W tej chwili może nam się wydawać, że pomysł jest absurdalny. Mimo inflacji i wzrostu cen niektórych produktów sytuacja wydaje się stabilizować. A to podnosiły się ceny pieczywa, cukru, mleka czy innych artykułów spożywczych, a to wracały mniej więcej do poziomu sprzed inflacji. Zdawałoby się, że sytuacja producentów mięsa nie została zachwiana aż tak mocno, by polskie mięso miało zniknąć z półek sklepowych. Przecież kupując mięso w sklepach, tych podwyżek aż tak nie było widać. Nie odzwierciedla to jednak faktycznej sytuacji na rynku i dramatu wśród hodowców. Rolnicy licząc na dofinansowania i pomoc, zgodzili się na sprzedaż po cenach zaniżonych. Jako konsumenci nie zauważyliśmy nic niepokojącego. Tymczasem hodowla trzody chlewnej, szczególnie w małych i średnich gospodarstwach, wciąż drastycznie spada.

Czy do 2030 roku naturalne polskie mięso zniknie z półek sklepowych?

Od 2002 roku do 2023 roku ilość gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną spadła aż 13.5 raza. Hodowcy bankrutują z dnia na dzień. Zwłaszcza dotyczy to sytuacji małych gospodarstw. W lutym przewodnicząca ZZR Korona Alina Ojdana przedstawiła dramatyczne statystyki dotyczące sytuacji polskich gospodarstw, z których wynika, że przy obecnym spadku pogłowia świń oraz gospodarstw zajmujących się ich hodowlą w Polsce w 2030 roku na rynku nie będzie już wcale polskiego mięsa! Według danych ARiMR w styczniu 2021 roku było zarejestrowanych 103,7 tys. gospodarstw produkujących trzodę chlewną, natomiast w styczniu 2023 roku już tylko 56,1 tysiąca. W ciągu dwóch lat zlikwidowanych zostało więc 47,6 tys. gospodarstw. Oznacza to, że aż 46% hodowców trzody chlewnej nie poradziło sobie z nieopłacalną produkcją w tym sektorze. Tak dramatyczne spadki w polskim sektorze trzody chlewnej nie były notowane nigdy wcześniej. Ceny oferowane przez skupy nie zapewniały w tych latach rentowności produkcji, głównie w cyklu otwartym. Producenci od kilku lat byli „pod kreską” ze względu na dramatyczny wzrost kosztów produkcji. W szczególności spadała rentowność produkcji w małych gospodarstwach, a jakiekolwiek zyski pojawiały się przy produkcji ponad 400-500 sztuk.

Dodatkowo problemem dla rolników okazały się zapewnienia o pomocy, która została wstrzymana. W efekcie producentów wprowadzono w błąd. Zgodnie z rządowym programem pomocowym dla rolników, jak np. „Locha plus”, wsparcie dla właścicieli chlewni, którzy borykali się z problemami masowego uboju trzody chlewnej po wykryciach ASF (Afrykański Pomór Świń) – gdzie zabijano zarówno chore zwierzęta, jak i takie, u których podejrzewano, że mogą być chore – miało obowiązywać do czerwca 2023 roku. Wnioski wpływały lawinowo. Termin ten jednak nie został dotrzymany z niewiadomych względów, a rolnicy popadli w spirale długów. Gdyby nie zostali wprowadzeni w błąd, nie zgodziliby się na przesuniecie terminów sprzedaży świń z grudnia 2021 roku na styczeń 2022 roku, jak również przy tak niskich cenach sprzedaży (3,5 zł/kg żywca w I kwartale 2022 roku) nie zasiedlaliby chlewni warchlakami, próbując przeczekać ten ciężki okres. W efekcie rolnicy zapewnieni o otrzymaniu pomocy oraz wyrównaniu kwot utraconych zaciągnęli długi i popadli w jeszcze większe problemy finansowe, które skutkowały tym, że mniejsi producenci zaczęli po prostu bankrutować i znikać z rynku.

Zdaniem Jana Krzysztofa Ardanowskiego, byłego ministra rolnictwa, a obecnie doradcy Prezydenta RP i szefa Rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Kancelarii Prezydenta RP, „rodzima wieprzowina, która jest podstawowym i najbardziej ulubionym mięsem Polaków, zaczyna stawać się rzadkością i w większości pochodzi obecnie z zagranicy”.

Ten spadek jest bardzo duży i jest on spowodowany kilkoma przyczynami. Przede wszystkim Unia Europejska dąży do wyeliminowania małych hodowli, a więc tych, które w Polsce dotychczas były dominujące. (...) Kolejna sprawa to Afrykański Pomór Świń (ASF), który bardzo zaszkodził hodowlom w Polsce, ponieważ wiele gospodarstw zostało zlikwidowanych, a jednocześnie normy bioasekuracji narzucane przez Unię Europejską w wielu gospodarstwach były niemożliwe do spełnienia – powiedział Ardanowski w wywiadzie dla serwisu Fronda.pl.

Wyjaśnił też, jakie są główne przyczyny takiego stanu rzeczy:

W związku z tymi utrudnieniami wielu rolników po prostu zrezygnowało z utrzymywania świń. Dalej, to jest również wielka presja koncernów międzynarodowych – duńskich, niemieckich, holenderskich – żeby uzależnić polskich rolników od tak zwanego „tuczu kontraktowego”, zwanego też „tuczem nakładczym”. Polega on na tym, że rolnik nie korzysta już z własnych prosiąt od własnych matek, których jest właścicielem, ale z powierzonych mu warchlaków produkuje wieprzowinę, będąc praktycznie robotnikiem w międzynarodowej korporacji, gdyż ona dostarcza mu zarówno materiał hodowlany, jak również pasze (…) Ci, którzy się na to decydują, stają się właściwie pracownikami korporacji, a nie podejmującymi samodzielne decyzje rolnikami" – wyjaśnił były minister rolnictwa.

Co zamiast hodowli zwierząt? – mięso komórkowe hybryd międzygatunkowych z fabryk genetycznych

Podczas gdy nie tylko w Polsce znacznie spada liczba gospodarstw rolno-hodowlanych, coraz lepiej ma się produkcja… sztucznego „mięsa” hodowanego w laboratoriach genetycznych. W grudniu 2020 roku Singapurska Agencja ds. Żywności została pierwszym organem regulacyjnym na świecie, który wydał zgodę na sprzedaż mięsa z kurczaka, wyhodowanego w laboratorium. Mowa o produkcie nazywanym „mięsem komórkowym”. Chodzi o namnażanie komórek macierzystych i przekształcanie ich w dowolne komórki budulcowe ciała. Rozmnaża się je w laboratorium do momentu powstania tkanki mięśniowej, co trwa ok. 2 tygodnie. Również amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała zgodę na wprowadzenie do obrotu produktów stworzonych z wyhodowanych komórek zwierzęcych. Od 2022 roku w Izraelu funkcjonuje fabryka Future Meat Technologies, będąca pierwszym na świecie przemysłowym zakładem do produkcji mięsa sztucznie wyhodowanego z komórek macierzystych. Ogromne nakłady finansowe na rozwój produkcji „mięsa z probówek” wydał też rząd Holandii czy Wielkiej Brytanii. Coraz większy rozwój produkcji mięsa komórkowego obserwuje się również w Hiszpanii, gdzie obecnie działają trzy start-upy: BioTech Foods, Cocuus i Cubiq Foods.

Czy nowy trend korporacji będzie się wiązał z zupełną eliminacją hodowli zwierząt i wprowadzeniem zamiast tego sztucznych produktów namnażanych z komórek macierzystych, produkowanych w laboratoriach i fabrykach? Z cała pewnością dla korporacji jest to znacznie bardziej dochodowe i opłacalne, gdyż jak podkreślają eksperci, produkcja „sztucznych tkanek mięsa” wymaga o 82–96 proc. mniejszych zasobów wodnych. Nie jest też potrzebna taka ilość gruntów jak przy tradycyjnej hodowli. Zwolennicy sztucznego mięsa przekonują, że ludziom lepiej będzie się mieszkać obok fabryk mięsa niż ferm przemysłowych, a fabryka nie wyprodukuje takiej ilości gazów cieplarnianych jak zwierzęta hodowlane, więc ma to również przyczynić się do ochrony klimatu. Australijscy naukowcy wpisując się w ten trend, postanowili nagłośnić i spopularyzować produkcję sztucznego mięsa oraz pokazać, jak przyczyni się do ochrony klimatu poprzez wyprodukowanie mięsa mamuta. Oczywiście produkt ten nie został skonsumowany, gdyż nie wiadomo, jak wpłynie to na ludzkie zdrowie. Dodatkowo trzeba zauważyć, że mimo pomysłów odtworzenia wymarłych gatunków szczątkowe DNA mamuta zachowane w zamrożonych fragmentach ciał zwierząt pochodzących ze zmarzlin nigdy na to nie pozwoliło, a tzw. sztuczne mięso mamuta zostało wyprodukowane z mieszaniny DNA mamuta i słonia afrykańskiego wyhodowanych w komórce owcy.

Z jednej strony mamy więc postulat likwidacji naturalnych gospodarstw, bo zwierzęta hodowlane produkują gazy cieplarniane, a z drugiej strony pokazywana jest dbałość o zachowanie wymarłych gatunków poprzez tworzenie chimer genetycznych i mutacji, które nie wiadomo, w jaki sposób po spożyciu wpłyną na nasze zdrowie, rozwój, emocjonalność, mózg czy odporność. Tego typu akcje promocyjne najlepiej jednak podsumowuje wypowiedź Georga Peppou, dyrektora generalnego Vow, który w rozmowie z brytyjskim „Guardianem” podsumował: „Naszym celem jest przekonanie kilku miliardów osób jedzących mięso do tego, aby przerzuciły się z jedzenia konwencjonalnego białka zwierzęcego na jedzenie rzeczy, które można wyprodukować w laboratorium".

Paulina Matysiak

Źródła:

fronda – wywiad opublikowany – link

https://zzrkorona.blogspot.com/

https://klimat.rp.pl/na-talerzu/art37807791-sztuczne-mieso-wyscig-przyspiesza

https://www.wprost.pl/nauka/11158855/klopsy-z-mamuta-australijska-firma-wyhodowala-mieso-z-dna-wymarlego-gatunku.html

https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-wyginely-10-tys-lat-temu-wyprodukowano-sztuczne-mieso-z-mamu,nId,6683460#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome