Piotr Zaremba, „Rzeczpospolita”: Po wizycie Baracka Obamy w Polsce nie spodziewam się niczego specjalnego. Doceniam formalną rangę tego spotkania. Obecny prezydent przyjeżdża do Polski po raz pierwszy, choć już długo sprawuje swój urząd. Jest to więc protokolarnie ważne wydarzenie. Mam jednak wrażenie, że obie strony nie mają pomysłu, nie znają głębszego celu tych kontaktów. Polityka amerykańska jest obecnie niejasna. Jej priorytety w niewielkim stopniu dotyczą Europy Środkowej. Inna jest relacja USA z Rosją niż kilka lat temu. Inna jest wizja świata polityki Amerykańskiej oraz samych Amerykanów. Nie mają racji ci, którzy relacje polsko-amerykańskie czy europejsko-amerykańskie widzą wciąż w systemie dwublokowym, w klasycznych kategoriach zimnowojennych. W Ameryce takiego sposobu patrzenia na świat już nie ma.

 

Polski rząd również nie wydaje się zainteresowany bliskimi relacjami z Waszyngtonem. To ma także swój symboliczny wymiar – głównym doradcą od spraw polityki zagranicznej prezydenta RP jest prof. Roman Kuźniar, którego cechują antyamerykańskie uprzedzenia typowe dla lewicy zachodnioeuropejskiej. Ten człowiek ma wpływ na polską politykę.

 

Wczytuję się w teksty różnych badaczy, publicystów, którzy piszą o wizycie Obamy w Polsce. I nikt nie umie wytłumaczyć do końca, co mogłoby się zdarzyć tu przełomowego. W tekstach amerykańskich dominują sformułowania, że teraz będzie lepiej, ponieważ Europa Środkowo-Wschodnia jest ważna. Jednak nie wiadomo, dlaczego jesteśmy tacy ważni. W całej sprawie mamy również do czynienia z kwadraturą koła. Chłód polskich elit w odniesieniu do Ameryki jest uzasadniany stanowiskiem USA. Polski rząd mówi, że nie mamy na co liczyć w Stanach, ponieważ Ameryka jest na nas obojętna. A USA może powiedzieć, że nie ma żadnych ofert z Polski, więc nie jest ona interesującym partnerem. To samospełniająca się przepowiednia. Być może zmieni się to za parę lat.

 

Obecnie są sprawy, które nas łączą, np. sprawa gazu łupkowego. Ja był tego nie lekceważył. Natomiast to są cele wieloletnie, w krótkim okresie takich wspólnych spraw nie widzę. Symbolicznym jest również fakt, że minister Radosław Sikorski zamiast opisać czytelnie dla opinii publicznej agendę spotkania z Obamą skoncentrował się na tym, czy Jarosław Kaczyński przyjdzie na spotkanie z prezydentem USA. To jest mało poważne, ale dobrze symbolizuje pustkę, jaka się wytworzyła w związku z tą wizytą.

 

Not. żar