W Turcji doszło do krwawego zamachu podczas kurdyjskiego wesela. Zginęło co najmniej 30 osób, zaś 94 zostały ranne.

Wesele zostało przerwane przez wybuch bomby. Uroczystość odbywała się w prowincji Gaziantep, w południowo-wschodniej Turcji. Zamach miał miejsce na ulicy, gdzie weselnicy manifestowali swoją radość. W weselu uczestniczyła tylko ludność kurdyjska.

"Allahu Akbar" to okrzyki, jakie można było usłyszeć na ulicy tuż po zamachu - o dziwo osoby je wznoszące potępiały również... atak terrorystyczny. Interweniować musiała turecka policja. Odpowiedzialne za zamach jest Daesz - "państwo islamskie" - twierdzi Ali Yeralikaya, który pełni funkcję gubernatora prowincji, w której miał miejsce zamach.

Atak został jednoznacznie potępiony przez wicepremiera Turcji, Mehmeta Simseka. Dodał też, że Turcja musi zmierzyć się z wszystkimi ugrupowaniami terrorystycznymi, bo uważa je za swoich wrogów. Obok ISIS wymienił także PKK (Partię Pracujących Kurdystanu) oraz ruch Gulena. "Jeśli Bóg pozwoli, żwyciężymy" - dodał.

dam/PolskieRadio.pl/Fronda.pl