1. Wiceprzewodniczący komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego Janusz Wojciechowski wezwał w tym tygodniu ministra rolnictwa Marka Sawickiego do przeprowadzenia debaty o sytuacji polskiego rolnictwa w świetle coraz większych negatywnych skutków rosyjskiego embarga, afrykańskiego pomoru świń i egzekwowanych przez Komisję Europejską kar za przekroczenie limitów produkcji mleka.

Europoseł Janusz Wojciechowski zdecydował się na to wezwanie w sytuacji kiedy UE przeznaczyła do tej pory około 300 mln euro na rekompensaty dla rolników ze wszystkich krajów członkowskich, a do tych z naszego kraju nie trafiło do tej pory ani jedno euro, co więcej wiele wskazuje na to, że być może uzyskamy z tej sumy zaledwie kilkanaście milionów.

A przecież to polscy rolnicy właśnie ze względu na bliskość rosyjskiego rynku i doskonałą ofertę towarową przygotowywaną pod specyfikę rosyjskiego odbiorcy, najbardziej stracili na tym embargu, a rekompensaty trafiają zdecydowanie szerszym strumieniem do innych krajów.

2. Za to wszystko w dużej mierze odpowiada minister rolnictwa Marek Sawicki, który doprowadził do wielu poważnych zaniedbań w staraniach o unijne rekompensaty, a ostatnio nazywając rolników frajerami, przekroczył wszelkie granice przyzwoitości.

Minister jednak ciągle robi dobrą minę do złej gry, przy pomocy usłużnych dziennikarzy próbuje obciążyć odpowiedzialnością za swoje błędy Komisję Europejską, wreszcie samych rolników, sugerując że są gorsi od niemieckich i francuskich.

Nie ulega więc wątpliwości, że przeprowadzenie takiej debaty w regionie grójeckim albo sandomierskim (duża produkcja sadownicza) w obecności zainteresowanych rolników, dodatkowo transmitowanej przez telewizję publiczną pozwoliłoby na precyzyjne określenie sytuacji w polskim rolnictwie po rosyjskim embargu i innych poważnych problemach, a także nakreślenie dróg wyjścia z tej trudnej sytuacji.

3. Przypomnijmy tylko, że po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE o rekompensatach tylko tych dla rolników którzy zniszczą zbiory albo też podarują je organizacjom charytatywnym, było jasne, że taki sposób podziału środków oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych w Polsce będą setki tysięcy.

Mimo tego komunikatu KE minister Sawicki, zapewniał w dalszym ciągu wszystkich rolników w Polsce, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu na wiele owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem.

Na początku września Sawicki uczestniczył w Brukseli w posiedzeniu Rady ministrów rolnictwa 28 państw członkowskich UE i wtedy pochwalił się, że polscy producenci warzyw i owoców złożyli w Agencji Rynku Rolnego wnioski o rekompensaty aż na 160 mln euro.          

Ponieważ KE przeznaczyła na rekompensaty dla producentów owoców i warzyw ze wszystkich 28 państw członkowskich 125 mln euro w tym 82 mln euro dla producentów jabłek i gruszek, a zaledwie 43 mln dla producentów pozostałych owoców i warzyw, zrobił się skandal i wnioski z naszego kraju poszły do weryfikacji (weryfikuje je do tej pory ARR w Polsce).

4. Niestety Sawicki „zapomniał" poinformować polskich rolników, że wcześniej zgodził się Brukseli na rozwiązanie tegorocznej rezerwy kryzysowej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) tworzonej właśnie na takie nadzwyczajne sytuacje) w kwocie 422 mln euro i przekazanie jej do budżetów poszczególnych krajów członkowskich w takich proporcjach w jakich te kraje uczestniczyły w jej tworzeniu.

Do polskiego budżetu z tego tytułu wróci więc kwota zaledwie 22,4 mln euro, podczas gdyby to tej tegorocznej rezerwy, KE użyła do finansowania wyrównania strat rolników z tytułu embarga do rolników w naszym kraju trafiłoby ich znacznie więcej, bo to polscy rolnicy zostali poszkodowani najbardziej w związku z rosyjskim embargiem.

Z kolejnej transzy unijnej pomocy w wysokości 160 mln euro polscy rolnicy mogli zgłosić wnioski o odszkodowania tylko za 19 tys. ton jabłek i gruszek (ARR przyjmowała wnioski tylko jeden dzień), ponieważ do Mediolanu gdzie ministrowie rolnictwa 28 krajów UE dzielili te środki, minister Sawicki nie dojechał, bo jak napisał jeden z europejskich portali zajmujących się rolnictwem, był zajęty kampanią do wyborów samorządowych w Polsce.

5. Minister Sawicki oczywiście zdaje sobie sprawę, że w takiej debacie wszystkie te fakty ujrzałyby wreszcie światło dzienne i dlatego ucieka od debaty z europosłem Januszem Wojciechowskim.

Niestety ucieka także od odpowiedzialności za swoje błędy, a one niestety kładą się coraz większym cieniem na sytuacji dochodowej polskich rolników.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl