– Czy postrzelenie się przez prokuratora wojskowego Mikołaja Przybyła nie jest próbą obrony wojskowego wymiaru sprawiedliwości, a przy okazji odwrócenia uwagi od śledztwa smoleńskiego?

– To wygląda na operację dezinformacyjną, ale nie potrafię powiedzieć, co stanowi jej cel. Chociaż warto zwrócić uwagę na wizytę prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w Moskwie, do której doszło dwa dni po postrzeleniu się przez płk Przybyła. Można zastanawiać się, czy celem wspomnianej operacji nie była próba osłabienia pozycji i możliwości negocjacyjnych prokuratora Seremeta, który miał ponownie zabiegać o jak najszybsze przekazanie wraku Tu-154 i oryginałów czarnych skrzynek.
– Prokurator Przybył prowadził śledztwo w sprawie ustalenia źródła przecieku wiadomości do dziennikarzy, a także oceny – w domyśle zdyskredytowania – prokuratora Marka Pasionka, starającego się uzyskać informacje w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej od służb amerykańskich. Zamiast koncentrowania się na przyczynach katastrofy, jedna prokuratura została skierowana do kontrolowania drugiej. Czy to standardowa procedura?

– Jeśli występują nieprawidłowości, to właściwym jest, że jeden podmiot kontroluje inny. A po ponad półtora roku od katastrofy smoleńskiej nie mamy złudzeń, że instytucje polskiego państwa nie wyjaśniają jej przyczyn w sposób należyty.
– Były szef ABW Bogdan Święczkowski mówi w „Naszym Dzienniku”: „W moim najgłębszym przekonaniu cała sprawa przecieków, których źródłem miał być prokurator Pasionek, była całkowicie naciągana i miała na celu pozbawienie go cywilnej kontroli nad tym śledztwem”. Podziela Pan ten pogląd?

– Wydaje się to interpretacja zasadna. Ale za mało wiem o mechanizmach działania prokuratury, by to ocenić. Bogdan Święczkowski jest w tej sprawie znacznie lepiej zorientowany ode mnie.
– W obronie prokuratora Przybyła staje szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski, który odpowiada za szereg zaniechań i błędów w śledztwie smoleńskim, m.in. nieprzeprowadzenie sekcji zwłok ofiar i nieuczestniczenie w innych czynnościach równolegle z prokuraturą rosyjską.

– Prokurator Przybył i gen. Parulski wyznają sobie publicznie szczere, głębokie uczucia i to powinno dać do myślenia. Nawiasem mówiąc, czy któryś z dziennikarzy zadał już generałowi pytanie: „czy płk Przybył konsultował z panem treść swojego oświadczenia?” Nie wiem, od czego sprawa konferencji prasowej i postrzelenia się prokuratora Przybyła miała odwrócić uwagę. Być może chodziło o zainicjowanie jakiejś medialnej reakcji kaskadowej, która z jakichś powodów jednak chyba nie zaistniała. 
– Jak ocenia Pan aktywność prezydenta w tej sprawie, jego natychmiastowe spotkania z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem i prokuratorem Parulskim?

– To interesujące. Jeśli weźmie się pod uwagę reakcje prezydenta w przypadku innych kryzysowych sytuacji, to aktywność Bronisława Komorowskiego jest w tej sprawie ponadstandardowa. Mam wrażenie, że prezydent traktuje wojsko jako obszar, który może być dla niego źródłem poważnych kłopotów. Jeśli spokojnie przeczytamy raport z weryfikacji WSI przygotowany przez zespół Antoniego Macierewicza, to prezydent Komorowski bez wątpienia znajduje się w gronie osób ponoszących polityczną odpowiedzialność (jako były minister i wiceminister obrony narodowej) za nazbyt płytki nadzór nad WSI, który umożliwił poważne nieprawidłowości. Z tej odpowiedzialności prezydent nigdy nie został rozliczony. Gdyby wyciągnąć wnioski polityczno-prawne z faktycznych wcześniejszych relacji między obecnym prezydentem a rozmaitymi środowiskami wojska, to opinia publiczna mogłaby się dowiedzieć wielu niepokojących rzeczy. Przypomnę tylko „aferę marszałkową” związaną z aneksem do raportu WSI, czyli niejasne spotkania marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego z oficerami WSI w sprawie aneksu. Wydaje się, że sytuacja w wojsku może być dla obecnego prezydenta swoistym polem minowym. Jeśli solidarność zawodowa czy biznesowa pewnych środowisk by pękła, to mogą pojawić się poważne zagrożenia dla prezydenta i jego wizerunku. Być może dlatego właśnie Bronisław Komorowski niezwłocznie odbył serię spotkań oficjalnych (m.in. z prokuratorami Parulskim i Seremetem), a zapewne mają jeszcze miejsce kontakty nieoficjalne przeprowadzane przez współpracowników prezydenta.
– Bronisław Komorowski już w sierpniu 2010 roku awansował Krzysztofa Parulskiego ze stopnia pułkownika na generała.
– To element umacniania sieci lojalnych współpracowników. Tak można to traktować.
– Czy sądy i prokuratury wojskowe powinny zostać utrzymane?

– Prokuratorzy wojskowi prowadzą wielokrotnie mniej spraw niż cywilni. Biorąc to pod uwagę, odpowiedź brzmi: nie. Natomiast trzeba pamiętać o stanie wojny, kiedy potrzebne są nadzwyczajne procedury. Wtedy prokuraturę wojskową należy reaktywować. Argument drugi za likwidacją dziś wojskowego wymiaru sprawiedliwości jest taki, że starsi oficerowie – od majora do generała – tworzą korporację, której o wiele łatwiej zamiatać pod dywan patologie i przestępstwa w wojsku, niż w sytuacji, gdy dochodzenia nadzoruje prokuratura cywilna.
– Jak w sytuacji kryzysowej w państwie – konfliktu prokuratora generalnego i naczelnego prokuratora wojskowego – powinien postąpić szef rządu?

– Nasze państwo obfituje w kryzysowe sytuacje tego typu, a premier ma sprawdzoną metodę chowania głowy w piasek i m.in. stosowaniu tej metody zawdzięcza drugą kadencję. Dopóki warunki się nie zmienią, nie ma powodu, by zmieniać metodę. W polityce, podobnie jak w piłce nożnej, gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Skoro opozycja jest słaba, a media, które powinny odgrywać rolę niezależnego sędziego w sporze między politykami, grają w tej samej drużynie, co premier, to Donald Tusk będzie postępował na tyle beztrosko, na ile media mu pozwolą.
– Przyjmijmy na chwilę, że żyjemy w państwie silnym, w którym dochodzi do takiego incydentu. Jak w takiej sytuacji postępuje kanclerz Niemiec czy prezydent Francji?

– Po pierwsze – nie łudźmy się, że w tych państwach nie ma grup interesów. Demokracja przeżywa kryzys w wielu krajach i nie traktujmy Francji czy Niemiec jako państw idealnych, w których nie występują niejasne powiązania. Chociażby afera związana z interesami prezydenta Niemiec pokazuje, że tam też dochodzi do patologii na najwyższym szczeblu władzy. Kilka lat temu, kiedy oddzielano prokuraturę od ministerstwa sprawiedliwości, wskazałem, że gdy autonomizuje się chory organizm przed jego uzdrowieniem, będzie to źródło kolejnych problemów. Gdybyśmy mieli kierownictwo państwa, kierujące się wolą praworządności, prawdopodobnie wycofano by się z decyzji o autonomii prokuratury, przynajmniej do czasu naprawienia tej instytucji.
– Mamy dopiero drugi tydzień nowego roku, a już gigantyczny chaos związany z ustawą refundacyjną i konflikt między prokuraturą cywilną i wojskową. Można chyba powiedzieć, że państwo nam się sypie?

– Myślę, że opinia publiczna niebawem dowie się o innych szokujących sprawach. Chyba że będą wytłumiane i w szumie informacyjnym będzie przekazywany komunikat, że polityka w ogóle jest brudna, a politycy tylko na siebie krzyczą. Wtedy część obywateli znowu odsunie się od polityki. Gdy gubimy się w chaosie rozbieżnych interpretacji, zdrowym odruchem psychicznym jest odwrócenie się od obszaru, który powoduje dysonanse poznawcze. Wywołanie szumu informacyjnego może być ponownie celowym zabiegiem.
 

tygodniksolidarnosc.com/salon24.pl