Zapomniany Bohater, tak można powiedzieć o Leonie Birkholzu – Olimpijczyku, który na koniec życia został zakonnikiem.

Igrzyska Olimpijskie – o występie na olimpiadzie marzy każdy człowiek, który rozpoczyna przygodę ze sportem niezależnie w jakim czasie żył lub będzie żył. Olimpiada i zdobycie na niej medalu jest pragnieniem każdego sportowca. Każdy medal zdobyty w jakichkolwiek zawodach jest nagrodą za włożony wysiłek, ale również mobilizacją do dalszej pracy, jednak medal olimpijski jest uwieńczeniem wszystkich medali. Leon Birkholz zdobył cztery tytuły mistrza Polski (1926 w czwórce ze sternikiem, 1929 w czwórce bez sternika, 1933 i 1935 w ósemce), poza tym miał na koncie osiem srebrnych i dwa brązowe medale mistrzostw Polski. Również dwukrotnie stawał na podium mistrzostw Europy jako brązowy medalista (1926 w Lucernie w czwórce ze sternikiem i 1929 w Bydgoszczy w czwórce bez sternika); także startował na mistrzostwach Europy w 1931 w Paryżu (gdzie ósemka odpadła w półfinale) i w 1933 w Budapeszcie (ósemka odpadła w eliminacjach).

Uwieńczeniem jego wszystkich sukcesów był brązowy medal olimpijski zdobyty w Amsterdamie w 1928 w dniu 10 sierpnia (dziś przypada 90 lecie jego zdobycia) jako pierwszy medal zdobyty przez polskich wioślarzy na Olimpiadzie. Zdobył go wraz z Franciszkiem Bronikowskim, Edmundem Jankowskim, Bernardem Ormanowskim i sternikiem Bolesławem Drewkem.

Ze wszystkich medalistów olimpijskich najbardziej tajemniczy – LEON BIRKHOLZ. Światowiec, który został zakonnikiem. Kto złamał mu życie?
 
Syn siostrzenicy Leona Birkholza, Zbigniew Maziewicz jest witrażystą w Kłodzku; - „Wuj Leon zawsze mnie intrygował. Przed wojną był człowiekiem ważnym i zamożnym, zwiedzał świat, a po wojnie stał się zerem, stracił pozycję i majątek. W przypadku takiej degradacji szuka się innych, stałych wartości, którym można poświęcić życie. Ponadto miał na pewno szereg innych przeżyć, o których nic nie wiemy. Może po tym wszystkim chciał się czymś zająć, czymś, co pochłonęłoby go bez reszty i dlatego wstąpił do klasztoru? Nawet najbliższa rodzina mało wie o jego powojennych losach. Jestem ciekaw czego pan się o nim dowie. Wcześniej sam interesowałem się przeszłością naszej rodziny, ale ustaliłem niewiele”.

Dziad Leona, Bruno von Birkholz spod Poczdamu przywędrował na Pomorze, aby kolonizować wschodnią marchię. 120 – morgowy folwark Osiek nie zasługiwał wszakże na miano latyfundium. Duży dom, stodoła i dwa chlewy kryte były strzechą.
Zamiast się dorabiać, Bruno von Birkholz trwonił majątek. Pił, hulał, rozrabiał, nie szanowano go w okolicy. Tym bardziej, że ożenił się z Polką. Maria nie umiała po niemiecku, on – po polsku. Nie mieli jednak kłopotu z porozumieniem, spłodzili trzy córki i siedmiu synów. Pięciu z nich zginęło na I wojnie światowej. Z armii pruskiej wrócili tylko Paweł i Konstanty - tak o Leonie i jego przodku pisał w obszernym artykule Ireneusz Pawlik.

Urodził się w dniu 7 lipca 1904 w Toninie (podaje to w swoim własnoręcznie napisanym życiorysie, zatem nie może tu być mowy o pomyłce), zm. 26 kwietnia 1968 w Kłodzku. Jest to postać polskiego wioślarza, medalisty olimpijskiego, wielokrotnego mistrza Polski z zawodu bankowca. Na koniec życia zakonnika Zgromadzenia Najświętszych Serc w Polanicy Zdroju – Sokołówce.

Był synem Konstantego i Leokadii. Dzieciństwo spędził na wsi Toninek na Pojezierzu Krajeńskim, na gospodarstwie rolnym rodziców. Uczęszczał tam do szkoły ludowej. Po ukończeniu szkoły handlowej pracował od lipca 1921 w Poznańskim Banku Ziemian w Bydgoszczy jako buchalter i kasjer. Od 2 stycznia 1926 roku pracował jako kasjer w Browarze Wielkopolskim T.A. filia w Bydgoszczy. Po dwóch miesiącach rozpoczął służbę wojskową w 61 pułku piechoty w Bydgoszczy i 1 września 1927 r. zakończył ją w randze starszego strzelca. 1 listopada 1927 podjął pracę w Komunalnej Kasie Oszczędności, gdyż Poznański Bank Ziemian został zlikwidowany. Został w nim samodzielnym urzędnikiem w  wydziale wkładów oszczędnościowych i pożyczek wekslowych. Z biegiem czasu systematycznie co 4 lata awansował. W 1931r. został drugim kasjerem z ograniczonym pełnomocnictwem. W 1935 r. obejmuje stanowisko pierwszego kasjera z pełnomocnictwem handlowym.

Sukces odniesiony na Olimpiadzie w 1928 obrodził w różnorodne zaszczyty. Został między innymi przyjęty przez prezydenta Ignacego Mościckiego, a marszałek Józef Piłsudski łaskawie częstował ich papierosami. W 1929 roku został odznaczony brązowym Krzyżem Zasługi przyznanym przez Ministerstwo Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Jego sukcesy sportowe brały się z ciężkich codziennych treningów. W Towarzystwie nazywano go „połykaczem kilometrów” – co roku zdobywał w BTW pierwszą nagrodę dla zawodnika, który w ciągu sezonu przewiosłował największą ilość kilometrów. W 1925 r. było ich 5368 a  w 1927 już 6325.

Pracując w Banku nabrał cudownej biegłości w liczeniu pieniędzy, nie patrzył na banknoty lecz klientowi w oczy, zawsze rachował po niemiecku, po polsku tak szybko nie potrafił. Nigdy nie miał w kasie manka ani superaty. Oto fragment opinii jaka mu została wystawiona: Nadzwyczajna pracowitość, sumienność, zdolności i wykwalifikowana znajomość książkowości (dzisiaj powiedzielibyśmy księgowości) i w ogóle wszystkich czynności bankowych. Pan Birkholz jest człowiekiem trzeźwym, obowiązkowym, punktualnym i pod każdym względem godnym zupełnego zaufania. (Poznański Bank Ziemian dnia 31 grudnia 1935 r.) I jeszcze inna opinia: Pan Birkholz, który jest człowiekiem zdolnym, pilnym oraz akuratnym i szybko orientującym się wykonywał powierzone mu czynności zawsze ku naszemu zupełnemu zadowoleniu wykazując wszelkie zdolności do zajmowania samodzielnego stanowiska (KKO 31.08.1939 r.). Oprócz pracy w banku Leon Birkholz miał jeszcze wypożyczalnię filmów, był zatem człowiekiem zamożnym przy tym oszczędnym. Stać go było nawet na kupno samochodu, przedwojenny Polski Fiat kosztował 2 300 zł. Gotówkę chciał ulokować w części majątku Wielowieś, którą zamierzał kupić jego ojciec Konstanty, ale w tym samym czasie kolega z olimpijskiej osady Franciszek Bronikowski bronił się przed plajtą swojej fabryki mebli i Leon pożyczył mu 10 000 zł. Za kilka lat Bronikowski zamiast pieniędzy ofiarował mu luksusowe meble, które przepadły potem po wojnie w Szczecinie. Mimo braku wsparcia od syna Konstanty Birkholz zadłużył się i kupił 62 ha majątku w Wielowsi. 

W bydgoskim mieszkaniu Leona stało kilka szaf garniturów. Lubił się elegancko ubierać. Był wielkim pedantem bardzo dbał o siebie. Rzucił palenie, jeździł w góry na narty, miał własną łódź wiosłową i wyścigowy rower na którym jeździł do Widzborka i z powrotem w sumie około 110 km. Był przystojnym, wysokim mężczyzną (182 cm) o ciemnych włosach. Kobiety ubiegały się o jego względy, lecz on nie zwracał na nie specjalnej uwagi. Bliżej był tylko z Martą Kierską siostrą żony Franciszka Żwirki sławnego lotnika, z którym się przyjaźnił. Jej ojciec miał zakład fryzjerski. Birkholz chodził do ich domu na proszone kolacje. Byli właściwie narzeczeństwem, ale w czasie wojny oczarowała go przyszła żona i zerwał z Kierską, która mocno to przeżyła i do końca życia nie wyszła za mąż.

Czasy pokoju dobiegły końca. Zmobilizowany 25 sierpnia 1939 otrzymał przydział jako płatnik w Ośrodku Zapasowym 15. Dywizji Piechoty. W czasie kampanii wrześniowej trafił 30 września do niemieckiej niewoli i był więźniem obozu jenieckiego w Radomiu. 09 październiku 1939 wrócił do Bydgoszczy i do swojej pracy jako kasjer w Komunalnej Kasie Oszczędności. Następnie (1940-1944) pracował w bydgoskim browarze jako kasjer, a przez jakiś czas jako kierownik sprzedaży. Ostatnie miesiące wojny spędził jako robotnik w przedsiębiorstwie handlującym drewnem. Przez całą wojnę mieszka nad bankiem przy ul Jagiellońskiej 2 pełniąc jednocześnie obowiązki jego dozorcy. Zatem w czasie wojny dotknęła go wyraźna degradacja społeczna. Zważywszy jego niemieckie pochodzenie, z którego mógł mieć pod okupacją przywilej, wszystko to wskazuje, że odrzucił możliwość podpisania volkslisty i potwierdził swoje spolonizowanie.

Nikt z rodziny Birkholz nie służył w czasie II wojny w armii niemieckiej. Niektórych dotknęły zaś prześladowania. Brat Edmund jako sanitariusz brał udział w wojnie obronnej w 1939 r. 18 września wzięty do niewoli do maja przebywał w XX stalagu. Nie został volksdeutschem lecz sam zgłosił się do pracy w Rzeszy. Najpierw pracował jako stolarz, ale wolał rolnictwo i do końca wojny uprawiał ziemię u baura pod Hamburgiem. Siostrę Bolesławę Kantak wraz z mężem wysiedlono w nocy z 10 na 11 lipca 1941 z Zalesia do obozu przejściowego w Pucku i oni nie ulegli pokusie volkslisty. Resztę okupacji spędzili na robotach na Kępie Oksywskiej 12 maja 1945 wrócili do siebie.

Leon Birkholz już 12 lutego 1945 został wicedyrektorem Komunalnej Kasy Oszczędności w Bydgoszczy. Jednocześnie działał społecznie w Miejskiej Radzie Narodowej i Wojewódzkiej Komisji Powodzian. Podobno proponowano mu pracę w Ministerstwie finansów, ale sprawa ucichła, gdy nie chciał zapisać się do partii. Kandydował też na stanowisko dyrektora banku, ale został nim kto inny. Pod koniec 1947 przestał pracować w banku. Odtąd spotykały go już same porażki. Przeniósł się do Szczecina. Od 1 maja 1948 do 30 czerwca 1949 roku pracował w fabryce wyrobów szklanych "Vitrogal" jako kierownik produkcji. Po likwidacji fabryki przenosi się do państwowego przedsiębiorstwa kontroli załadunku i wyładunku statków "Polcargo". Później objął stanowisko kasjera w tamtejszym oddziale PKO. Przez kilka miesięcy (przełom 1953/1954) mieszkał w Katowicach. Na początku 1954 przeniósł się do Dusznik-Zdroju i pracował w sanatorium "Szarotka" oraz w schronisku "Pod Muflonem" (zbocze Kuźnickiej Góry). W listopadzie 1959 rozwiódł się. Wiosną 1960 wstąpił do Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi oraz Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu Ołtarza. Mieszkał w domu zakonnym w Sokołówce koło Polanicy-Zdroju, śluby czasowe złożył 22 listopada 1961, śluby wieczyste w 1964. W Zgromadzeniu pełnił funkcje ekonoma, szafarza i kwestora. Robił zakupy, przynosił jedzenie z Polanicy Zdroju lub przywoził na motocyklu, prowadził rachunkowość, tak jak w banku, tak i tu błyskawicznie liczył pieniądze i zawsze wyliczył się z każdej złotówki. Chodził wcześnie spać, wstawał o 1 w nocy i szedł do kaplicy adorować Najświętszy Sakrament. Zanim inni Współbracia wstawali on przygotowywał wszystko do Mszy świętej, a potem do niej służył - tak wspominają go starsi bracia.

Zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku motocyklowym, do którego doszło 9 marca 1968. Pochowany został na cmentarzu przy kościele w Starym Wielisławiu (ziemia kłodzka). 

Oto krótki opis niezwykle ciekawego życia jednego człowieka, którym możnaby "obdarować" kilka osób. Dziś postać zapomniana, dlatego z okazji 90 lecia zdobycia medalu na Olimpiadzie w Amsterdamie, na którą musieli kupić łódź z własnych pieniędzy, czułem potrzebę przybliżenia jego sylwetki. Uważam, że jego życie to gotowy scenariusz na dobry film - może ktoś się nim kiedyś bliżej zainteresuje.

Olimpiada w 1928 w Amsterdamie: czwórka ze sternikiem - w eliminacjach Polacy wygrali kolejno z Japonią, Francją i Belgią. W półfinale nasi wioślarze najpierw płynąc sami uzyskali czas 7.20,4, a następnie przegrali ze Szwajcarią w czasie 7.12,8 (Szwajcaria - 7.01,4) zajmując 3 miejsce i zdobywając brązowy medal (zw. Włochy - 6.43,4).

o. Zdzisław Świniarski SSCC