Dziś katolicy obchodzą święto Świętej Rodziny. To dzień, w którym przypominamy sobie, że wzorem dla każdej rodziny jest Maryja, Józef i Jezus. Przypominamy sobie również jak ważna w życiu każdego społeczeństwa jest rodzina. To ona jest jego podstawą, ona jest kluczem do zdrowego i silnego narodu. Zdrowa rodzina jest niezbędna w procesie kształcenia młodych ludzi, wychowywania ich i przekazywania im wiary oraz odpowiedniego systemu wartości. Niestety, obecnie rodzina jest coraz bardziej marginalizowana i atakowana, a jej znaczenie jest podważane.
Najbrutalniejsze ataki na rodzinę wynikają z szerzącej się na świecie ideologii homoseksualnej. Im mocniejsza staje się pozycja lobby homoseksualnego, tym słabsza jest rodzina. Bowiem homoseksualiści przekonują społeczeństwa, że rodziną może być również dwóch mężczyzn lub dwie kobiety. I takie „rodziny” - zdaniem homolobby - są równie ważne dla społeczeństw, są w stanie wychowywać dzieci i budować z nimi zdrowe relacje. Jest to jednak nieprawdą. Mężczyzna nigdy nie będzie w stanie pełnić roli matki, w kobieta nie zostanie ojcem. Dodatkowo – jak wynika z badań medycznych i psychologicznych – związki homoseksualne są siedliskiem chorób fizycznych i psychicznych, a przebywanie z homoseksualistami ma dla dzieci fatalne skutki. Jednak, wiele krajów – szczególnie z tzw. Zachodu – tego nie zauważa. One zdają się wręcz promować homoseksualne związki, udające rodziny. W krajach przesączonych homoideologią dochodzi do sytuacji, w których dyskryminuje się rodzinę, w imię obrony „rodzin”. Kuriozalnym przykładem takiego postępowania jest zastąpienie w brytyjskich szpitalach słów „mama” i „tata”, wyrażeniami „rodzic a” i „rodzic b”. Ma to uniemożliwić dyskryminowanie „rodzin” homoseksualnych. Propaganda homoseksualistów zyskuje ogromne poparcie wśród wpływowych we współczesnym świecie środowisk i szerzy się z ogromną siłą. Dzieje się tak mimo iż tylko związek kobiety i mężczyzny jest naturalnym stanem, tylko oni razem mają możliwość wspólnie spłodzić i wychować w pełni zdrowego i ukształtowanego człowieka.
Na rodziny współcześnie czyhają jednak i inne pułapki. Bowiem wiele krajów zaczyna patrzeć na nie jako na przeszkodę w kształceniu obywatela. Doprowadziło to do uchwalenia w wielu państwach prawa nakładającego mniejszy lub większy kaganiec na rodziny. W państwach skandynawskich, w Niemczech, a obecnie i w Polsce ustawodawcy uznali, że to państwo jest bardziej kompetentne w sprawie wychowywania dzieci. Postanowiono więc powołać model opieki społecznej, która sprawuje daleko idący nadzór nad rodzinami. W Skandynawii doprowadziło to do wielu tragedii rodzinnych, ponieważ urzędnicy mają szerokie uprawnienia do odbierania dzieci rodzicom. I w Niemczech sławne jugendamty mają niemal nieograniczone pole do takich praktyk. Podobne do niemieckich rozwiązania wprowadzono w sierpniu w Polsce. Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie nakłada na pracowników socjalnych ogromne kompetencje w dziedzinie decydowania, która rodzina nadaje się na wychowawcę dla dziecka, a która – nie. Silna pozycja urzędników w kontakcie z rodziną prowadzi do groźnych dla dzieci patologii. Są one bowiem często zabierane od rodziców w związku z podejrzeniami o coś, na wszelki wypadek, albo z powodu złego stanu majątkowego rodziny. W Niemczech po rozwodzie rodziców dochodzi do sytuacji, że to urzędnik decyduje jakiego języka ma używać ojciec lub matka podczas kontaktów ze swoim dzieckiem.
Coraz więcej krajów ogranicza autonomię rodzin, traktując je jak zagrożenie, że nie będą przekazywać swoim dzieciom wartości, które zdaniem urzędników, czy posłów są dla nich istotne. Podejście to ogranicza również wpływ rodziców na edukację ich dzieci. Rodzice, którzy chcą sami kształcić swoje dzieci, muszą walczyć o prawo do tego z władzami, to władza decyduje autorytatywnie, w jakim wieku dziecko ma iść do szkoły, czego ma się uczyć. Choć w wielu konstytucjach państw Zachodu istnieją przepisy o prawie rodziców do decydowania o wartościach przekazywanych dzieciom, również i o tym coraz częściej decydują urzędy. W Europie na mocy ich decyzji coraz młodszym dzieciom szerzy się propagandę seksualną, nazwaną ładnie „edukacją”. Rodzice, którzy się na to nie zgadzają, mają często problemy z prawem. W Niemczech zamknięto nawet ostatnio dwóch ojców w więzieniu, ponieważ nie chcieli, by ich dzieci chodziły na zajęcia z „edukacji seksualnej”.
Te wszystkie zmiany wpływają bardzo negatywnie na pozycję rodzin w świecie. Zbiegają się one dodatkowo z procesami cywilizacyjnymi, które na Zachodzie w sposób naturalny ich pozycję osłabiają. Rodzina już dawno przestała być bowiem czymś pożądanym, albo – mówiąc pragmatycznie - gwarantem stabilnej przyszłości. Obecnie – wraz ze zwiększonym konsumpcjonizmem oraz standardem życia – duża rodzina kojarzy się raczej z kulą u nogi i ogromnymi wyrzeczeniami. Dziś rodzina z trójką dzieci uchodzi za wielodzietną, a na rodzinę z czwórką ludzie zaczynają patrzeć podejrzliwie. Zmiany w mentalności ludzi oraz stylu życia powodują, że dla wielu osób z Zachodu rodzina to zło konieczne, a nie dzielenie się szczęściem i życiem z innymi.
Dzisiejsze święto to dobry moment do przyjrzenia się sytuacji rodziny we współczesnym świecie. Niestety to podsumowanie nie jest optymistyczne. Rodziny dziś stają się ofiarami propagandy zbrodniczych patologii, autorytarnych chęci polityków oraz zmian cywilizacyjnych. Jak dziś wyglądałoby Boże Narodzenie? Czy wraz z pasterzami do Jezusa przyszliby urzędnicy zabrać go Maryi i Józefowi? W końcu, kto dziecko trzyma w żłóbku...
Stanisław Żaryn
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »