Odpuszczają ci się twoje grzechy – te słowa Pana Jezusa skierowane do paralityka odsłaniają Jego zasadnicze zatroskanie odnośnie do człowieka: pragnieodpuszczenia mu grzechów, aby mógł osiągnąć pełnię życia. My, niestety, tak jak ten paralityk bardziej oczekujemy pomocy według naszego wyobrażenia i upodobania. Nie zawsze jest ono właściwe, a nawet trzeba powiedzieć, że z zasady jest ono ukierunkowane inaczej niż Boży zamysł nas dotyczący.

Taki konflikt naszych oczekiwań z orędziem Pana Jezusa do nas skierowanym właściwie mamy w Ewangelii na każdym kroku.

Dzisiejsza scena jest tego ilustracją. W naszym spotkaniu z Jezusemnajważniejsza jest przemiana naszego spojrzenia na takie, jak Jego spojrzenie. I trzeba powiedzieć, że w Ewangelii nie zawsze ten konflikt, wyrosły z naszego oczekiwania, zostaje przełamany przez nowe spojrzenie ze strony człowieka. A do zupełnej rzadkości należy scena, gdy człowiek przychodzi do Pana Jezusa z właściwym oczekiwaniem. Dzisiejsza scena sugerowałaby, że uzdrowiony człowiek coś zobaczył, skoro Pan Jezus chwalił jego wiarę. Natomiast raczej należy wątpić w to, że nawrócili się obserwujący Jezusa „uczeni w Piśmie”. Ich sceptycyzm w odniesieniu do Jezusa opierał się na przyjętych przez nich normach: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?, które dawały im kryterium oceny drugiego. Natomiast to, czego dokonuje Jezus, czerpie swoją moc z pragnienia uzdrowienia, obdarowania pełnią życia. Samo uzdrowienie z choroby fizycznej jest jedynie znakiem potwierdzającym dar życia. Był on na tyle wymowny, że człowiek otwarty na prawdę powinien go łatwo odczytać. Jednak, jak wiemy z dalszej części opowiadania Ewangelii, tak się nie dzieje. Uczeni w Piśmie i faryzeusze raczej szukają powodu, aby można było Mistrza z Nazaretu postawić przed sądem i skazać. 

Wobec takiej zatwardziałości serca Bóg dopuszcza czasem trudne doświadczenia załamania się oczekiwań, nadziei. Czasem prowadzi to do zwątpienia i buntu, ale własne cierpienie bywa jedyną szansą, żeby człowiek coś zrozumiał. Autor Listu do Hebrajczyków najbardziej lęka się, abyśmy nie popadli w ducha zwątpienia i nie myśleli, że jesteśmy pozbawieni udziału w życiu wiecznym. To zwątpienie niszczy wszystko, niszczy prawdziwą wiarę, rodząc rozpacz. Człowiek pozbawiony nadziei staje się stopniowo bezwolnym narzędziem w ręku Złego i nie tylko siebie samego niszczy, ale przyczynia się walnie do niszczenia innych. Stąd gorący apel: śpieszmy się więc wejść do owego odpoczynku (Hbr 4,11). Czas jest krótki i nie warto go marnować na niepotrzebne zajęcia, które nie prowadzą do jedności z Bogiem.

Włodzimierz Zatorski OSB

ZA: ps-po.pl