Według powyższych doniesień - podaje portal NOS - „może on liczyć na wsparcie Berlina i Paryża”.
Holenderski premier, który w lipcu podał swój rząd do dymisji po tym jak „ugrupowaniom tworzącym jego gabinet nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie umowy dotyczącej przyjmowania uchodźców”, już wtedy zapowiedział rezygnację z polityki. Jednak już w ubiegłym tygodniu przekazał na antenie rozgłośni Den Haag FM, że jest zainteresowany ubieganiem się o funkcję szefa NATO.
Według źródeł dziennika „De Telegraaf" Holender ma się podobno cieszyć poparciem „zarówno obecnego prezydenta USA Joe Bidena, jak i byłego, Donalda Trumpa”.
„Rutte jest głównym faworytem do objęcia stanowiska szefa NATO” – podaje z kolei portal Politico, gdzie czytamy także, że „rządy oficjalnie milczą w sprawie kandydatury Holendra”. Przytaczają jednak wypowiedzi trzech wyższych anonimowych urzędników europejskich według których Rutte może zyskać „dość szerokie poparcie”.
„Jego zaletą jest to, że jest bardzo doświadczonym politykiem z kraju, który tradycyjnie był pasem transmisyjnym między poglądami anglosaskimi a poglądami Europy kontynentalnej” – uważa cytowany przez portal Politico dyrektor wykonawczy berlińskiego biura Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, Ben Schreer.
Z kolei portal NOS donosi, że „Rutte już może liczyć na wsparcie Berlina, Londynu i Paryża”. Niejasne jest jednak poparcie rosnących na znaczeniu krajów wschodniej flanki NATO dla kandydatury Holendra, ponieważ – jak wiadomo – nie był on zbyt rzetelny w ocenie Polski oraz polityki prowadzonej przez nasz kraj.
Politco także zwraca uwagę, że „holenderski premier stopniowo przechodził z obozu prorosyjskiego do grupy polityków najbardziej krytycznych wobec Rosji”. Pozostaje pytanie, ile w tym jest gry politycznej, a ile realnej zmiany stanowisko do imperializmu Rosji oraz jej zbrodni.
„W 2011 roku z radością stał obok ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i ówczesnej kanclerz Niemiec Angeli Merkel, przedstawiając projekt rurociągu Nord Stream” – przypomina Politico.
Jak podają media, w drodze do stanowisko szefa NATO Ruttemu może przeszkodzić ponadto kilka innych spraw.
- Po pierwsze, wiarygodność. Rutte jako szef rządu w Hadze przez lata ignorował NATO-wski standard wydatków 2 proc. PKB na obronę. Po drugie, płeć. Od chwili powstania w 1949 r. NATO zawsze było kierowane przez mężczyznę i coraz częściej mówi się o tym, że na czele Paktu powinna stanąć kobieta - czytamy.
Warto przypomnieć, że w związku z możliwością obsadzenia tego stanowiska przez kobietę wymieniana jest kandydatura obecnej szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
Obie kandydatury pochodzą jednak – jak widać – z tzw. bloku brukselsko-berlińskiego, co w przypadku zaszłych kontaktów z Rosja, nie może wróżyć dobrze.