- Nie znamy intencji Rosji, stojących za ruchami jej wojsk przy granicy z Ukrainą, ale obawiamy się, że Rosja może popełnić poważny błąd, próbując powtórzyć to, co zrobiła w 2014 r. Zgromadziła wtedy duże siły wzdłuż granicy, wkroczyła na terytorium Ukrainy, fałszywie twierdząc, że została sprowokowana – powiedział w środę sekretarz stanu USA Anthony Blinken.

Jak podała natomiast spekulują zachodnie media, powołując się na przecieki z kręgów rządowych USA, ma istnieć duże ryzyko agresji Rosji na Ukrainę. Ma to mieć związek – jak podają – z napięciem związanym z kryzysem migracyjnym oraz dostawami energii.

Bloomberg z kolei podał, że z uwagi na możliwość rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy, Stany Zjednoczone miały przestrzec już swoich partnerów w Unii Europejskiej.

Kreml zaprzecza tym doniesieniom i odpowiada, że na terytorium własnego państwa może wojska przemieszczać dowolnie, ponieważ nie jest w żaden sposób zakazane. Władze w Moskwie zarzuca ponadto władzom USA, że te dopuszczają się prowokacji na Morzu Czarnym.

 

mp/wp.pl/bloomberg