Film będą produkować dwa wielkie studia filmowe: Paramount Pictures i New Regency Productions. Obraz ma kosztować ponad 130 milionów dolarów. Scenariusz napisze John Logan, który zdobył Oscara za „Gladiatora” i „Aviatora”. Pierwsze informacje o planach zrealizowania historii Noego pojawiły się w 2007 roku. Reżyser filmu, którego znamy z takich obrazów jak „Pi” czy „Zapaśnik” zapewnie, że od 13 roku życia chce zrealizować film o Arce Noego. „To historia końca świata i drugiego najsłynniejszego statku po Titanicu. Nie wiem więc dlaczego studio jeszcze się nie zabrało do projektu” - mówił niedawno reżyser.


Christian Bale, który zdobył Oscara za „ Fightera”, dał się niejednokrotnie poznać jako wielki aktor. Już jako dziecko zadebiutował w filmie Stevena Spielberga „Imperium słońca”. Dzięki sukcesowi filmu jego talent dosłownie eksplodował. Gdy przygotowywał się do „Mechanika” Bale potrafił schudnąć ponad 30 kilo odżywiając się jedynie tuńczykiem i kawą. Rok po premierze filmu Bale był już wysportowanym mięśniakiem, który wcielił się w Batmana. Aktor następnie ponownie zrzucił kilkanaście kilogramów by wcielić się w jeńca komunistycznego obozu w Wietnamie. Następnie w ciągu kilku miesięcy przygotował się  do roli w  kolejnej części Batmana. Bez wątpienia rekord metamorfoz fizycznych Roberta de Niro został przez niego pobity. Aktor ma na swoim koncie role psychopatów i samego Jezusa w telewizyjnym filmie o życiu Maryi. Można się więc spodziewać bardzo dobrej kreacji biblijnej postaci.


W moim przekonaniu problemem dla filmu może być jego reżyser. Darren Aronofsky jest zdolnym filmowcem, który niedawno zachwycił wszystkich, moim zdaniem troszkę przereklamowanym, „Czarnym łabędziem” z oscarową Natalie Portman. Aronofsky nie jest jednak twórcą, który zrobił kiedykolwiek klasyczny film. Jego debiutanckie „Pi” to czarno-biały, niszowy pseudofilozoficzny traktat o kondycji umysłu geniusza. W „Requiem dla snu” reżyser w ultra obrazowy sposób pokazał życie ćpunów. Jego film był postmodernistyczną wariacją na temat pokolenia X i jego nihilizmu. Natomiast w „Żródle” twórca odjechał tak daleko, że chyba nawet jego fani nie zrozumieli przesłania „dziełka”. „Najnormalniejszym” filmem twórcy był „Zapaśnik” z powracającym, genialnym Mickeyem Rourke, który notabene przegrał Oscara przez poprawność polityczną Hollywood, które nagrodziło Seana Penna za rolę gejowskiego aktywisty. Jednak „Zapaśnik” również nie był filmem klasycznym. To surowe kino, opowiadające brutalną  ludzką historię, które jest dalekie od tego do czego przyzwyczaili nas magicy z fabryki snów.    Aronofsky zupełnie nie pasuje do wizerunku reżysera, który byłby w stanie zrealizować wysokobudżetowe biblijne kino. Na dodatek twórca ma dosyć oryginalne poglądy, nie pokrywające się z Judeo-chrześcijańską spuścizną. „Myślę, że to świetna „bajka”, która jest częścią wielu religii i innych praktyk duchowych. Jestem zdania, że to po prostu dobra opowieść, z której jeszcze nigdy nie zrobiono filmu" - powiedział w jednym z wywiadów reżyser. W innym dodał zaś ,że film opowiada o „apokalipsie środowiska. To właśnie dziś się dzieje na tej planecie. Noe był pierwszym ekologiem. Jest on interesującą postacią. Mam nadzieję, że zrealizujemy ten film”.


Trudno by nie zapaliła się w tym momencie chrześcijaninowi i wyznawcy judaizmu lampka w głowie. Czy Aronofsky planuje New Age’ową bajkę o „starym człowieku i wielkim morzu”? Obawiam się, że „biblijny” film twórcy „Pi” może być kolejną pseudofilozoficznym traktatem, podlanym lewackim bajdurzeniem o matce ziemi. Wcale nie zdziwiłbym się, gdy zamiast Boga w filmie zobaczymy wielkiego zielonego kreatora, który będzie skrzyżowaniem gejowskiego Jody z Johnem Lennonem. W końcu jak ktoś twierdzi, że Titanic jest słynniejszym statkiem niż Arką to można się spodziewać, że jego film będzie lewicową postępową odpowiedzią na „Pasję” Gibsona. Najzabawniej będzie jednak gdy jego film wejdzie do kin w tym samym czasie co nowy biblijny  obraz Gibsona o powstaniu Machabeuszy. Wtedy będziemy mieli prawdziwą wojnę światów w box officach.


Łukasz Adamski