Zając jest pogańskim elementem tego okresu, który wywodzi się z Niemiec. W kulturze starożytnej należał do symboliki demonicznej, a i dziś w kulturze popularnej jest symbolem lubieżności. Dlaczego więc należy do świeckiej symboliki Wielkanocy? Jako zwierzę milutkie, ale przebiegłe i tchórzliwe jest swoistą symboliką naszych czasów.

 

Jakże różną od Baranka Bożego (Agnus Dei) – symbolizującego Chrystusa. Tego chrześcijanom nie trzeba tłumaczyć. Symbol baranka znajdujemy od Księgi Wyjścia, po proroctwo Izajasza, świadectwo Jana Chrzciciela. Baranek to Chrystus, który oddaje swoje życie za losy świata.

 

Zajączkowatość Świąt Wielkanocnych wdziera się także do Kościoła. Nawet jezuicki portal Deon.pl (obiektywnie jeden z najlepszych portali katolickich) opublikował poradnik świąteczny pt. „Jak wprowadzać dzieci w Wielkanoc”, autorstwa Joanny Linieckiej-Nowak, który infantylizuje ten ważny czas.

 

Autorka bardzo mocno nawiązuje do symboliki zajączkowej i w zasadzie sprowadza wprowadzenie w Paschę do dobrej zabawy. Może to i słodkie, ale przykrywanie pracami ręcznymi prawdziwych znaków Świąt, raczej nie pomaga w przekazywaniu wiary, ale wręcz przeciwnie – trywializuje Wielkanoc.

 

Ze swoich doświadczeń, jak i wielu znanych mi rodziców, przygotowania do Świąt Wielkanocnych powinny być rodzinne, to znaczy dzieci powinny przygotowywać się tak samo jak rodzice, oczywiście dostosowując wszystko do wieku pociech.

 

A więc post, może coś jako wstęp do prawdziwego postu, praktykowanie wyrzeczeń (od słodyczy, telewizora, gier), katecheza, przygotowanie do Wigilii Paschalnej, uczestnictwo w Triduum i czuwanie w noc paschalną. Tak samo przygotowywało się w dzieciństwie wielu rodziców.

 

Moje dzieci od szóstego roku życia uczestniczą w Wigilii Paschalnej. Wiedzą dlaczego jest to najważniejsza noc w roku, dlaczego wtedy nie śpimy, dlaczego czuwamy i na kogo czekamy. Rozumieją, że nie czekają na kurczaczka, ani zajączka, ale na Chrystusa Zmartwychwstałego, który przynosi im życie wieczne.

 

Tomasz Teluk