Krakowska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie znieważenia narodu polskiego przez Jana Tomasza Grossa. Sprawa ma związek z książka „Złote żniwa”, w której pseudonaukowiec przypisał Polakom udział w holokauście i grabieży mienia żydowskiego. Śledczy po analizie książki uznali, że nie zawiera ona pomówień pod adresem Polaków. Prokurator uznała, że w „Złotych żniwach” nie ma również nawoływania do nienawiści pod adresem polskiego narodu.


W rozmowie z portalem Fronda.pl książkę Grossa i jej autora mocno krytykuje publicysta, Rafał Ziemkiewicz. - Jestem ostatnią osobą, która znajdowałaby przyjemność w czytaniu bzdetów Grossa. Mam o nim jak najgorsze zdanie – mówi publicysta. Zaznacza jednak, że miejscem na walkę z pracami Grossa nie powinna być prokuratora. - Jestem przeciwnikiem jej używania w takich sprawach. Ceną wolności niestety jest również to, że każdy idiota może pisać to, co mu do głowy przyjdzie – tłumaczy dziennikarz.


Zaznacza, że walka prokuratury nawet z autorami obrażającymi naród byłaby niepokojąca. - Boje się sytuacji, gdy ktoś ustala do jakiego stopnia wolno o historii pisać i stawiać rozmaite tezy, a w którym momencie to już kogoś obraża. Nie byłbym zwolennikiem karania Grossa na drodze sądowej – tłumaczy Ziemkiewicz.


Zdaniem publicysty, w Polsce nie powinno istnieć prawo dotyczące ścigania za znieważenie narodu polskiego. - Trzeba pamiętać, że takie przepisy mają zawsze drugą stronę. One mogą być i są nadużywane. Ma ich mocy można bowiem karać kogoś, kto stwierdzi, że w Oświęcimiu zagazowano mniej osób niż dotychczas sądzono. Takich regulacji nie powinno być, ani nie powinno się ich stosować – uważa Ziemkiewicz. - Bez względu na to, czy mamy do czynienia z Grossem, czy z próbami karania Pawła Zyzaka za napisanie kilku niepopularnych rzeczy o Lechu Wałęsie – kwituje publicysta.


żar