Hans-Werner Sinn, znany niemiecki ekonomista, rozmawiał z "Die Welt" o polityce imigracyjnej kanclerz Angeli Merkel. Niemiłosiernie ją krytykując...


Ekonomista odniósł się na początku do ostrzeżeń Merkel i reszty zwolenników otwartych granic, że Unia Europejska "rozpadnie się", jeżeli ograniczona zostanie strefa Schengen. Dla Sinna to zarzut doprawdy śmieszny: "W jaki sposób Unia Europejska miałaby się rozpaść, gdyby zaczęto kontrolować granice, jest dla mnie zagadką. UE istniała także bez Schengen, a niektóre kraje UE w Schengen nie uczestniczą" - wytłumaczył uczony, przypominając, że kontrole na granicach nie oznaczają przecież tych granic zamknięcia. "Państwo decyduje jedynie, kogo wpuszcza" - wyjaśnia.

Sinn wyjaśnia, że Europa popełniła znaczący błąd w polityce imigracyjnej. "Jest błędem, że nie ma wspólnego prawa azylowego powiązanego z systemem kwotowym, a kraje graniczne nie biorą Schengen na poważnie. Nie spełniają swojej funkcji kontrolnej, przepuszczają po prostu wszystkich uchodźców [...]. Nic się w tym nie zmieni, jeżeli Niemcy będą wpuszczać każdego, kto chce przyjść. Powinniśmy zagrozić kontrolowaniem własnych granic także po to, by wzmocnić gotowość do działania państwa granicznych. Wysyłanie w świat sygnału o przyjmowaniu było poważnym politycznym błędem" - mówi ekonomista.

"Jest nieakceptowalne, że setki tysięcy przychodzą do Niemiec, a nie wie się w ogóle, kim są. Zdziwiło mnie, że kanclerz mówi, iż nie może kontrolować granic. To jest jej zadanie jako kanclerz" - mówi. Sinn dodaje, że kanclerz jest zobowiązana do ochrony terytorium państwa niemieckiego.

"Nie możemy kontynuować kultury powitania, która zakłada mówienie, że przyjmiemy uchodźców wojennych, skądkolwiek pochodzą. Afryka ze swoim 1,1 mld ludzi jest na to zbyt wielka i jest tam zbyt wiele wojen domowych. Proszę pomyśleć choćby o wojnie domowej w Nigerii, gdzie mieszka 170 mln ludzi. Niemieckie prawo azylowe gwarantuje ochronę przed politycznym prześladowaniem przez państwo, a nie ochronę przed stronami w wojnie domowej" - wyjaśnia Sinn.

Ekonomista wyjaśnia ponadto, że Konwencja Genewska, która gwarantuje azyl także uchodźcom wojennym, mówi przecież o pierwszym bezpiecznym państwie, do jakiego ci uchodźcy trafiają... Nigdy nie będą to Niemcy, bo uchodźcy przybywający do Europy Środkowej przechodzą przecież przez inne bezpieczne państwa, zanim trafią do Niemiec.

"Pozwalać, by przyszedł każdy, kto tego chce, jest nie tylko niezgodne z prawem, ale także tak naprawdę niehumanitarne" - mówi. Wyjaśnia to na przykładzie Hiszpanii: Jeszcze niedawno przypływały do tego kraju na łodziach tysiące imigrantów. Bardzo wielu ginęło, tonąc w morzu. Hiszpania zaczęła jednak ostro zwalczać przemytników ludzi, a łodzie zawracać do Afryki. W efekcie nikt już do Hiszpanii nie przybywa - i nikt nie ginie w morzu.

hk/Welt.de