Pamiętam tylko rozmowy rodziców na ten temat. Mama mówiła do taty: „Michał, zostaw to, to jest niebezpieczne, nie dotykaj tej sprawy”, ale tata nie dość, że był uparty, to jeszcze miał w sobie potrzebę prawdy, odkrycia tej prawdy” - mówiła Zuzanna Falzmann, córka Michała Falzmanna, kontrolera NIK, który ujawnił aferę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.

Korespondentka TVP w USA mówiła też na antenie TVP Info:

Mój ojciec wiedział, że to jest sprawa śmiertelnie poważna, zresztą zapisał w notatkach, że sprawa robi się śmiertelnie niebezpieczna i że nie widzi jej końca”.

Dodawała, że pamięta anonimowe pogróżki wysyłane tak jej ojcu, jak i mamie. Wspomina, że w pewnym okresie przez dwa tygodnie nie chodziła do szkoły, bo śmiercią grożono nie tylko ojcu i matce, ale i całej rodzinie. Dalej mówiła:

Pamiętam, jak wielokrotnie wracaliśmy z wyjazdów i znajdowaliśmy mieszkanie w dziwnym nieładzie. Wszystkie dokumenty były przetrzepane, książki leżały na podłodze, wtyczki od telefonów, telewizji i lamp były obcięte nożyczkami. To były sygnały, by tata zostawił tę sprawę”.

Dziennikarka TVP wspomina też rozmowę jej mamy z lekarzem, który na prośbę o przeprowadzenie sekcji zwłok Michała Falzmanna odpowiedział, że powinni o tym zapomnieć, bo sekcja nic nie wykryje. Miał też dodać:

„Są środki, które dosypuje się do kawy i które po dwóch godzinach znikają z organizmu”.

Falzmann dodała, że jej ojciec „nie żyje, bo dotknął bardzo poważnej sprawi”. Skazane zostały tylko płotki – dodaje dziennikarka, a na wolności „są osoby, które mają ogromne pieniądze dzięki FOZZ”.

dam/TVP.Info,Fronda.pl