Chodzi o Stephena Crohna, amerykańskiego malarza, znanego jednak bardziej z tego, że należał do 1 proc. ludzkiej populacki posiadającej mutację genetyczną uodparniającą na HIV. 

Jako przyczynę samobójstwa podano depresję z powodu śmierci na HIV i AIDS wielu przyjaciół, także homoseksualistów,

To paradoksalne, człowiek, o którym mówiono, że jest nieśmiertelny - nie żyje - dlatego, że przeżył innych. trudno go nazwać przykładem szczęśliwego homoseksualisty - nawet swoboda z jaką mógł praktykować swój grzech nie ustrzegła go od rozpaczy. Tak wygląda spełnienie w świecie homosekaualnym? Jeśli tak to nie jest normalność.

ToR/gazeta.pl