Agata Diduszko-Zyglewska, żona związanego z Krytyką Polityczną filmoznawcy, który udawał pobitego pod Sejmem w nocy z 16 na 17 grudnia, była gościem audycji w Radiu dla Ciebie.

Zyglewska obwiniała PiS za zajścia pod Sejmem i broniła męża oraz innych manifestantów.

"Siadanie na ulicy to jest element biernego oporu. Bierny opór to jest zupełnie co innego niż przemoc. To, że ktoś siedzi na ulicy nie stanowi żadnego zagrożenia"- tłumaczyła, dość agresywnie odnosząc się do zarzutów, że jej mąż udawał rannego.

"Kto udawał trafienie racą? Nikt niczego nie udawał, proszę ważyć słowa"

Podczas protestu pod Sejmem Wojciech Diduszko położył się na ziemi, niedaleko płonącej świecy dymnej i udawał rannego. Mężczyzna wybrał zresztą dogodny dla siebie moment, ponieważ poczekał, aż minie go policja. Jak tłumaczył, zrobił to, aby "zablokować ewentualne kolejne auta”

"Na całej dokumentacji widać, że to był jeden z łagodniejszych protestów, nie było żadnej przemocy. Poza jednym krótkim momentem przemocy ze strony policji."- mówiła żona prowokatora spod Sejmu, zapominając chyba o szarpaniu dziennikarzy Telewizji Polskiej oraz agresywnych zaczepkach wobec poseł Krystyny Pawłowicz.

"Nikt w nikogo nie rzucał kamieniami brukowymi, nie pobito żadnego dziennikarza, nie spalono wozu żadnej telewizji"- powtarzała Zyglewska.

JJ/rdc.pl, wPolityce.pl, Fronda.pl