Szokujące prognozy Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. Wszystkich 66 największych miast w Polsce ma odnotować w ciągu następnych 30 lat spadek liczby ludności. Nawet o połowę może się skurczyć populacja Zabrza, Bytomia, Świętochłowic czy Tarnowa.

Opracowaniem listy 122 średnich miast, które wymagają szczególnego wsparcia ze strony państwa zajął się prof. Przemysław Śleszyński z PAN. Oszacował również spadek populacji w 66 miastach na prawach powiatu – głównie dawne stolice województw i miasta powyżej 100 tys. mieszkańców.

Okazuje się, że do 2050 roku w samym tylko Zabrzu liczba mieszkańców zmniejszyć się ma ze 175,6 tys. do 85,8 tys. Bytom ze 170 tys. mieszkańców stracić ma niemal połowę – według prognozy w 2050 roku będzie tu mieszkać 86,8 tys. osób. Ponad 40-procentowy spadek liczby ludności ma dotyczyć także Świętochłowic, Tarnowa, Łomży i Sopotu.

Nie oznacza to, że w innych miastach będzie znacznie lepiej. Opole ma stracić 38,8 proc. mieszkańców, a ponad 1/3 również Kielce i Łódź. Nawet w Warszawie, która w prognozie wypada najlepiej, spadek liczby ludności ma wynosić 2,2 procent, w Rzeszowie 4,3, Kraków już 11,3 a Wrocław – 13.

Prof. Śleszyński podaje, że Polska może być w czołówce światowej jeśli chodzi o wyludnianie się miast. Częściowo ma to wynikać z przenoszenia się ich mieszkańców na przedmieścia. Ogółem spadek liczby mieszkańców kraju, o ile nie nastąpi silniejsza imigracja lub reemigracja Polaków, ma być ogromny. W ciągu 30-35 lat może nas być nawet zaledwie 31 mln. Jak podkreśla profesor:

Spadek o 6-7 mln, czyli o jedną piątą, to będzie katastrofa. Proporcjonalnie będzie to jeden z największych spadków na świecie”.

Autor opracowania podkreśla, że emigracja po 1990 roku to największy exodus w historii Polski. Dodaje także, że dzietność nie pozwala obecnie na zastępowalność pokoleń, nawet mimo pozytywnego wpływu program Rodzina 500+. Optymizmem napawa na szczęście przyśpieszenie wzrostu gospodarczego, a więc także większa liczba miejsc pracy i wzrost płac. Prof. Śleszyński przypomina również, że gorsze jest starzenie się populacji niż spadek liczby ludności. Dodał, że sam wierzy, że ekonomia wygra i nie dojdzie w Polsce do katastrofy demograficznej.

dam/PAP,Fronda.pl