Niemiecka telewizja ZDF musi przeprosić kpt. Zbigniewa Radłowskiego za obraz Armii Krajowej przedstawiony w serialu "Nasze matki, nasi ojcowie". Taki wyrok wydał dziś krakowski sąd. Oprócz tego, ZDF jest zmuszone wpłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Radłowskiego. 

Przeprosiny mają ukazać się w Telewizji Polskiej i ZDF. Zgodnie z wyrokiem sądu, przed każdą emisją serialu musi pojawić się informacja o tym, że postacie przedstawione w produkcji są fikcyjne, a Polacy w czasie II wojny światowej pomagali Żydom, natomiast Niemcy okupowali Polskę.

W ocenie kapitana AK, Zbigniewa Radłowskiego, który wraz ze Światowym Związkiem Żołnierzy AK wytoczył proces niemieckiemu nadawcy publicznemu oraz producentowi serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", produkcja naruszyła prawo żołnierzy AK do tożsamości narodowej, godności oraz wolności od mowy nienawiści. Radłowski domagał się przed sądem przeprosin i zadośćuczynienia. Prawnicy, którzy reprezentowali ZDF chcieli oddalenia pozwów, twierdząc, że autorzy korzystali jedynie z wolności do twórczości artystycznej, a kontrowersyjna produkcja jest serialem fabularnym, a nie historycznym. 

Serial „Nasze matki, nasi ojcowie” po emisji w Niemczech i w Polsce wywołał dyskusję dotyczącą sposobu przedstawienia w serialu Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej. W Polsce produkcję krytykowano za przedstawienie żołnierzy AK jako antysemitów i bagatelizowanie odpowiedzialności Niemców. Ogłaszając wyrok, sąd podkreślił, że kpt. Radłowski ma legitymację do walki o dobre imię. Podkreślono, że sprawa jest "trudna i precedensowa". 

Sędzia Kamil Grzesik, który orzekał w tym procesie, podkreślił, że sąd zajmował się w tej konkretnej sprawie oceną sposobu przedstawienia żołnierzy Armii Krajowej w niemieckiej produkcji emitowanej w ZDF, nie oceniał natomiast zachowania wszystkich Polaków w czasie II wojny światowej. 

Sędzia Grzesik wskazał, że istotne znaczenie dla wyroku miał "szczególny życiorys" powoda. Zbigniew Radłowski jako 16-latek trafił do obozu koncentracyjnego, zaś po jego opuszczeniu powrócił do Warszawy, gdzie walczył w ZWZ i AK. Weteran pomagał osobiście w ukrywaniu osób pochodzenia żydowskiego, natomiast jego krewna działała w organizacji "Żegota". Radłowski walczył też w Powstaniu Warszawskim, a potem w armii polskiej we Włoszech. Po powrocie do kraju był skazany przez komunistyczny sąd na 12 lat pozbawienia wolności za ukrywanie „cichociemnego”. Więzienie opuścił na mocy amnestii.

"Ten szczególny życiorys pana Zbigniewa Radłowskiego daje w ocenie sądu podstawę do tego, żeby przyjąć, że film który w sposób nieprawdziwy i nieprawidłowy przedstawia żołnierzy Armii Krajowej, w sposób bezpośredni oddziałuje na dobra osobiste pana Zbigniewa Radłowskiego w postaci jego czci i godności"- podkreślił prawnik. Jednocześnie sędzia zastrzegł, że sąd nie zamierza w żaden sposób hamować dyskusji historycznej, toteż nie ma tam stwierdzenia, że nie dochodziło do zachowań antysemickich. Podkreśla jednak, że ich skala jest nieproporcjonalna do skali, w jakiej działała AK. Sędzia Kamil Grzesik zwrócił uwagę, że dyskusja historyczna musi być "prowadzona fair i z zachowaniem proporcji". 

Prawnik podkreślił również, że trudno powiedzieć, aby produkcja była tak do końca serialem wyłącznie fabularnym, gdyż zawierała elementy sugerujące, że została oparta na autentycznych wydarzeniach. 

Przed ogłoszeniem wyroku sędzia apelował do zgromadzonych na sali o spokój i uszanowanie wyroku.

"Długo żyłem, wiele przeżyłem, ale żadne z moich dotychczasowych doświadczeń nie przygotowało mnie na tę sytuację – na konieczność walki o prawdę historyczną w sądach, kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej"- podkreślił powód, kapitan Zbigniew Radłowski. Jak tłumaczył weteran, prawda o wydarzeniach z czasów II wojny światowej wydawała się jemu i jego rówieśnikom oczywista, wręcz niemożliwa do podważenia. 

"Zrobiłem, co mogłem dla Polski, dla moich poległych i umarłych już kolegów i koleżanek z Armii Krajowej. Teraz – tu – zwracam się przede wszystkim do wszystkich młodych Polaków: wszystko jest w waszych rękach i w waszych sercach. Róbcie, co możecie, żeby obronić prawdę, żebyście nie musieli wstydzić się i przepraszać za winy niepopełnione przez waszych ojców, dziadów czy pradziadów"- powiedział żołnierz AK. Jednocześnie podkreślił, że młodzi Polacy mają "wszelkie powody do dumy” jako przedstawiciele narodu "odważnego i wspaniałego", który gotów jest przyjść innym z pomocą, nawet gdy cena za to jest najwyższa z możliwych. 

yenn/PAP, Fronda.pl