24. w historii ceremonia wręczenia Europejskich Nagród Filmowych, przyznawanych przez Europejską Akademię Filmową, odbyła się w sobotę  3. grudnia 2011 roku w Berlinie. "Melancholia" z Kirsten Dunst w roli głównej to - jak po premierowych pokazach w maju podkreślał  duński reżyser - przede wszystkim film "o stanie umysłu". Historia opowiedziana przez von Triera rozpoczyna się w wielkiej posiadłości, gdzie trwa przyjęcie weselne młodej Justine. Panna młoda cierpi na depresję, popada w skrajne stany emocjonalne. Tuż po ślubie zaczynają dręczyć ją straszne apokaliptyczne wizje. Wkrótce okaże się, że znajdą one odzwierciedlenie w rzeczywistości - do Ziemi zbliża się planeta, która przez miliony lat skrywała się za Słońcem. Jeśli uderzy w Ziemię, spowoduje totalne zniszczenie i koniec świata- czytamy w serwisie portal filmowy.pl.


Znakomity obraz jednego z najbardziej kontrowersyjnych twórców współczesnego kina mógłby dostać „Złotą Palmę” w Cannes, pokonując inny apokaliptyczny obraz „Drzewo Życia”, gdyby von Trier nie palnął podczas festiwalu głupoty o Adolfie Hitlerze. Twórca „Melancholii” przyzwyczaił nas do tego, że jest artystą, który potrafi doprowadzić do szału nie tylko widzów swoich dzieł, ale również opinię publiczną, która nie interesuje się kinem. Jednak główna działalność reżysera polega na „wbijaniu w fotel” widza. I to w każdym rozumieniu tego słowa. W zeszłym roku na festiwalu w Cannes został wygwizdany za film z  Willemem Dafoe „Antychryst”. Obraz będący połączeniem klasycznego horroru z bezsensownymi arcybrutalnymi scenami (słynne wycinanie łechtaczki) czy pornograficznymi scenami seksu, został uznany za jeden z najgorszych filmów ostatnich lat.  Z drugiej strony nie można zapominać wszystkich nagród jakimi nagrodzony został reżyser ( Felix i Złota Palma za „Tańcząc w ciemnościach”, Felix za „Przełamując fale” etc). Jego „Dogville” czy serial „Królestwo” to perełki kinematografii, o których trudno zapomnieć nawet po latach.  Ja mam ambiwalentny stosunek do tego twórcy. Nie znoszę czytać wywiadów z von Trierem będącymi klasycznymi neomarksistowskimi bredniami buntownika „bez powodu”.  Szczerze nie cierpię również jego filmowej hochsztaplerki w postaci „Idiotów” czy właśnie „Antychrysta”, które są przykrywane artystyczną otoczką, która ma zamaskować ich miałkość intelektualną.  W „Melancholii” jednak się szczerze zakochałem.


"Melancholia" nie jest apokalipsą, grożącą sądem, karą, zapowiadającą wielką przemianę. To czysta ostateczność, kres i śmierć wszystkiego - straszna, a zarazem nieunikniona”- pisał Tadeusz Sobolewski. Jak już pisałem w swojej recenzji na portalu filmowym , widzę w tym filmie ofiarę, zwątpienie , ale również miłość i zmartwychwstanie. Mimo tego, że reżyser jest nihilistą to i tak drzemie w nim ludzki pierwiastek, który przebija się gdzieś „między słowami”. Jest to odwieczny dramat ateistów. W moim przekonaniu największą siłą filmu von Triera jest pokazanie w nim ostatecznej katastrofy świata z punktu widzenia nie tylko ateusza, ale również naukowca stawiającego sobie naukę w miejscu Boga i jego religijnej żony. Apokalipsa z punktu widzenia jednostki robi piorunujące wrażenie, którego nie doświadczymy oglądając takie obrazy jak „2012” czy „Armageddon”. To co pokazuje von Trier to humanizm w czystej postaci. Zderzenie z nieuniknionym i miłość rozpadającej się rodziny, która musi stanąć twarzą w twarz z rozpadającym się światem jest pokazana lepiej niż we wszystkich filmach hollywoodzkich, które podejmowały temat „końca”. Von Trier idzie trochę inną drogą niż Malick w „Drzewie życia”, jednak w pewnym stopniu jego dzieło   przypomina „Ofiarowanie” Tarkowskiego. Widać zresztą, że duński reżyser był zainspirowany tym filmem. Jednocześnie von Trier polemizuje z mistrzem Tarkowskim, szczególnie gdy pokazuje załamanie się naukowca ( znakomity Kiefer Sutherland wyrywający się z roli Jacka Bauera), który traktował swoje wyliczenia niczym bóstwo. W tym fragmencie filmy widać wpływ Dekalogu Kieślowskiego. „Nie będziesz miał bogów cudzych, przede mną”. Jednak i von Triera to  cierpiąca na depresję ateistka pozostaje oparciem dla reszty rodziny.


Von Trier zdaje się szukać swoim filmem jakiegoś odniesienia. Szuka od Prawdy i zadaje pytania o kondycje ludzką w zderzeniu ze śmiercią. „Malancholia” pokazuje , że von Trier szuka. Módlmy się by znalazł to „coś”.


Łukasz Adamski