchowego, aby jej pomagał iść drogą dziecięctwa Bożego. Na pytanie, kim jest jej ojciec duchowy, Pan Jezus odpowiedział: „Moimi ustami, Moimi dłońmi i Moim Sercem bijącym wśród was”.

Poprzez spowiednika Pan Jezus wezwał Alicję do ascezy: „Podczas wczorajszej rozmowy z moim ojcem duchownym padły słowa: asceza organiczna, to znaczy ograniczenie swego życia w świecie materialnym do minimum, do rzeczy i czynności naprawdę niezbędnych. Usunięcie wielu rzeczy, wielu upodobań i przyzwyczajeń. Ubóstwo, służba innym. Powiedział dosłownie: sprzedaj telewizor i inne rzeczy niepotrzebne i rozdaj ubogim” (18 grudnia 1985 roku). Alicja z wielkim entuzjazmem i radością wchodzi na drogę dziecięctwa Bożego i radykalizmu Ewangelii, bo pragnie całkowicie należeć do Chrystusa i wypełniać Jego wolę.

Pod datą 2 kwietnia 1986 roku zapisała rozmowę z Jezusem: „Czego pragniesz najbardziej od ludzi, Ojcze? † Modlitwy, zawierzenia”. Innym razem pytała: „Jakie wady własne mam zwalczać najbardziej? † Pychę, egocentryzm. – Jak? † Uległością wobec innych” (3 kwietnia 1986 roku); Alicja pytała: „Brakuje mi słów w modlitwie… † Modlić się trzeba sercem, a nie słowami. – Nie mam Ci co dać… Ojcze mój. † Masz: swoją bezsilność, bezbronność, małość. Tego pragnę. Wszystko inne mam i pragnę tym wszystkim dzielić się z tobą” (20 sierpnia 1986 roku). „Ciągle od nowa muszę płakać nad swoją grzesznością. † Płacz, a jednocześnie wyciągaj ręce z nadzieją do Mnie. Otwieram ci oczy, abyś dostrzegła siebie w Prawdzie. Ból jest oczyszczający – ból rodzenia się nowego człowieka w tobie. Nie skończy się w tym życiu nigdy. Będzie cię obmywał, udoskonalał, uświęcał. Pokochaj ten ból. Niech się stanie źródłem twojej radości i twego szczęścia. Świadczy on, że blisko jestem, że pragnę cię mieć przy Sobie” (13 sierpnia 1986 roku).

Innym razem Pan Jezus mówił: „† Nie myśleć o sobie i mniej zważać na to, co myślą o tobie inni. Ważne jest, co Ja myślę o tobie. A Ja i tak wiem wszystko, niezależnie od tego, jaką zaletę czy wadę twoją w danej chwili dostrzegło twoje otoczenie.

Chcę, abyś patrzyła na wszystko Moimi oczyma. Chcę cię nauczyć właściwych ocen i rodzącego się z tego współczucia, zrozumienia i chęci pomocy bez narzucania siebie, bez narzucania swoich gustów, poglądów, domniemanych zalet. Świętość jest w codzienności, w znoszeniu tego, co małe i niepozorne. W dziękowaniu za to, co nudne i męczące. W znoszeniu ludzi: ich pędu ku dominowaniu, ich gadatliwości, ich małostkowości, ich nieopanowania. Rozwijaj w sobie cechy przeciwne i Moją Miłość dla nich – cierpliwość i współczucie. Patrz na wszystko z punktu widzenia potrzeby dla Mojego Królestwa, a nie od strony własnego upodobania. Na każdą swoją myśl, słowo, czynność patrz Moimi oczyma – czy są przydatne dla budowania Mojego Królestwa w sercach ludzi i w twoim sercu. Największą ofiarą jest uczciwe i dobre wypełnianie codziennych obowiązków, uczynność i miłość w każdych okolicznościach” (31 sierpnia 1986 roku).

Na przykładzie Alicji Pan Jezus uświadamia, że daje nam wszystkie potrzebne łaski, ale musimy podjąć wysiłek, aby je przyjąć. Dlatego powinniśmy narzucić sobie samodyscyplinę, tak zorganizować plan zajęć w ciągu dnia, aby był czas na modlitwę, pracę i odpoczynek. Pan Jezus oczekuje od Alicji, aby porzuciła wszystko i poszła za Nim drogą ascezy wśród ludzi. Daje jej poznać swoje wielkie cierpienie spowodowane naszymi grzechami. Jej odpowiedzią jest pragnienie współcierpienia z Jezusem w Jego drodze krzyżowej, a także gotowość zadośćuczynienia za swoje grzechy oraz grzechy innych ludzi. Alicja pyta Jezusa: „Co robić, aby zmniejszyć Twe cierpienie? † Ufać Mi, pamiętać o Mnie, obdarzać Mnie miłością – wielką aż do zatracenia. Chcę, abyś pragnęła Mnie jeszcze bardziej. Niech pochłonie cię to pragnienie. Niech ono stanie się jedyną twoją rzeczywistością. Reszta powinna być jak sen. Ślubowałaś Mi swoją wierność – pamiętasz kiedy”.

– Czego oczekujesz ode mnie, Jezu?

Tak Pan Jezus odpowiedział Alicji i tak odpowiada każdemu z nas: „† Miłości większej niż życie i niż wszystko, co spotyka cię w tym życiu. Ja tulę do serca wszystkie Moje dzieci i tylko pragnę od nich czystej miłości. To, co działo się w Jerozolimie podczas Mojej męki, jest materialnym zobrazowaniem tego, co dzieje się w Moim Sercu, gdy Moje dzieci ranią i krzywdzą Moją Miłość. Każdy człowiek może Mi pomóc, nie raniąc Mnie, i swoimi prośbami i zadośćuczynieniem przepraszając za innych. Największym wyrazem miłości jest to, gdy ktoś chce przyjąć część Mojego cierpienia przez uczestniczenie w nim”.

O tajemnicy Eucharystii

Tak Pan Jezus mówi o tajemnicy Eucharystii: „† Cała Eucharystia jest dziękczynieniem. Ustanowiłem ją także po to, abyście mogli dziękować. Abyście przez uczestnictwo w niej rozwijali w sobie postawę dziękczynną. Całe życie wasze powinno być przepojone dziękczynieniem i wdzięcznością. W tym duchu trzeba rozmawiać ze Mną i do Mnie się zwracać. Wszystko, cokolwiek posiadacie i kim jesteście, jest Moim darem Miłości. Zupełnie wszystko. I mimo waszych buntów i niewdzięczności ciągle was kocham, wyczekuję na wasz powrót i składam nieustanną Ofiarę z Siebie, by was ratować. Ta Ofiara jest wieczna, bo trwa i odbywa się cały czas. Jest to Ofiara pozaczasowa i ponadczasowa. W niej żyjecie, nią oddychacie. Ona was ratuje w każdej chwili życia waszego. Starajcie się poznawać Prawdę o Mnie, pragnijcie jej. Wraz z tym poznawaniem będzie rosła w was wdzięczność. Niewdzięczność jest też owocem niewiedzy.

Gdybyście znali choć cząstkę Prawdy i potrafili w nią wniknąć, płakałby każdy z was z powodu własnej niewdzięczności. Podczas Mszy św. składam z Siebie Ofiarę za was i jednocześnie przychodzę do was pierwszy, byście zechcieli zaprosić Mnie do waszego życia. W waszych duszach składam Ofiarę za was, gdy przyjmujecie Komunię św. Ja składam z Siebie Ofiarę w duszy każdego, kto przyjdzie i przyjmie Moje Ciało. Jaka powinna być wasza odpowiedź? – Dziękować i ofiarować Mi siebie. Ja oddałem wam wszystko i oczekuję od was tego samego. Taka jest wartość Komunii – spotkanie, by się wzajemnie ofiarować sobie: Ja i ty. To jest także wzór spotkań między wami – ludźmi. Ofiarować się sobie wzajemnie i przyjmować siebie wzajemnie w miłości, wdzięczności i wybaczeniu. Tak, jak Ja was przyjmuję w Miłości i wybaczaniu. Komunia to wzór postawy wobec drugiego człowieka. A jednocześnie dar Miłości, na który można odpowiedzieć tylko wdzięcznością i miłością. Przymierze Miłości”.

Ukrywam się, aby nie zniewolić wspaniałością Mojego daru

Innym razem Pan Jezus mówił: „† Ukochałem was przed aktem stworzenia i zrodziłem was z Miłości. Miłość jest płodna: pragnie się dawać i uszczęśliwiać. Chciałem dzielić się Miłością – dawać i otrzymywać. Otrzymywać z potrzeby serca, dobrowolnie i bezinteresownie. Taką miłość może dać Mi tylko człowiek – stworzenie wolne w swej decyzji, bo nie poznało w pełni, nie doświadczyło ogromu Mojego piękna, Miłości i szczęśliwości życia ze Mną i we Mnie. Ukrywam się, aby nie zniewolić wspaniałością Mojego daru. Pragnę dla was waszego szczęścia, jakiego nikt z ludzi nie jest w stanie sobie wyobrazić i przeczuć.

Cała historia ludzkości i historia każdego człowieka tak jest prowadzona przeze Mnie, abyście otrzymali przygotowanie do zjednoczenia ze Mną w wieczności. Teraz możecie stykać się ze Mną w modlitwie, w medytacji nad Moim życiem, Słowem, znakami, jakie wam dałem i nieustannie daję. Znakiem najbardziej wymownym jest Moja obecność w Eucharystii. Jestem ukryty w Hostii i przez Jej spożycie następuje spotkanie duszy ze Mną żywym i prawdziwym, choć ukrytym dla umysłu i zmysłów ciała. Poznawać Mnie i dotykać można sercem kochającym i ufnym – sercem dziecka. Im większa wiara i miłość, tym zjednoczenie ze Mną mocniejsze i poznanie głębsze. Strzeż się bezmyślnego i obojętnego przyjmowania Mnie w Komunii św. Jest to wielki grzech i profanacja Mojej Miłości i Mojego Daru zrodzonego we Krwi Golgoty. Dziecko Moje, jakże bardzo muszę ukrywać się, aby nie spalić twej duszy ogniem Mojej Miłości i aby nie zabić twojego ciała mocą Mej Ojcowskiej czułości. A przecież tak bardzo kocham i pragnę być kochany” (3 kwietnia 2002 roku) .

Ks. Mieczysław Piotrowski

logo