"Nie tylko w polityce, ale i we wzorach życia, konsumpcji, akceptowanych receptach na życiowe szczęście, wartościach mierzących przydatność i atrakcyjność rzeczy i istot ludzkich, przechodzimy aktualnie od epoki ogniskowania ludzkiej uwagi na bezbłędności homeostatycznego, monotonnego odtwarzania stanu rzeczy do epoki waloryzującej nowość i improwizację. By utrzymać się na rynku, producenci ofert muszą co pewien czas w kurczących się czasowych odstępach pieczętować ich opakowania proklamacją "new and improved". To wyrażenie w dzisiejszych czasach w gruncie rzeczy tautologiczne, jako że nowość tego, co nowe sugeruje już bez dalszej argumentacji, że "to" jest "lepsze" od jakiegoś "tamtego", do którego zastąpienia jest powołane i dla którego zastąpienia zostało stworzone. No i sygnalizuje tym samym, że czas najwyższy odesłać "tamto" na złom, by oczyścić miejsce dla "tego"" - powiedział Zygmunt Bauman w rozmowie z portalem "Wirtualna Polska".

"Pęd do zamiany zastępuje dziś impuls mozolnej naprawy, jakiemu hołdowano w epoce. Przewagą zamiany nad naprawą jest jej propozycja drogi na skróty. Od kultury uczenia się, gromadzenia i magazynowania wiedzy przechodzimy (też drogą na skróty!) do kultury usuwania i zapominania. 

Dlaczego polityka miałaby być wyjątkiem od tej reguły? Jej odstępstwo byłoby w istocie wielce osobliwe, zważywszy iż demokracja od pierwszej chwili chełpiła się, i słusznie, posłuszeństwem wobec zasady wymiany ekip rządzących. Rzecz w tym jednak, że stawką w grze politycznej nie jest dziś wymiana ekip, lecz z nią skończenie. A w każdym razie intencja czy też obietnica z nią skończenia" - stwierdził dalej.

"Sęk bowiem i powód koronny do powątpiewania w wydolność demokracji, nie w szczególnych wadach demokratycznego sposobu rządzenia czy skłonności jego praktykantów do korupcji, ale w rozwodzie mocy z polityką - zaszłości zwanej potocznie "globalizacją". Przeciw stają sobie w dzisiejszym świecie moce eksterytorialne, wyemancypowane spod kontroli politycznej, i nadal lokalne narzędzia polityki, cierpiące na nieznośny deficyt mocy, paraliżujący ich poczynania i obracający na nice ich dobre chęci. Pod przebraniem "kryzysu demokracji" kryje się kryzys terytorialnej suwerenności, podważanej, ograniczanej, i coraz bardziej fikcyjnej raczej iż rzeczowej przez globalny wymiar ludzkiej współzależności. Niezależnie od tego, czy o wyborze zadań do realizacji decyduje w terytorialnym państwie parlament, dyktator czy mafia, ich działania uwikłane są w "double bind", są wzięte w dwa ognie" - uznał Bauman.

Całą rozmowę można przeczytac na łamach "Wirtualnej Polski".