W dwóch miejscach gazociągu Nord Stream 1 i w jednym miejscu gazociągu Nord Stream 2 doszło do wycieków gazu. Stacja pomiarowa szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmologicznej (SNSN) nie ma wątpliwości, że w obszarach, w których doszło do wycieków, wczoraj miały miejsce dwie silne podwodne eksplozje. W ocenie przebywającej dziś w Polsce z okazji uroczystego otwarcia gazociągu Baltic Pipe premier Danii Mette Frederiksen „nie można wykluczyć sabotażu”.

Komentatorzy wskazują, że eksplozje w pobliżu rosyjsko-niemieckich gazociągów mogą mieć związek z otwarciem gazociągu Baltic Pipe, który drastycznie uderza w interesy Kremla. Tymczasem putinowska propaganda próbuje przekonywać, że wycieki w Nord Stream to skutek działań polskich służb.

- „Tam pachnie Polską”

- brzmi tytuł artykułu opublikowanego na jednym z propagandowych portali dot. wycieków gazu.

Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych ekspert od rosyjskiej dezinformacji Michał Marek, który wyjaśnia, że portal ten jest powiązany ze Służbą Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej, a celem publikacji jest sugerowanie, iż „polskie służby miały wysadzić Nord Stream, aby zlikwidować konkurencję dla otwartego dziś gazociągu”.

- „Emisja tego rodzaju narracji jest elementem odwracania uwagi od wersji wskazującej na odpowiedzialność Rosjan. Wykreowany skrajnie negatywny obraz Polski, stanowi bazę pozwalającą przekonywanie Rosjan, iż to polscy rusofobowie stoją za danym wydarzeniem”

- wskazuje ekspert.