Według „FT”, Putin miał zaproponować wysłannikowi USA Steve’owi Witkoffowi zatrzymanie działań wojennych na obecnych pozycjach, a także deklarował gotowość do zrzeczenia się roszczeń wobec terenów ukraińskich, które nadal pozostają pod kontrolą Kijowa – mimo formalnej aneksji przez Rosję w 2022 roku. Chodzi m.in. o części obwodów chersońskiego, zaporoskiego, donieckiego i ługańskiego.

Pojawiły się również nieoficjalne sugestie, że w zamian Moskwa oczekuje od USA uznania aneksji Krymu, co byłoby dramatycznym precedensem w relacjach międzynarodowych i oznaczałoby zaakceptowanie zmiany granic siłą.

Choć propozycja Putina mogłaby na pierwszy rzut oka wyglądać na krok w stronę zakończenia wojny, analitycy i dyplomaci ostrzegają, że może to być taktyczna zagrywka mająca na celu wymuszenie presji na Ukrainę i zachodnich sojuszników. Europejskie źródła cytowane przez „FT” wskazują, że Kreml liczy na to, iż Donald Trump zaakceptuje warunki Moskwy i narzuci je Kijowowi jako „kompromis pokojowy”.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski skomentował propozycję krótko: „Rozmowy o Krymie i suwerenności Ukrainy to wejście w format, którego chce Moskwa – czyli przedłużenia wojny”.

W środę w Londynie ruszają rozmowy czterostronne z udziałem USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Ukrainy. Delegację amerykańską poprowadzi gen. Keith Kellogg – specjalny wysłannik do spraw Ukrainy. Sekretarz stanu Marco Rubio, który wcześniej zapowiedział możliwość zerwania negocjacji przy braku postępów, nie pojawi się na spotkaniu z powodów logistycznych.

Równolegle specjalny wysłannik prezydenta Trumpa, Steve Witkoff, ma ponownie udać się do Moskwy, by kontynuować rozmowy z Putinem. Według rzeczniczki Białego Domu Karoline Leavitt, Trump liczy na „konstruktywny przełom”.