Zamach na Aleksieja Nawalnego potwierdza zaostrzenie kursu reżimu w polityce wewnętrznej. To sygnał, że Kreml i czekiści są gotowi na każdą zbrodnię, aby utrzymać władzę. Dlaczego właśnie teraz uderzono w Nawalnego? I dlaczego w taki sposób? To ma przerazić liderów opozycji bardziej niż cykliczne aresztowania czołowego krytyka reżimu. Ta operacja specjalna pokazuje, że Kreml nie liczy się zupełnie z opinią międzynarodową, wszak Nawalny jest postacią bardzo znaną na świecie. Jeśli ktoś myślał, że to w jakiś sposób go ochrania przed zemstą reżimu, mylił się. Rosja robi to właśnie teraz, w czasie masowych protestów na Białorusi, z premedytacją.

Aleksiej Nawalny poczuł się bardzo źle podczas lotu i stracił przytomność na pokładzie samolotu lecącego z Tomska na Syberii do Moskwy. Samolot awaryjnie lądował w Omsku, zaś lider opozycji trafił do tamtejszego szpitala. Lekarze stan Nawalnego w piątek określali jako ciężki, ale stabilny. W piątek pojawiła się też – po wielogodzinnej zwłoce i milczeniu lekarzy – teza, że doszło do poważnych zaburzeń metabolizmu w organizmie Nawalnego. Wyraźnie władza gra na zwłokę i czeka, że w z organizmu opozycjonisty znikną ślady trucizny, zanim pozwolą mu polecieć do jednego z europejskich szpitali. Zachowanie władz nie pozostawia wątpliwości, że doszło do zamachu na życie i zdrowie Nawalnego. Nie wiadomo jeszcze, na jakim poziomie zapadła taka decyzja i kto zrealizował operację. Nie wiadomo też, czy celem było zabicie Nawalnego czy tylko trwałe uszkodzenie jego zdrowia, tak by wyeliminować go na długo z aktywności publicznej (jak na przykład wcześniej Władimira Kara-Murzy). Atak nastąpił właśnie teraz, bo na Białorusi trwają protesty na Kremlu postrzegane jako możliwy wstęp do „kolorowej rewolucji. Kreml uznał więc, że należy wysłać mocny sygnał pod adresem rosyjskiej opozycji ale też chciał całej Rosji i całemu światu zademonstrować, że jest zdeterminowany by bronić swej władzy. Teorie, że to zrobiła jakaś frakcja chcąca skompromitować Putina lub wręcz że to była prowokacja rosyjskiej opozycji, są absolutnie fałszywe. Nawet jeśli nie wydał polecenia sam Putin, to na pewno nie miał nic przeciwko takiej aktywności podwładnych. Pokazały to już przypadki wcześniejszych zamachów na Borysa Niemcowa (skuteczny) i Siergieja Skripala (nieskuteczny). Po zmianie konstytucji i głosowaniu, którego realne wyniki pokazały Putinowi, że nie ma już poparcia większości rodaków, reżimowi pozostają rządy silnej ręki, represje i nawet takie akcje, jak ta przeciwko Nawalnemu – mające pokazać, że bezpieczni nie są nawet tak znani opozycjoniści.

 

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]