Staruchowi grozi 12 lat za pobicie policjanta. Nigdy nie słyszałem o tak dużej karze za coś takiego. Jeżeli on prawdopodobnie nie był wcześniej karany - bo zakaz stadionowy jest wykroczeniem, a nie karą - to nie wiem dlaczego ma 3-miesięczny areszt, a nie dozór policyjny.

 

Nie podoba mi się, że zatrzymano Starucha przy uroczystościach upamiętniających Powstanie Warszawskie, bo ten właśnie człowiek, od lat organizował oprawy na stadionie, mające na celu uczczenie uczestników powstania. Upokorzono go w ten sposób.

 

Staruch był przestrzegany przez swoich kolegów, żeby nie zadzierał z policją i przechodził tylko na czerwonym świetle itp. Został przecież oskarżony o pobicie policjanta. Prawdopodobnie nałożył się chyba tutaj splot rożnych okoliczności i technik operacyjnych policji. Nie usprawiedliwiam jego zachowania. Sąd będzie musiał dać wiarę albo Staruchowi albo ofierze pobicia. Przykre jest to całe zdarzenie.

 

Jedno jest pewne, że kibice Legii na wczorajszym meczu zachowali się wspaniale i nie robili z tego powodu żadnej demonstracji, choć były działania w geście solidarności ze Staruchem. Kibice dobrze wiedzą, że są przedmiotem przeróżnych manipulacji. Wiedzą, że mogą łatwo podpaść.

 

Uważam, że stadiony piłkarskie są bezpiecznymi miejscami i sam chodzę na mecze z małoletnią córką. A kibice? Są grupą niesterowalną, dobrze zorganizowaną, opartą na solidarności z natury swojej antytotalitarni, antysystemowi bez względu na to, kto jest u władzy.

 

Wśród nich obowiązuje kanon zachowań; nie zdradza się swojego klubu, nawet jeśli piłkarze się sprzedają. Kibice będą wierni zawsze wierni klubowi. Jest to honor przypominający zachowanie chłopaków z podwórka w XVIII-XIX wiecznych czasach, który dobrze przechował się w społecznościach stadionowych.

 

Zastanawiam się dlaczego dla obecnej władzy Przystanek „Woodstock” jest OK, a stadiony już nie? Przecież jadąc na „Woodstock” ktoś wypadł z pociągu i zmarł. Na wielu imprezach jest znacznie bardziej niebezpiecznie, jednak piętnowani przez władze są kibice i stadiony.

 

Chodzę na mecze od 40 lat i nigdy nie dostałem w głowę. Może się tam bluźni, ale chyba nie mniej niż w naszych domach. Kibice z przeciwnych drużyn też często pokrzyczą na siebie na stadionie, a później pójdą wspólnie na piwo.

 

Dlaczego władza, która tak kocha piłkę nożną, tak ją zwalcza?

 

Not. Jarosław Wróblewski