- Opowiedziałabym o dziewczynie w ciąży, którą redaktor naczelny tygodnika bardzo chciał zwolnić, ale nie mógł, więc wysłał żeby pracowała osobno, poza redakcją, w pustym biurowcu w odległej dzielnicy, ale nikt by mi nie uwierzył, nie? - napisała na Twitterze Kasprzycka.

- Macie Państwo rację - należy podawać nazwiska; sobota sprzyja porządkom, więc i papiery się znalazły: tak, chodzi oczywiście o Tomasza Lisa i jego entree do redakcji Wprost; tym, którzy i bez tego się domyślili, serdecznie gratulujemy - dodała dziennikarka.