Od lat w polskiej debacie publicznej wałkujemy tematy absurdalne i nie mówiące niczego o faktycznym stanie państwa. I tak jest dziś, gdy media zwariowały na punkcie projektu raportu autorstwa Ryszarda Kalisza. SLD postanowiło ścigać rząd Jarosława Kaczyńskiego za śmierć Barbary Blidy, byłej posłanki SLD zamieszanej w korupcję i mafię węglową. Kalisz, będący o dziwo prawnikiem, uznał, że byłemu premierowi i byłemu ministrowi sprawiedliwości należy się Trybunał Stanu za działania wymierzone w Blidę. Dlaczego? Ano rząd PiSu, jak twierdzi Kalisz, „realizując koncepcję wykluczania dużych grup obywateli stworzyli system eliminowania, przy zastosowaniu przepisów prawa karnego, poszczególnych osób zaliczonych do tych grup, w szczególności w stosunku do Barbary Blidy”. I trudno nie przyznać racji twierdzeniu Kalisza. Rząd PiSu rzeczywiście prowadził politykę eliminowania z życia publicznego przestępców. Jednak wątpliwe, by był to powód do ciągania polityków przed Trybunał Stanu.

 

Tezy postawione przez Kalisza są tak absurdalne, że nie dziwią humorystyczne reakcje Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro na projekt raportu. Twierdzenie, że ściganie przestępstw, organizowanie narad oraz polecenie, że jeden z ministrów będzie koordynował prace związane z przestępstwami dotyczącymi polityków, jest powodem do wyciągania najcięższych dla polityka oskarżeń, może tylko budzić śmiech. Śmiechu nie budzi już jednak podejście do tych tez. Bowiem coś, co powinno uchodzić za kompromitację Ryszarda Kalisza zostało potraktowane przez część ludzi sprawujących władze poważnie. O ile premier wypowiadał się z dużą dozą krytycyzmu odnośnie pomysłów stawiania Ziobry i Kaczyńskiego przed TS, to prezydent przyznał na poważnie, że zasadność działań rządu PiSu dotyczących Blidy być może będzie badana przez Trybunał Stanu. Również minister sprawiedliwości nie wykluczył możliwości postawienia w przyszłej kadencji Sejmu Kaczyńskiego i Ziobry przez Trybunałem. Nie wykluczone więc, że tropienie na siłę win i przestępstw „PiSowskiego państwa policyjnego” przeniesie się właśnie przed sędziów TS.

 

Proces przed Trybunałem w tej sprawie byłby kompromitacją Polski. Z jednej strony dlatego, że żadnych przestępstw w sprawie Blidy nie dopatrzyły się prokuratury, które badały działania za rządów PiS. To oznaczałoby albo, że śledczy wykazali się tak wielką ignorancją, że nie zauważyli zupełnie fundamentalnego złamania prawa za rządów PiS, albo, że polskie państwo nie jest w stanie odsiać hucpiarskich zarzutów motywowanych jedynie polityczną nienawiścią. Tak czy inaczej skierowanie sprawy przed Trybunał spowoduje kompromitację polskich urzędów oraz instytucji politycznych. Kompromitacja będzie tym większa, że Kaczyński i Ziobro stanęliby przed Trybunałem w oparciu o tezy publicystyczne i dziennikarskie. Bo to właśnie one przebijają z projektu raportu, który Ryszard Kalisz przedstawił posłom. Od tragicznej śmierci Barbary Blidy media, w szczególności „Gazeta Wyborcza”, próbują na siłę wmówić Polakom, że w tej sprawie jest coś nie tak, że Blida była niewinną ofiarą niemal stalinowskich represji PiSowskiej władzy. I od lat media lewicowe epatują rzekomo szokującymi doniesieniami, które niczego szokującego nie pokazują i niczego nie udowadniają. Nadanie wymysłom dziennikarskim rangi przesłanki do stawiania kogokolwiek przed Trybunałem Stanu byłoby wydarzeniem bez precedensu na skalę światową.

 

Debata dotycząca ostatnich doniesień związanych m.in. z wydarzeniami z polityczno-kryminalnego pogranicza pokazuje, że Polska jest na skraju demokratycznej zapaści. Choć to stwierdzenie jest dla wielu szokujące, nie można inaczej nazwać medialno-polityczno-prokuratorskiego współdziałania, którego celem jest mataczenie i zaciemnianie obrazu Polski, a nagłaśnianie spraw opartych na fałszu lub marginalnych dla państwa. W dzisiejszej Polsce wciąż debatuje się godzinami o rzekomych przestępstwach PiSowskiego rządu, ale nikt nie interesuje się zarzutami dotyczącymi powiązań partii dziś rządzącej z mafią oraz ze służbami specjalnymi. Media zajmują się atakowaniem znienawidzonego Mariusza Kamińskiego, ale nikt nie sprawdzi wiarygodności jego doniesień o korupcji i kupczeniu orzeczeniami Sądu Najwyższego. Ściga się kibiców, zamyka się serwisy internetowe, legitymuje ludzi przychodzących przed Pałac Prezydencki, ale nikt nie zajmie się na poważnie śmiercią polskiego prezydenta oraz 95 innych polskich obywateli. Pociąga się do odpowiedzialności prokuratora nadzorującego śledztwo smoleńskie, który traktował swoją prace poważnie, ale nikt nie zająknie się nad wyciągnięciem odpowiedzialności od urzędników i polityków, których zaniedbania współprzyczyniły się do katastrofy smoleńskiej. Straszy się nienawistnikami i autorytarystami z PiS, ale nikt nie nagłaśnia zwiększania kontroli nad społeczeństwem oraz niszczenia wolności słowa przez władze. Tropi się powiązania polityczno-prokuratorskie za czasów rządu PiS, ale nikt nie bada sieci tworzonej przez byłych funkcjonariuszy SB, czy służb wojskowych, którzy wpływają obecnie na politykę, gospodarkę i media.

 

W Polsce wytworzył się bardzo szczelny mechanizm sterowania ludźmi. W wyniku jego działalności opinia publiczna jest trzymana jak w klatce. Widzi tylko to, co jej pokażą. Naród, który w demokracji jest suwerenem, w Polsce stał się zakładnikiem podmiotów walczących o wpływy i prowadzących polityczne gierki. Co ta sytuacja ma wspólnego z demokracją? Raczej niewiele...

 

Stanisław Żaryn