Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Minister rozwoju, wicepremier Mateusz Morawiecki powiedział dziś, że kwota wolna od podatku wyniesie 6 600 tys. złotych dla najmniej zarabiających. Ma to nastąpić wraz z początkiem 2017 r. i być ukłonem w stronę najbiedniejszych.

Dr Zbigniew Kuźmiuk, europoseł, ekonomista: Miało to być uwzględnione w koncepcji podatku jednolitego, która miała wejść w życie w 2018 r. Ponieważ jednak prace nad podatkiem jednolitym przedłużają się i być może ta koncepcja nie będzie jednak realizowana, wicepremier Morawiecki poinformował, że możliwe będzie podniesienie tej kwoty dla osób najmniej zarabiających. Minister rozwoju wyjaśnił, że ma to być 6,600 złotych dla osób, których dochów wynosi 11 tys. złotych rocznie, co oznacza wynagrodzenie na poziomie minimum socjalnego. Natomiast dla zarabiających najwięcej, czyli 127 tys. złotych rocznie, w ogóle by jej nie było. Oznacza to, że kwota wolna od podatku miałaby charakter dygresywny- najwyższy dla najmniej zarabiających, dla osób osiągających średnie dochody pozostałaby na dotychczasowym poziomie, dla uzyskujących najwyższe zarobki w ogóle by jej natomiast nie było. Jak na razie jednak jest to koncepcja przedstawiona tylko teoretycznie, projektu ustawy nie ma. Sytuację podatników można jednak poprawiać jednak w czasie roku podatkowego, poczekajmy więc jeszcze na rządowy projekt. Nie ulega wątpliwości, że jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który nakazuje podniesienie tej kwoty z obecnych 3 tysięcy złotych, do 8 tys. Rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie więc musiał to rozstrzygnięcie zrealizować. A w jaki sposób to zrobi- czy w jednym kroku, czy też w kilku- rozłożonych na parę lat- będziemy mogli przekonać się za jakiś czas.

Kukiz'15 zarzuca, że dzisiejsza zapowiedź wicepremiera Morawieckiego jest „pustą wydmuszką”, a informacje od przedstawicieli rządu nt. Kwoty wolnej od podatku zmieniają się w zależności od dnia tygodnia. Niekiedy pojawiają się też zarzuty, że PiS tej obietnicy nie realizuje, że podniesienie kwoty wolnej od podatku „będzie, ale go tak naprawdę nie będzie”...

Nie wszystkie obietnice jesteśmy w stanie zrealizować w ciągu pierwszego roku funkcjonowania naszego rządu. Przedstawiony w trakcie kampanii wyborczej program opiewał na cztery lata. Polacy rozumieją, że wszystkie pomysły, które wiążą się z dodatkowymi wydatkami budżetowymi lub z rezygnacją z jakiejś części dochodu, muszą być rozłożone w czasie. Dlatego ta sprawa będzie realizowana być może w roku 2017, a może już w roku 2018. Nie jest to więc wycofanie się z części obietnic, ale racjonalne rozłożenie ich w czasie, bo tylko na to pozwalają środki budżetowe.

Część ekspertów uważa również, że Plan Morawieckiego uderzy w przedsiębiorców, szczególnie tych prowadzących małą, jednoosobową działalność gospodarczą. Chodzi tu o konstytucję biznesu. Co poprawi się w sytuacji przedsiębiorców, według propozycji ministra Morawieckiego?

Te zarzuty są nieprawdziwe. Program został przedstawiony, dopiero jest zamieniany na projekty ustaw. Pierwsze znalazły się już w Sejmie i są to znaczące uproszczenia dla biznesu. Jeżeli wszystko to, co zapowiedział wicepremier Morawiecki na spotkaniu polskich przedsiębiorców w Rzeszowie, zostanie zamienione na projektu ustaw- a wszystko wskazuje, że stanie się to jeszcze w tym roku, to moim zdaniem rząd PiS będzie pierwszym od 27 lat, który wykonał tak znaczące gesty w stosunku do przedsiębiorców, przede wszystkim małych i średnich. Przypomnę tylko, że ci, którzy są zorganizowani w spółki, zamiast stawki 19-procentowej stawkę 15-procentową.  

Bardzo dziękuję za rozmowę.