Obserwowałem go od początku jego działalności politycznej, a bliżej poznał go mój teść, działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych. Od niego właśnie usłyszałem anegdotę o tym jak Andrzej Lepper będąc u progu kariery spotkał się z producentami rolnymi, którzy protestowali przeciwko niskim cenom w punktach skupu. Podczas spotkania nagle zadzwonił jego telefon komórkowy. Lepper odebrał i po chwili rzucił do słuchawki: „Panie ministrze, tak pan nie będzie rozmawiał ze mną, ani z rolnikami!” Teść, który stał obok, usłyszał jednak w słuchawce nie  ministra, ale jakiś kobiecy głos, pewnie żony Leppera. On robił takie numery! Kiedy na początku lat 90. „Samoobrona” spotykała się z „S” RI i kółkami rolniczymi by omawiać wspólną strategię wobec rządu, Lepper nie wyglądał na kogoś, kto mógłby stać się znaczącym politykiem. Ale już wtedy widać było, że jest człowiekiem zdolnym i bardzo pracowitym. Teść opowiadał mi, że gdy podczas narad pojawiał się jakiś temat po raz pierwszy, to Lepper siedział cicho w kącie. Kiedy wywoływano zagadnienie po raz drugi, był już świetnie przygotowany – cytował nawet odpowiednie ustawy i rozporządzenia. Roman Wierzbicki, przewodniczący „S” RI i Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych długo go lekceważyli i traktowali jak takiego „prawdziwka”, który niewiele rozumie i nigdy im nie zagrozi. Mylili się. Podczas jednej z blokad pod koniec lat 90. Lepper wmówił chłopom, że jego konkurenci „sprzedali się” za udziały w prywatnych firmach i kiedy wyżej wymienieni przyjechali, to omal nie zostali zlinczowani. Odtąd na wsi liczył się przede wszystkim Lepper.


Jestem przekonany, że za jego karierą polityczną stały służby specjalne. On się pojawił na scenie politycznej w podobny sposób do Żyrinowskiego – koncesjonowanego populisty w Rosji. W tym kraju w latach 90. pojawiło się nagłe zapotrzebowanie na „trybuna ludu”, kiedy nie wypłacano pensji i emerytur. I nagle w telewizji pojawił się Władimir Żyrinowski, który miotał obelgi na złodziei z Moskwy. A potem jego partia weszła do Dumy i głosowała tak, jak życzył sobie tego prezydent Jelcyn. Z reprezentacją Samoobrony było tak samo – po wejściu w 2001 roku do Sejmu głosowała ona tak jak chciał tego Leszek Miller. Szczegółowo opisali to Tomasz Sakiewicz i Eliza Michalik w książce „Układ”. Postkomunistyczny establishment wiedział, że po czterech latach rządów SLD straci poparcie, a nastroje społeczne zradykalizują się jeszcze bardziej. Dzięki tym nastrojom po wyborach w 2005 roku miała dojść do władzy kontrolowana przez służby Samoobrona. Tak się nie stało, bo ów misterny plan wysadziła w powietrze Afera Rywina i historia potoczyła się inaczej.


Sam Lepper w kontakcie bezpośrednim był człowiekiem miłym i widać było, że jest inteligentny. Gdyby urodził się w Ameryce zrobiłby wielką karierę. W Polsce zapotrzebowanie było tylko na taką rolę, jaką w końcu odegrał. Nie wierzę w samobójstwo tego człowieka. Moim zdaniem, charakterologicznie to nie był ktoś, kto mógł targnąć się na swoje życie.


Notował: RF