To miał być kolejny nudny dzień. Z powszedniego marazmu 21-letniego ratownika Tomasa Lopeza wyrwały krzyki ludzi. Grupka plażowiczów podbiegła do młodego ratownika, błagając go o pomoc, ponieważ tonął człowiek. Lopez bez zastanowienia ruszył na ratunek. Gdy przybiegł na miejsce, tonącego już wyciągnięto z wody, ale był nieprzytomny. Lopez natychmiast udzielił mu pierwszej pomocy i czuwał przy tym człowieku aż do przyjazdu karetki.

 

Ratownik po całej akcji napisał rutynowy raport. Efekt? Firma zwolniła go z pracy. Strefa, którą obsługiwał Lopez, jest podzielona na kilka podstref za które odpowiadają poszczególni ratownicy. Natomiast człowiek, któremu Lopez uratował życie, znajdował się w podstrefie innego ratownika.

 

Jeżeli nie przywiązuje się uwagi do ludzkiego życia, ignoruje jego wartość, trzeba liczyć się właśnie z takimi konsekwencjami. Zwolennicy aborcji rownież powinni wziąć to pod uwagę. Dziś wmawiają innym, że nie ma potrzeby ochrony życia, jutro ktoś nie udzieli im pomocy ze względu na "procedury". Bo przecież "życie nie jest najważniejsze"...

 

AM/Telegraph.co.uk/Onet