Nowa większość parlamentarna rozpoczęła swoją władze od zlikwidowania komisji ds. badania rosyjskich wpływów, którą tworzyli m.in. prof. Sławomir Cenckiewicz, prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski czy prof. Andrzej Zybertowicz. Kiedy jednak w maju na Białoruś zbiegł były sędzia Tomasz Szmydt, premier Donald Tusk postanowił uderzyć w opozycję oskarżeniami o prorosyjskość i powołał nową, tym razem rządową komisję ds. badania rosyjskich wpływów. Od czerwca kierowany przez szefa kontrwywiadu gen. Jarosława Stóżyka zespół odbył 24 posiedzenia. Wczoraj natomiast opublikowano pierwsze podsumowanie prac, z którego dowiadujemy się, że komisja… nie ustaliła niczego. Cały raport to niespełna dwie strony A4.
- „Powołanie Komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich stanowi nowy element w architekturze bezpieczeństwa państwa. Zbadanie wpływów wywieranych przez Federację Rosyjską i Republikę Białorusi w Polsce na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat jest zadaniem niezwykle złożonym i w praktyce funkcjonowania administracji publicznej dotychczas bezprecedensowym”
- czytamy.
To właśnie tego typu ogólniki zajmują te niepełne dwie strony.
- „A po co to opublikowaliście? Przecież ten ogólnikowy, 1,5-stronicowy dokument jako podsumowanie badań w tak poważnej sprawie tylko Was ośmiesza”
- komentuje na X.com wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
A po co to opublikowaliście? Przecież ten ogólnikowy, 1,5-stronicowy dokument jako podsumowanie „badań” w tak poważnej sprawie tylko Was ośmiesza. https://t.co/YVe3pqrHIR
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) August 13, 2024
Raport komisji na antenie TV Republika podsumował członek poprzedniej komisji badającej wpływy rosyjskie Arkadiusz Puławski.
- „A to jest tzw. raport, który w ogóle nie jest raportem, komisji Stróżyka. Nie państwowej, tylko rządowej. Nad którymi przez 2,5 miesiąca pracowała grupa kilkunastu osób. Około 10 czy 11, którzy tworzą krąg tej grupy,. To nawet nie jest 1,5 strony. Wiecie państwo ile to kosztuje? Ile to kosztowało podatników? Skoro miesięczna łączna kwota utrzymania rządowej komisji Stróżyka to jest 200 tys. złotych, to znaczy, że po 2,5 miesiąca - za kwotę ponad 400 tys. złotych mamy stronę i kawałek - o niczym”
- stwierdził.