W rozmowie z TVN24 Hennig-Kloska nie szczędziła pochwał pod adresem Hołowni. – Niewątpliwie byłby bardzo dobrym premierem, wicepremierem. Myślę, że świetnie sprawdzałby się w roli np. ministra spraw zagranicznych, ale tu mamy dobrze obsadzone stanowisko. Niewątpliwie byłby też świetnym ministrem klimatu i środowiska – stwierdziła.
Zapytana, czy rzeczywiście byłaby gotowa oddać resort partyjnemu liderowi, odpowiedziała wprost: – Tak, ustąpiłabym panu marszałkowi miejsca, gdyby chciał. Nawet mogłabym w jego resorcie zostać wiceministrem, żeby go wspierać.
Deklaracja Hennig-Kloski może być interpretowana jako próba obrony swojej pozycji w sytuacji, gdy coraz częściej mówi się o rekonstrukcji rządu Donalda Tuska. Minister klimatu od początku kadencji zmaga się z krytyką – afery związane z ustawą wiatrakową, problemy z planowaniem transformacji energetycznej oraz komunikacyjne wpadki sprawiły, że słyszało się o niej określenie „Hennig-Klęska”.
Jednocześnie Hołownia, który jeszcze niedawno był jednym z najbardziej obiecujących liderów nowego pokolenia polityków, zmaga się z kryzysem swojej formacji. Trzecia Droga, projekt budowany wspólnie z PSL, nie przetrwał politycznej próby czasu. W ostatnich wyborach prezydenckich Hołownia uzyskał zaledwie 4,99% głosów i nie wszedł do drugiej tury – wynik ten uznawany został za spektakularną porażkę.
Według nieoficjalnych doniesień medialnych, rekonstrukcja rządu Donalda Tuska może objąć co najmniej kilku ministrów, w tym Hennig-Kloskę. Słaba ocena społeczna resortu klimatu i problematyczne decyzje ustawodawcze mogą uczynić go naturalnym celem zmian. W takim kontekście, publiczne „zaproszenie” Hołowni do objęcia funkcji ministra może mieć również wymiar taktyczny – próbę zachowania wpływów w ramach partii i uniknięcia politycznego usunięcia z rządu, tak jej jak i Hołowni.