Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jak wiadomo, środowiska narodowe są, delikatnie mówiąc, sceptyczne wobec Unii Europeskiej. Dziś jednak obchodzimy rocznicę ogólnonarodowego referendum (7-8 czerwca 2003), w którym znacząca część Polaków (77,45 proc.) zagłosowała za przystąpieniem Rzeczypospolitej Polskiej do UE. To znaczy, że Polacy podjęli wtedy złą decyzję?

Artur Zawisza: Po półwieczu komunizmu UE traktowana była przez większość Polaków jako niezbywalna instytucja świata Zachodu. W trakcie zimnej wojny Zachód ścierał się ze Wschodem, który okupował Polskę, a Polacy wręcz rwali się na Zachód. Tak właśnie zinterpretowali sobie UE u progu XXI wieku. Był pewien element racjonalny w takim spojrzeniu, jednak Unia Europejska ewoluowała na przestrzeni lat ze wspólnoty gospodarczej do organizacji ponadnarodowej o cechach superpaństwowych. Z tą prawdą było trudno przebijać się podczas referendum akcesyjnego, choć mniejszość jego uczestników przyjęła taką argumentację. Należałem wówczas do mniejszościowej grupy członków PiS, która formułowała tezę, że w tym referendum, pod tym rządem i przede wszystkim na tych warunkach nie powinniśmy przystępować do UE. Kwestia warunków uczestnictwa była kluczowa, natomiast wielu uczestników referendum nawet nie chciało zastanawiać się nad nimi. Doopiero kiedy pojawiły się np. podwyżki VAT na materiały budowlane albo artykuły dziecięcie, zorientowano się, że negocjacje rządów Buzka i Millera nie były korzystne. Dzisiaj debata wokół UE jest dużo gorętsza i mam nadzieję, że wielu Polaków widzi jej, nie tylko poboczne, ale także zasadnicze wady.

Jutro odbędzie się kongres ruchu narodowego. Czy w związku z tym zamierzacie ogłosić jakieś radykalne hasła, na przykład wystąpienia z UE?

Postulat wypowiedzenia przez Polskę Traktatu Lizbońskiego jest postulatem bardzo daleko idącym. Wszystkie kraje unijne ostatecznie przyjęły ten traktat, czasem zmuszane do tego przez instytucje federalne. My opowiadamy się za wypowiedzeniem go przez Polskę, co czyniłoby traktat niefunkcjonalnym. Powinien on być zastąpiony traktatem repatriacyjnym, który przywróciłby właściwe uprawnienia stolicom państw narodowych i odebrał je strukturom federalnym. Zgoda na taki traktat jest minimalnym warunkiem polskiego uczestnictwa w UE. Gdyby tej zgody nie było, trzeba zacząć rozważać inną drogę. Niezależnie jednak od naszej decyzji, UE sama trzeszczy w szwach i ma się źle, często przeszkadzając, a nie pomagając narodom europejskim.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk