Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wczoraj absurdalny wyrok, w którym stwierdził, że państwa członkowskie, w tym Polska, nawet jeśli nie umożliwiają zawierania „małżeństw” przez osoby tej samej płci, to muszą uznawać „małżeństwo” dwóch obywateli Unii Europejskiej tej samej płci zawarte w innym państwie członkowskim. Choć trybunał przyznał, że normy dotyczące małżeństw należą do państw członkowskich, to przekonuje, że nieuznawanie takich „małżeństw” jest złamaniem prawa Unii Europejskiej, gwarantującego obywatelom prawo do swobody przemieszczania się oraz prawo do pobytu na terytorium innych państw członkowskich i prowadzenia tam zwykłego życia rodzinnego.
Choć orzeczenie luksemburskiego trybunału wyraźnie wykracza poza jego kompetencje i jest sprzeczne z polską Konstytucją, jego respektowanie zapowiedział premier Donald Tusk. Szef rządu odniósł się do sprawy przed dzisiejszym posiedzeniem rządu, jednocześnie przyznając, że „nie jest tak, że UE nam cokolwiek może w tej kwestii narzucić”.
- „Jak wiecie, pracujemy nad własnymi przepisami prawa, które będą to regulowały w sposób taki, jaki większość Polaków, poprzez większość parlamentarną, uzna za stosowne”
- zapewniał.
Dalej jednak oświadczył, że „będziemy oczywiście respektować werdykty, wyroki TSUE także w tej kwestii”.
- „Taka jest Europa. Kwestia dotyczy ludzi mieszkających poza Polską, w innych krajach europejskich”
- przekonywał.
- „Powtarzam, one dotyczą tych, którzy mieszkają w innych państwach europejskich i kiedy przyjadą do Polski będziemy traktować ich z pełnym respektem”
- dodał.
To oczywiście nieprawda. Kwestia dotyczy osób, które zawarły „małżeństwo” jednopłciowe za granicą. Mogą być to również Polacy na co dzień mieszkający w Polsce. To właśnie dwóch polskich obywateli, którzy w 2018 roku zawarli „związek małżeński” w Niemczech, dotyczyła sprawa, w której orzekał TSUE. Mężczyźni przywieźli do Polski „akt małżeństwa” i domagali się jego transkrypcji do polskich ksiąg stanu cywilnego. Po odmowie skierowali sprawę na ścieżkę sądową i tak trafiła ona do Luksemburga.
