W Adwencie w naszym życiu rzeczywistość „sacrum” miesza się z rzeczywistością „profanum”. Przygotowując się do Świąt Bożego Narodzenia żyjemy w pewnym szczególnym zabieganiu. Robimy porządki w naszych mieszkaniach, troszczymy się o świąteczny stół, organizujemy prezenty dla najbliższych.

Z wytęsknieniem czekamy na Święta, na rodzinne spotkania, na czas odpoczynku. Największe oczekiwanie zawsze towarzyszy zapewne dzieciom, które z wytęsknieniem odliczają dni do tego wyjątkowego dnia. Pomagają im w tym różnego rodzaju adwentowe kalendarze, po które, zgodnie ze zwyczajem, sięgają pierwszy raz 1 grudnia. Później, aż do Wigilii, każdego dnia odpakowują mały prezent czy czekoladkę.

Jednocześnie staramy się przeżyć ten czas jako szczególne ćwiczenia duchowe. Szukamy przestrzeni, w której będziemy mogli się wyciszyć i skupić uwagę na Bogu. Częściej niż w ciągu całego roku poświęcamy czas na modlitwę i medytację. Uczestniczymy w roratach, sięgamy po duchową lekturę, słuchamy rekolekcji. Tutaj z pomocą również przychodzi nam swoisty kalendarz adwentowy. Jest nim Ewangelia według św. Łukasza. Księga ta składa się z 24. rozdziałów, czytając więc jeden rozdział dziennie, w Wigilię Bożego Narodzenia skończymy lekturę całej Ewangelii.

W dzisiejszym zabieganym świecie, który częściej niż o Cudzie Narodzin Chrystusa mówi o „magii świąt”, nietrudno zgubić prawdziwy sens Bożego Narodzenia. Nietrudno zapomnieć o tym, co tak naprawdę świętujemy. Jeżeli sięgniemy po ten kalendarz, 24 grudnia będziemy już wiedzieć, czyje urodziny świętujemy i dlaczego je świętujemy. Dzięki temu kalendarzowi poznamy Tego, z którego narodzin tak bardzo się cieszymy.