CHRZEŚCIJANIE OBYWATELAMI DRUGIEJ KATEGORII

29 maja 1453 roku wojska tureckie zdobyły Konstantynopol – stolicę chrześcijańskiego cesarstwa bizantyńskiego. Rozpoczęła się trwająca trzy dni rzeź mieszkańców miasta. Sułtan Mehmed II (po uprzednim wymordowaniu przez jego wojska tysięcy ludzi szukających tam schronienia) konno wjechał do bazyliki Hagia Sophia (Bożej Mądrości) – obok bazyliki św. Piotra w Rzymie – najwspanialszej i najważniejszej świątyni chrześcijańskiej. Przejechał przez całą główną nawę, gdzie jeszcze nie wyschła krew pomordowanych chrześcijan. Dotarł pod wspaniały główny ołtarz, na którym Najświętszą Ofiarę sprawować mógł tylko patriarcha Konstantynopola. Wspiął konia, tak by kopyta tratowały powierzchnię ołtarza, na której tyle razy spoczywało Przenajświętsze Ciało i Krew Chrystusa. Gest symboliczny, wymownie obrazujący deklarację nowych władców Konstantynopola (przemianowanego na Stambuł) wobec chrześcijan, którzy byli twórcami tego wspaniałego miasta i jego ponadtysiącletniej historii jako „drugiego Rzymu” (nasz kronikarz, Jan Długosz, na wieść o zdobyciu Konstantynopola przez Turków, napisał, że „wyłupiono jedno z dwojga oczu chrześcijaństwa”).

Chrześcijanie w muzułmańskiej Turcji podzielili los, który na przestrzeni wieków spotykał wyznawców Chrystusa, dostających się pod władzę muzułmanów. Wraz z innymi „ludami Księgi” (tzn. Żydami oraz – niekiedy – zoroastrianami) przydzielano im status tzw. „dhimmi” czyli „chronionych”. Specyficzna była to jednak ochrona. To prawda, że władcy muzułmańscy nie zakazywali chrześcijanom wyznawania własnej religii, jednak swoboda chrześcijańskiego kultu była mocno ograniczona szeregiem zakazów i regulacji, jawnie dyskryminujących. Muzułmanie zakazywali więc wszelkiej „ostentacyjności” w praktykowaniu przez chrześcijan ich wiary. W praktyce oznaczało to zabronienie wszelkiego rodzaju procesji na zewnątrz świątyń czy nawet pogrzebów, podczas których niesiono krzyż oraz inne symbole wiary w Chrystusa

Chrześcijanom nie wolno było również posiadać świątyń, które mogłyby być swoim wyglądem wspanialsze od meczetów. Toteż po zbrojnym zajęciu chrześcijańskich ziem (a przypomnijmy, że tylko tą drogą islam, począwszy od VII wieku, rozszerzał swoje panowanie) jednym z pierwszych kroków muzułmańskich władz było odebranie chrześcijanom co wspanialszych świątyń i zamienienie ich na meczety (taki los spotkał np. bazylikę Bożej Mądrości w Konstantynopolu). Chrześcijanom pozostawiono więc małe, nierzucające się w oczy świątynie. Nowych nie można było stawiać, zaś remont tych, które pozostawiono, uzależniony był od każdorazowej, arbitralnej decyzji lokalnych władz muzułmańskich.

Śmiercią karana była konwersja muzułmanina na chrześcijaństwo (czy jakąkolwiek inną religię). Chrześcijanka mogła wyjść za mąż za muzułmanina, sytuacja odwrotna natomiast była nie do pomyślenia. Dzieci z małżeństw mieszanych musiały stać się muzułmanami. Zważywszy na to, że państwa muzułmańskie w przeciągu całej swojej historii były z reguły państwami teokratycznymi (tzn. prawem państwowym było prawo religijne, tzw. prawo koraniczne, szariat), wymogi te były egzekwowane z całą surowością przez władze państwowe.

Chrześcijanie byli więc tolerowani, ale wyłącznie jako obywatele drugiej kategorii. Przekonywały o tym nie tylko kuriozalne zakazy (jak np. zakaz jazdy konno), ale i dotkliwe obciążenia podatkowe, o wiele większe dla chrześcijan aniżeli dla muzułmanów (np. specjalny podatek od ziemi; ponieważ według Koranu cała ziemia w kraju islamskim z mocy prawa należy tylko do muzułmanów, używający ją „niewierni” powinni uiszczać z tego tytułu wysoki podatek). W Turcji Osmańskiej istniał też tzw. podatek krwi (dewszirme) polegający na zabieraniu przez Turków chrześcijańskim rodzinom chłopców i wcielanie ich następnie do elitarnych oddziałów sułtańskiej armii (tzw. janczarów).
Jak przekonamy się w następnych częściach tego cyklu artykułów, wymienione tutaj przepisy dyskryminacyjne wobec chrześcijan (zwłaszcza odnośnie ograniczeń w sprawowaniu kultu religijnego) pozostały do dzisiaj w mocy w większości krajów muzułmańskich.

HOLOCAUST ORMIAN W XX-WIECZNEJ TURCJI

U progu XX wieku w Turcji Ottomańskiej żyło ponad trzy miliony chrześcijan. Największe społeczności tworzyli Ormianie, Grecy oraz różne odłamy chrześcijan syryjskich. Obecnie w Turcji żyje niewiele ponad 100 tysięcy chrześcijan. Wymowna różnica arytmetyczna, dająca obraz ogromu tragedii, jakiej doświadczyła w XX wieku w Turcji chrześcijańska społeczność.

Na łamach „Miłujcie się!” już wcześniej (w trzech odcinkach) przedstawiona została geneza i przebieg akcji ludobójczej tureckiego rządu, której ofiarą, począwszy od 1915 roku, padli Ormianie (w liczbie ok. 1,5 miliona). Pisaliśmy o dwóch zjawiskach, które legły u podstaw tego pierwszego ludobójstwa XX wieku. Jednym – religijnym – czyli tradycyjnej niechęci muzułmanów do „giaurów” (w tłumaczeniu „niewiernych psów”), drugim – ideologicznym – rozwoju ideologii panturańskiej, głoszącej program czystej etnicznie Turcji, budującej Wielki Turan – od Bosforu po Azję Środkową. W myśl tej ideologii, przejętej przez rządzące Turcją tzw. młodotureckie ugrupowanie, nie było w Turcji miejsca dla społeczności nie-tureckich.

Ofiarami tej pogardy dla chrześcijan oraz ideologicznego szaleństwa padli jednak nie tylko Ormianie. Podobny los, czyli całkowite niemal wytępienie, spotkał również mieszkających w Turcji syryjskich chrześcijan oraz Greków (przypomnijmy, że do 1918 roku Turcja Ottomańska obejmowała także obszary dzisiejszej Syrii oraz Iraku).

Syryjskie chrześcijaństwo ma bardzo długą historię. Pierwsze wspólnoty kościelne powstały tam już w II wieku po Chrystusie. Głównymi ośrodkami były Antiochia (gdzie działał m. in. św. Paweł) oraz położona nad Eufratem Edessa. Z tego drugiego miasta, które wkrótce stało się żywym ośrodkiem chrześcijańskiej kultury, chrześcijaństwo rozszerzało się dalej na wschód, w kierunku północnej Mezopotamii (dzisiejszy północny Irak), aż do Persji.

Chrześcijańskie Kościoły w Syrii oddzieliły się od Kościoła Powszechnego na skutek jednej z wielkich herezji chrystologicznych w V wieku. Syryjczycy (inaczej zwani także Asyryjczykami) nie przyjęli orzeczeń soboru powszechnego w Efezie (431 rok), który potwierdził katolicką naukę o Chrystusie jako „prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku”. Na zachodzie Syrii wykształcił się tzw. Kościół jakobicki (Syryjsko-Ortodoksyjny Kościół Antiochii oraz Całego Wschodu) wyznający monofizytyzm (a więc niezgodne z katolicką nauką przekonanie o „przewadze” w Chrystusie natury boskiej nad naturą ludzką). Kościół wschodniosyryjski (inaczej Stary Apostolski Kościół Wschodu) przyjął heretycką naukę patriarchy Nestoriusza z Konstantynopola, czyli tzw. nestorianizm (inaczej: diofizytyzm). Dodajmy, że nestorianie swoją misyjną działalnością objęli wielkie przestrzenie Azji, dochodząc aż do Mongolii oraz Chin.

Na uwagę zasługuje również fakt nieustannych wysiłków Stolicy Apostolskiej, by przywrócić syryjskich chrześcijan do pełnej jedności z Kościołem Powszechnym. Intensyfikacja tych wysiłków nastąpiła w XVII wieku. Pozytywny oddźwięk znalazły one zwłaszcza u wschodniosyryjskich chrześcijan, których większa część, jako Kościół chaldejski, zawarła kościelną unię z Rzymem (uznanie prymatu papieża, przy zachowaniu własnej liturgii i dyscypliny kościelnej). W XIX wieku ten katolicki Kościół chaldejski systematycznie się rozwijał, stając się najsilniejszą wspólnotą kościelną wśród syryjskich chrześcijan. Również w tym samym stuleciu do jedności z Rzymem powróciła część zachodniosyryjskich chrześcijan (jako Kościół syryjsko-katolicki). Należy odnotować, że w XIX wieku rozpoczęły na terenie Syrii działalność misje protestanckie.

Do 1915 roku żyło w państwie tureckim ok. pół miliona syryjskich (asyryjskich) chrześcijan, zarówno katolików, protestantów, jak i członków Kościołów autokefalicznych. W zdecydowanej większości była to ludność zajmująca się rolnictwem i pasterstwem (istniały nieliczne gminy asyryjskie w miastach, np. w Urfie, Mardin, Mosulu). W ciągu 2 – 3 lat, na skutek systematycznej wyniszczającej akcji rządu tureckiego, liczba ta została zredukowana do zaledwie paru tysięcy.

ASYRYJCZYCY PODZIELAJĄ LOS ORMIAN

Wobec Asyryjczyków zastosowano ten sam model ludobójstwa, co wobec Ormian – a więc początkowo wymordowanie lokalnej elity (duchowieństwa, inteligencji) oraz mężczyzn. A następnie deportacje pozostałych przy życiu kobiet, dzieci i starców na pustynie. Deportacje, które podobnie jak w przypadku Ormian, przeradzały się w prawdziwe marsze śmierci. Żołnierze tureccy, wraz z ochoczo pomagającymi im w tym procederze lokalnymi plemionami kurdyjskimi, mordowali, gwałcili i uprowadzali kobiety, odbierali resztki żywności, tak, aby do „miejsc przeznaczenia” (czyt. na pustynię) doszli tylko nieliczni.

Istniała również zbieżność w czasie pomiędzy ludobójstwem na Ormianach i na Asyryjczykach (co dodatkowo jest dowodem na to, że przedsięwzięcia te nie były dziełem przypadku czy samowolą lokalnych urzędników, ale z góry zaplanowaną akcją). Obydwie zbrodnie odbywały się równolegle, począwszy od 1915 roku.
Tragedia dotknęła wszystkie chrześcijańskie wspólnoty. Gwoli przykładu można podać, że tylko w latach 1915 – 1916 katolicki Kościół chaldejski stracił, w wyniku zorganizowanych przez Turków i Kurdów masakr, dwie trzecie swoich wiernych. Zniszczono największe społeczności Chaldejczyków w prowincjach Diarbekir i Seert. Zamordowano trzech chaldejskich biskupów.

Wśród męczenników znalazł się także chaldejski arcybiskup z Seert, Addai Scher (ceniony skądinąd w światowej społeczności naukowej jako orientalista). Jako „trofeum” oprawcy zabrali z sobą biskupi pierścień (aby go zdobyć, ucięli palec zamordowanemu biskupowi).

Zginęli również wszyscy chaldejscy kapłani, którzy szukali schronienia w katedrze w Seert. Katedra została spalona wraz ze wszystkimi szukającymi w niej azylu chrześcijanami. Nie oszczędzono nawet chrześcijańskiego cmentarza w Seert. Po uprzednim zbezczeszczeniu (płyty nagrobne obsmarowano ekskrementami), został on całkowicie zniszczony.

Według naocznych świadków eksterminacji chrześcijańskiej społeczności w Seert, aktywny udział brali w niej muzułmańscy duchowni. Mułłowie nie tylko nawoływali do mordowania chrześcijan, ale i osobiście przykładali rękę do zbrodni (według Halaty Hanny, który był świadkiem tragicznych wydarzeń, czynili tak m. in. mułła Cheder, Ahmed oraz Taher – wszyscy z Seert).

Niejednokrotnie syryjscy chrześcijanie szli na śmierć odważnie, jak pierwsi męczennicy w rzymskich amfiteatrach, którzy wierzyli, że idą na spotkanie z Panem. Z Seert, wraz z innymi deportowanymi (a następnie zabitymi) chrześcijanami, wyprowadzono 16 dominikanek. Na miejsce śmierci szły, śpiewając litanie. Przeoryszę, będącą w podeszłym wieku, nie mogącą iść dalej, oprawcy okrutnie zamordowali (została ukrzyżowana).

Bezmiarowi wiary męczenników towarzyszyło bezgraniczne okrucieństwo tureckich i kurdyjskich oprawców. Barbarzyństwo zataczało szerokie kręgi i dotykało nawet tzw. osobistości. Na przykład Chalil Bej, deputowany do tureckiego parlamentu, jako „pamiątkę” przechowywał w swoim domu skórę ściągniętą z oblicza zamordowanego ormiańskiego biskupa z Erzerum.

Grzegorz Kucharczyk

Magazyn ewangelizacyjny "Miłujcie się!" (2015)