Dariusz Zyśk, zatrzymany przez policję pod zarzutem „złośliwego przeszkadzania pogrzebowi” gen. Jaruzelskiego w Telewizji Republika opowiedział, jak wyglądała sytuacja na Powązkach. Wspominał, jak ktoś z uczestników pogrzebu powiedział, że komunistyczny dyktator „uratował życie milionom Polaków”. Zyśk głośno zaprotestował, powiedział, że to kłamstwo, a wtedy został obrzucony obelgami.

Szybko pojawili się policjanci, którzy spisali dane Zyśka. Ale przyszedł ktoś wyższy rangą i polecił zabranie mężczyzny do radiowozu. Następnie Zyśk zostawiał przewieziony do komendy na Bielanach. Mężczyzna został wypuszczony z komendy dopiero po 20 godzinach. Jak podkreśla, media mówią nieprawdę, jakoby miał już usłyszeć zarzuty prokuratorskie.

„Gdy dowiedziałem się o śmierci Jaruzelskiego, poczułem ulgę. Nie zamierzałem brać udziału w jakimkolwiek proteście, dopóki nie dowiedziałem się, że Jaruzelski będzie chowany z honorami. Zdecydowałem, że wypowiem głośno swój protest, bo Jaruzelskie na taki pochówek nie zasłużył” – mówił Zyśk w Telewizji Republika zapytany o to, dlaczego poszedł na Powązki.

Na koniec dodał, że jego przypadek to dowód na to, że w Polsce nie można głośno wyrażać swoich opinii.

Beb/Telewizja Republika