Niemcy, będące od lat potęgą gospodarczą i przemysłową, zmagają się ze stagnacją gospodarczą. Sytuacji tej nie polepszają globalne kryzysy, takie jak pandemia koronawirusa bądź wojna na Ukrainie. Destrukcyjne dla możliwości produkcyjnych niemieckiej gospodarki są także założenia polityki energetycznej i klimatycznej. Nasi zachodni sąsiedzi całkowicie odeszli od energetyki jądrowej, na cenzurowanym zaś jest tradycyjna energetyka węglowa.

Decyzję niemieckiego sądu komentują tamtejsze gazety.

Zgodnie z wyrokiem wymienione środki redukcji emisji CO2 w transporcie, energetyce, budynkach, przemyśle i rolnictwie nie były wystarczające do osiągnięcia ustawowych celów dotyczących emisji. Uzasadnienie sądu było policzkiem i sprowadzało się do tego, że rząd nie może działać w oparciu o niejasne rozwiązania i fałszywe prognozy, aby stwarzać pozory ochrony klimatu. Zamiast tego musi po pierwsze przestrzegać rocznych poziomów emisji, a po drugie jasno wyjaśnić, w jaki sposób udaje mu się to robić. Zaplanowane cele klimatyczne określone w ustawie dotyczącej ochrony klimatu obowiązują. Obowiązują także po nowelizacji, którą teraz zatwierdził Bundesrat” – czytamy na łamach Mitteldeutsche Zeitung.

„To żenujące dla niemieckiego rządu, i to jak. Po raz drugi sąd potwierdził, że polityka klimatyczna rządu SPD, Zielonych i FDP nie spełnia jego własnych celów” – czytamy z kolei na łamach Frankfurter Rundschau.

Publicysta tego pisma nie krytykuje decyzji sądu, ale działania niemieckiego rządu.

„Nie tylko to. Sąd dopatrzył się w ustawie klimatycznej 'metodologicznych błędów' i 'nierealistycznych założeń'. Innymi słowy, koalicja rządowa upiększyła swój program, aby lepiej wypaść przed opinią publiczną. Nie można było oczekiwać, że coś takiego będzie możliwe w jednym z kluczowych obszarów polityki koalicji rządowej, która uważa się za postępową. Niestety, należy się obawiać, że wymiga się ona i złoży apelację, jak zrobiła to przy pierwszym wyroku, co dałoby jej czas, aby po prostu pozwolić sprawom toczyć się swoim torem w szczególnie krytycznych sektorach takich, jak transport i budownictwo. Pasuje do tego to, że nowe prawo klimatyczne, które zostało złagodzone przez Scholza i spółkę, pokonało w piątek kolejną przeszkodę w Bundesracie. Rozsądne środki, jak powszechny limit prędkości, który byłby szybko skuteczny i bezpłatny, zostały tym samym odłożone na dalszy plan” – czytamy dalej.

Publicysta Rhein-Neckar Zeitung zastanawia się z kolei, czy postawa rządu Scholza wobec programu klimatycznego jest „przejawem całkowitego braku odpowiedzialności” (co sugerują organizacje ekologiczne).

„Raczej nie. Ponieważ nawet jeśli wszystko mogłoby być zrobione szybciej, mocniej, z większą konsekwencją, to jednak przekształcenie gospodarki na przyjazną dla środowiska – mowa o transformacji energetycznej – jest jednym z niewielu plusów tego rządu. I dzieje się to w tempie zapierającym dech w piersi. Ta reorganizacja powinna być ewolucyjna, a nie rewolucyjna. Również miejsca pracy w tradycyjnej branży motoryzacyjnej, aby podać tylko jeden przykład, są miejscami, które generują podatki i zapewniają środki do życia. Oczywiście, jeśli rząd federalny myśli w ten sposób, powinien uczciwie zapisać to w swoich ustawach. Wtedy byłoby mniej skarg” – czytamy.

„Istnieje jednak duża wątpliwość co do tego, czy wyrok sądu rzeczywiście wpłynie na zmianę polityki klimatycznej rządu. Obecnie nic nie wskazuje na to, by miał on ambicję lub energię do zainicjowania jakiegokolwiek znaczącego celu ograniczenia emisji w Niemczech przed następnymi wyborami. Zbyt palące są takie zewnętrzne i wewnętrzne problemy, jak słabnąca gospodarka, krytyczna sytuacja bezpieczeństwa w polityce zagranicznej, ziejące dziury w budżecie. Wreszcie relacje między partnerami koalicyjnymi, które są tak nacechowane wzajemnymi docinkami i szarpią nerwy, że praktycznie co tydzień prowokują pytania o termin końca tego sojuszu” – czytamy na łamach Berliner Morgenpost.