Zwolennicy totalnej opozycji organizują agresywne manifestacje w miejscach, w których prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński spotyka się z wyborcami. Grupa przeciwników partii rządzącej w sobotę atakowała sympatyków i działaczy tego ugrupowania w Kórniku. W mediach pojawiło się szokujące nagranie z tego zdarzenia.

- „Ja dzisiaj byłem na strzelnicy, mogłem też swoją broń wziąć”

- mówi jeden z uczestników demonstracji.

To kolejny przykład agresywnych działań sympatyków totalnej opozycji w ostatnim czasie. Widzieliśmy już m.in. rzucanie jajkami w limuzynę Jarosława Kaczyńskiego, brutalny napad na pracownika Telewizji Publicznej czy kolejny atak na biuro poselskie PiS. Komentatorzy wskazują, że emocjonalne wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, którzy coraz częściej wprost proponują rozwiązania siłowe, doprowadzą do tragedii podobnej do zabójstwa Marka Rosiaka. W październiku 2010 roku do łódzkiej siedziby PiS wtargnął uzbrojony Ryszard Cyba, były członek Platformy Obywatelskiej. Mężczyzna oddał strzały w kierunku przebywających w pokoju działaczy PiS: Marka Rosiaka i Pawła Kowalskiego. Trafiony pięciokrotnie Marek Rosiak zmarł na miejscu. Teraz na zgromadzeniu przeciwników PiS mężczyzna ubolewa, że nie zabrał broni.

W ten sposób realizuje się scenariusz, który już w sierpniu 2021 roku, tuż po powrocie Donalda Tuska na polską scenę polityczną, przewidywał w rozmowie z portalem tvp.info ekspert ds. wizerunku politycznego i komunikacji Zbigniew Lazar.

- „To ugrupowanie wie doskonale, że ich zwolennicy kochają wulgaryzmy, prymitywne ataki. Każdy przywódca mówi językiem, który – jak wierzy – najlepiej i najskuteczniej dotrze do jego odbiorców. Przywódcy PO też wiedzą, w jakim języku lubią się nurzać ich zwolennicy”

- mówił.

Lazar wskazywał, że w ten sposób politycy Platformy realizują akcję dehumanizacji politycznych przeciwników.

- „To tak zwany astroturfing – jeśli pragniesz zniszczyć przeciwnika: ośmiesz go i odczłowiecz. Zaczęło się od moherowych beretów. Tusk i jego formacja wprowadzili tę mowę ponad 20 lat temu. Później ich pomysłem było zabierz babci dowód. Ci ludzie, którzy wtedy mieli po 20-30 lat i uwierzyli, że babcia jest zbyt głupia, by zagłosować, teraz mają w okolicy 50-tki i są takim pokoleniem podstarzałych bojowników o wolność

- wyjaśniał.