Pracę nad wyjaśnianiem katastrofy w Odrze zakończył powołany przez rząd zespół składający się z 49 ekspertów z 14 różnych ośrodków badawczych.

Wczoraj wstępny raport w sprawie przyczyn katastrofy został zaprezentowany przez dr hab. Agnieszkę Koladę z Zakładu Ochrony Wód Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego.

"Woda w rzece praktycznie stała. Przy niskim stanie wód ma miejsce dużo wyższe stężenie substancji chemicznych, które się w niej znajdują. A jakość wody w Odrze jest słaba lub zła i nie jest to problem ostatniego roku" - mówiła dr hab. Kolada.

Z wykonanych 20 tys. oznaczeń fizykochemicznych wynika, że największe zakwaszenie i przetlenienie wody występuje w Kanale Gliwickim, gdzie doszło do masowego śnięcia ryb.

Szerokie badania ryb potwierdziły co prawda, że były one skażone, jednak to nie toksyny doprowadziły do masowego śnięcia. Sekcje wykazały ostre uszkodzenie narządów najsilniej ukrwionych – skrzeli, śledziony i nerek – toksynami, które wytwarzają tzw. złote algi. Obecności złotych alg w Polsce nigdy dotychczas nie odnotowano.

"To była szybka gwałtowna śmierć" - oceniła dr hab. Kolada.

Zespół zalecił ciągły pomiar jakości wód oraz kontrolowanie podmiotów zrzucających do wody ścieki. Zalecono także weryfikację wydanych już pozwoleń w tym zakresie. Jedna z rekomendacji to uzależnienie możliwości zrzucenia ścieków do wody od aktualnego stanu wody w rzece.

Ponadto zdaniem ekspertów, przyczyną katastrofy nie był niekontrolowany wyciek zanieczyszczeń do rzeki.

"W niektórych miejscach w nurcie na długich odcinkach nie notowano śnięcia, a miało miejsce na odcinkach, w starorzeczach. To by przeczyło teorii, że jakaś substancja została punktowo wrzucona do rzeki, bo wtedy zatrucia byłyby na całej długości" - wyjaśniał generalny dyrektor ochrony środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski.

Szweda-Lewandowski wskazał także, że wszystkie zrzuty ścieków dokonywane były zgodnie z wydanymi pozwoleniami wodnoprawnymi.