Kiedy pierwszy raz była obchodzona rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja? Bo przecież nie od razu było to oficjalne święto.

 

Zaraz po jej uchwaleniu, z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, Sejm Wielki podjął decyzję o wzniesieniu Świątyni Opatrzności Bożej, która miała być wotum dziękczynienia za konstytucję. Pomysł ten można było realizować od razu, bo na przełomie lat 70. i 80. XVIII w. Jakub Kubicki zaprojektował dla króla inny kościół, który stał się teraz podstawą budowy Świątyni Opatrzności. Miała stanąć w bardzo pięknym miejscu w Warszawie, na skarpie Agrykoli, ze wspaniałym widokiem na Wisłę. Wbudowano kamień węgielny, który można zresztą zobaczyć w dzisiejszym ogrodzie botanicznym w warszawskich Łazienkach.

 

W którym roku?

 

Już w 1792. Ale dalsze prace przerwała wojna polsko-rosyjska, która zniszczyła nie tylko budowę świątyni, ale zburzyła samą Konstytucję 3 maja, ponieważ doprowadziła do drugiego rozbioru Polski a następnie, po nieudanym zrywie kościuszkowskim, do trzeciego. Ale świątynia Opatrzności Bożej będzie przez cały wiek XIX i XX nam towarzyszyła...

 

…to ta, która jest budowana teraz w Wilanowie?

 

Nie do końca. Ta, która powstaje w Wilanowie wyrasta rzecz jasna z tego samego zobowiązania podjętego przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i ówczesny naród polski, ale mam na myśli tamtą niedokończoną, a raczej na dobre nie rozpoczętą budowlę, wedle projektu Kubickiego. W XIX wieku w Mokobodach niedaleko Siedlec zbudowano kościół, który jest miniaturą planowanej przez króla świątyni Opatrzności Bożej, bo tak wielki budynek sakralny nie pasował do tamtejszej przestrzeni krajobrazowo-architektonicznej.

 

Wedle projektu Kubickiego?

 

Tak, tylko w mniejszej skali. W II Rzeczpospolitej próbowano wrócić do idei Świątyni Opatrzności Bożej, ale, niestety, idea rozkręcała się wolno aż nadszedł rok 1939.

 

I zabrakło czasu?

 

Zabrakło. Pozostał projekt Bohdana Pniewskiego, także zrealizowany – w Prostyniu na Podlasiu – jak pisze Iza Galicka w najnowszym numerze miesięcznika „Na Poważnie”. W PRL prymas Stefan Wyszyński w połowie lat 70. po wielu, wielu staraniach uzyskał wreszcie zgodę na budowę kościoła przy ulicy Dickensa w Warszawie pod wezwaniem Opatrzności Bożej. Władze bardzo ostro się temu sprzeciwiały, lecz ostatecznie kardynałowi i tamtejszemu proboszczowi, szykanowanemu, aresztowanemu, udało się zakończyć budowę, która zupełnie nie odwołuje się do projektu Pniewskiego czy tym bardziej Kubickiego.

 

Dzisiejsza Świątynia Opatrzności Bożej, budowana wedle projektu Wojciecha Szymborskiego, jest nie tylko wypełnieniem zobowiązania Sejmu Czteroletniego. Ukazuje drogę, jaką przeszedł naród polski między Konstytucją 3 maja a dniem dzisiejszym, walcząc w różnych momentach o niepodległość. Stąd znajduje się tam Panteon Wybitnych Polaków, gdzie pochowany jest m.in. ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Tam też powstaje muzeum kardynała Stefana Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II. Poprzez ich biografie ukazana ma być historia tego niezwykłego stulecia XX, w którym żeśmy odzyskiwali i tracili niepodległość, w którym byliśmy na skraju unicestwienia narodowego – a ostatecznie żyjemy. Wewnątrz świątyni zaś planowane są m.in. kaplice, także nawiązujące do naszej historii; będzie to zatem święta księga naszego pielgrzymowania po ziemi.

 

Świątynia Opatrzności Bożej to nie jedyny, jak sądzę, sposób czczenia Konstytucji?

 

W setną rocznicę uchwalenia Konstytucji, w 1891 roku, ówczesna tajna, zakonspirowana Liga Polska pod wodzą Romana Dmowskiego, odwołująca się do dziedzictwa Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, doprowadziła, niejako w kontrze do pozytywistycznej Warszawy pogodzonej z utratą nadziei na odzyskanie niepodległości, do naprawdę masowej demonstracji. Były biało-czerwone flagi, śpiewano „Boże coś Polskę” ze zmienionym ostatnim fragmentem – „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Oczywiście posypały się represje.
Potem taką ważną manifestacją była ta z 3 maja 1916 roku m.in. w Częstochowie – na Jasnej Górze, też zdecydowanie związana ze zwolennikami orientacji Paderewskiego i Dmowskiego, choć organizowana przez kapłana, późniejszego biskupa lubelskiego Mariana Fulmana (nota bene jego następcą będzie od 1946 r. bp Stefan Wyszyński).

 

I też nielegalna? Polski przecież jeszcze nie było.

 

Nie całkiem nielegalna. Niemcy, którzy okupowali wówczas Warszawę, walczyli z Rosją – trwała przecież I wojna światowa. Nie sprzeciwiali się więc temu, co wiązało się wyraźnie z niechęcią do ich wroga. Społeczeństwo polskie to wykorzystało.

 

Manifestacja była tylko w Częstochowie?

 

Nie, w innych miastach też. Dlatego o niej mówię, że między obchodami 1891 roku a czasem I wojny i później, II Rzeczypospolitej, nastąpiły pewne ważne zmiany dotyczące dnia 3 maja. Z inicjatywy Stolicy Apostolskiej, przyjętej oczywiście z wyraźną wdzięcznością Episkopatu Polski, Matka Boska Częstochowska została uznana Królową Korony Polskiej. To święto i rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja zaczęły się do siebie zbliżać, a Kościół w Polsce Odrodzonej doszedł do wniosku, że należy te dni połączyć, ostatecznie w 1923 r. Po to, by wykazać jedność narodu dążącego do niepodległości i Kościoła, który go na tej drodze podtrzymywał. Ta łączność Kościoła i narodu została zamanifestowana jednoznacznie po raz pierwszy właśnie w 1916 roku.

 

W II RP rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja była, od pewnego momentu, świętem państwowym.

 

Przy czym to święto państwowo-kościelne będzie z jednej strony oczywistością dla narodu i państwa polskiego, ale jednocześnie miejscem lekkiej rywalizacji. Głównym świętem państwowym związanym z obozem belwederskim Józefa Piłsudskiego będzie ustanowione w 1928 roku Święto Niepodległości, 11 listopada. Natomiast dla obozu narodowego święto maryjne i konstytucji, czyli 3 maja, było dniem, w którym ten obóz manifestował swoje przywiązanie do wartości narodowych i jednocześnie katolickich.

 

Podczas II wojny z oczywistych powodów nie było trzeciomajowych manifestacji.

 

Dlatego z tym większą ochotą Polacy zapragnęli dać wyraz swojemu przywiązaniu do 3 maja od razu po wojnie, a nawet jeszcze w jej trakcie, bo w 1945 roku. Pierwsze obchody trzeciomajowe odbyły się parę dni przed oficjalnym zakończeniem wojny.

 

À propos 1945 roku. Oto fragment wytycznych Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego: „Obalenie Konstytucji 3 maja i dzieje upadku Polski pozostaną na zawsze symbolem polityki reakcji, dla której własne interesy stoją wyżej niż interes narodu (przeprowadzić analogię z polityką reakcyjnej kliki londyńskiej)”.

 

Komuniści mieli poważny problem. W maju 1945 roku jeszcze bardzo wyraźnie chcieli legitymizować się wobec społeczeństwa. To był czas Rządu Tymczasowego, który nie był uznawany przez mocarstwa zachodnie. W związku z tym szukali takich miejsc, takich okazji, w których mogliby się pokazać jako wiarygodny dla społeczeństwa partner. Dlatego obchody 3 maja 1945 mają ciekawą dynamikę. Z jednej strony są dokumenty takie jak ten, który pani przytoczyła, przesycone nachalną propagandą komunistyczną. Uważamy, jako historycy, że były one głównie skierowane do samych pepeerowców, do wtajemniczonego establishmentu komunistycznego. Z drugiej strony, na zewnątrz, komuniści musieli, czy to się im podobało czy nie, wkomponować się w świąteczny, trzeciomajowy nastrój. Chcieli więc uzyskać przynajmniej tyle, by wprowadzić 3 maja w kontekst „magnackiej kliki”, która spowodowała upadek konstytucji i Targowicę, choć słowo Targowica na wszelki wypadek nie padało, a nosicielami tej niechlubnej tradycji „reakcyjnej, magnackiej” była „klika londyńska”. To jest próba udźwignięcia trudnego dla komunistów problemu. Równocześnie już w 1945 są instrukcje dla działaczy PPR, bardzo wyraźnie wskazujące, że siła emocji pozytywnych ma być, oczywiście, kierowana na 1 maja.

 

W 1946 roku też można było legalnie 3 maja świętować?

 

To był pod tym względem rok przełomowy. Władze komunistyczne, mocniej już osadzona PPR w sojuszu z koncesjonowaną PPS, czyli Osóbką-Morawskim, podjęły decyzję, by cały animusz, pozytywną energię przerzucić na dzień 1 maja, a 3 maja próbować marginalizować poprzez niewyrażanie zgody na manifestacje publiczne w tym dniu. To oczywiście musiało wywołać reakcje w wielu miastach Polski. W Krakowie 3 maja studenci wyszli na ulice, nie zgadzając się z próbą pomniejszenia znaczenia tego dnia. Manifestacja została bardzo ostro potraktowana przez władze. W obronie młodzieży jednoznacznie stanął najwyższy autorytet Krakowa, kardynał Adam Stefan Sapieha, co po raz kolejny pokazało jedność między Kościołem a narodem. Ówczesny rektor i większość inteligencji krakowskiej też stanęła w obronie studentów. To było dla komunistów dość znaczące. Od tej pory zabraniali już permanentnie organizowania jakichkolwiek ulicznych manifestacji 3 maja.

 

Kolejną bardzo ważną konfrontacją był rok 1949, a to dlatego, że 1 maja przypadł w niedzielę. Komuniści chcieli bardzo wyraźnie wyzyskać tę niedzielę, dzień wolny od pracy, jako dzień zorganizowany w 100 procentach przez władze państwowe. Na przykład zmuszano kapłanów, aby opowiadali się, czy na pewno przed południem będą odprawiane msze święte w kościołach.

 

Miało ich nie być?

 

Z taką intencją pytano, ponieważ ludzie mieli iść na pochody, nie do kościoła. Dochodził do tego nakaz wywieszania flag, z wyraźnym nakazem zdejmowania ich po 1 maja, by broń Boże nie ostały się do 3. Te różnego rodzaju mechanizmy stosowano, by przygotować grunt do tego, co się stało w następnym roku, do uchwalenia 1 maja jako dnia wolnego od pracy i święta państwowego. Wykorzystano niedzielę z roku poprzedniego do wepchnięcia do kalendarza święta 1 maja, jednocześnie wypychając zeń konkurencyjne, jak im się wydawało, święto 3 maja.

 

I tak już zostanie na kilkadziesiąt lat.

 

Oczywiście 3 maja ostanie się jako święto maryjne bardzo mocno związane z tradycją niepodległościową, w tym jako święto oporu wobec władzy. O tym świadczą doniesienia Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, a potem Departamentu III czy IV MSW, który w latach 60. zajmował się inwigilacją Kościoła. W sposób szczególny inwigilacji podlegała Jasna Góra, gdzie 3 maja co roku odbywały się wielkie manifestacje religijno-patriotyczne. Oczywiście były to uroczystości czysto kościelne, ale zawsze miały posmak oporu wobec władzy. Rzecz jasna najważniejsze były 3 maje w okresie Wielkiej Nowenny, wielkiego projektu duszpasterskiego kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ich zwieńczeniem były centralne uroczystości milenijne 3 maja 1966 r. na Jasnej Górze.

 

Po roku 1976, kiedy powstaje zorganizowana opozycja, idea trzeciomajowa jest obecna?

 

Wydaje mi się, że nie. Początkowo 3 maja pozostawał dniem zajętym przez Kościół. Za sprawą KPN na dzień właściwy do demonstrowania aspiracji niepodległościowych Polaków wyraźnie wyrósł 11 listopada. To święto powracało wraz z pozytywnym stosunkiem do dziedzictwa II RP, ale dziedzictwa zawłaszczanego niejako przez wizerunek Józefa Piłsudskiego. I to w jakiejś mierze utrzymuje się do dzisiaj. Dzień 3 maja w tradycji XIX-, XX-wiecznej był bardziej związany z obozem narodowo-demokratycznym, to on podtrzymywał to święto w świadomości Polaków. A narodowi demokraci nie mieli wielkiego wzięcia w środowiskach opozycji demokratycznej lat 70. – poza RMP.

 

I tak zostało?

 

Nie do końca, bo w stanie wojennym, za sprawą przede wszystkim brutalnych akcji ZOMO, 3 maja wrócił.

 

Znowu jako znak sprzeciwu?

 

Jako kontra do komunizmu. Od 3 maja w 1982 roku można powiedzieć, że znowu ten dzień wpisał się w jedność dążeń narodu do niepodległości, przy jednoczesnym szacunku, uznaniu święta Matki Boskiej Królowej Polski. W pewnym sensie historia zatoczyła koło.

 

eMBe/Tygodnik Solidarność